Tego wieczoru nie padało szczególnie obficie. Płatki śniegu leniwie pokonywały drogę ku ziemi, kołysząc się przy tym na lekkim wietrze. Księżyc w pełni wyglądał co jakiś czas zza szarych chmur, ospale sunących po niebie. Nawet morze nie było nazbyt wzburzone.
I to właśnie w tak spokojny wieczór, miała już za niedługo mieć miejsce randka pary rywali o szalenie dziwacznej relacji.
Nakajima Atsushi był tym faktem cholernie podenerwowany. Poprawił narzuconą na ramiona brązową kurkę i spojrzał na niesiony w dłoniach kwiat. Była to najzwyklejsza róża; czerwona, o miękkich płatkach i ostrych kolcach. Nie był pewien, po co ją kupował, ostatecznie cała ta randka miała być jedynie misją pod przykrywką z tego, co zrozumiał. Tłumaczył się tym, że chciał dobrze wejść w rolę, bo nie potrafił znaleźć innego usprawiedliwienia swoich działań. To samo dopowiadał sobie w kwestii, ile spędził przed wyjściem w łazience i dobierając odpowiedni strój.
Ryunosuke Akutagawa z kolei znów wyszedł na tyle wcześniej, że czekał już na Tygrysołaka dobre piętnaście minut. Ubrany w jak zwykle czarny płaszcz siedział już przy zarezerwowanym stoliku z założoną nogą na nogę i skrzyżowanymi rękoma na piersi. Miał założone ciemne okulary, a pod płaszczem kryła się inna niż zwykle, całkiem elegancka koszula.
Zmarszczył brwi, kiedy z daleka dostrzegł krzywo obciętą, białą czuprynę. Stalowe oczy obserwowały, jak rozgląda się zakłopotany, szukając go wzrokiem, przeskakuje z nogi na nogę aż w końcu, kiedy dwukolorowe oczy łapią z nim kontakt wzrokowy i ich właściciel szybko poprawia się i prostuje jak struna, by po chwili ruszyć w jego kierunku.
Brunet uniósł brew, oglądając to przedstawienie i skrzywił się nieznacznie.
- Uhm... - białowłosy nie wiedział zbytnio co powiedzieć, kiedy już podszedł odpowiednio blisko, więc jedynie wyciągnął kwiatek w stronę mafiosy.
Akutagawa wstał i wywracając oczyma, przyciągnął go blisko za krawat tak, że ich usta prawie się stykały. Tygrysołak momentalnie zesztywniał, patrząc na starszego w osłupieniu.
- Zachowuj się naturalnie. - musnął jego policzek ustami i odsunął się płynnie. Spojrzał na róże i uniósł kącik ust ku górze - To dla mnie? - zapytał, subtelnym skinieniem wskazując kwiat.
- Oh! Uhm... T-tak! Proszę. - powiedział kotowaty i wyciągnął szybko rękę z roślinką w stronę rozmówcy, wyprostowując ją sztywno w łokciu.
Akutagawa westchnął cicho i przyjął kwiat w spokoju. Odkaszlnął w dłoń i usiadł na swoje miejsce.
- Będziesz tak stał? - ponaglił po chwili, kiedy młodszy dalej nie siadał, tylko stał zakłopotany i widocznie zdezorientowany.
- Nie, nie, tylko... - zaczął, siadając, jednak brunet nie dał mu dokończyć.
- Miej oczy dookoła głowy Jinko. Dazai-San mówił, że znak będzie widoczny, ale nie możemy stracić na czujności. - szepnął rzeczowo, chcąc, by białowłosy skupił się na zadaniu, bo wyglądał na cholernie rozkojarzonego.
Ryunosuke nie potrafił tego zrozumieć. Domyślał się powodu, ale kompletnie nie potrafił wejść w buty towarzysza. Dla niego była to kolejna misja, taka, jaką nieraz miał okazję obserwować w wykonaniu Nakahary i Dazaia. Z tym że oni jakoś prędzej wczuwali się w swoją rolę. I Chuuya przebierał się za kobietę. Ale żaden z nich nawet przez chwilę nie siedział jak na szpilkach, czego przykładem właśnie był młody detektyw. Co prawda pamiętał, jak nieco młodszy rudzielec na początku wzbraniał się, zupełnie jak Tygrysołak, kiedy usłyszał swoje zadanie, ale na samej misji był już opanowany... Może miało to coś wspólnego z wizytą Osamu, która miała miejsce przed misją. Akutagawa nawet rozważał odwiedzenie Atsushiego, ale stwierdziła, najwyraźniej błędnie, że jego były mentor już przygotował go odpowiednio.
CZYTASZ
TRUST [Soukoku]
FanfictionZaufanie nie bierze się znikąd. . . . Więc dlaczego Nakahara Chuuya ufał Dazaiowi Osamu, przecież ten wyrachowany maniak samobójstwa nie był ani trochę godny zaufania, a już na pewno nie powierzenia własnego życia... Shipy: *soukoku *shinsoukoku Pos...