TW:
Ten rozdział będzie dość erotyczny i tematyka przewinie się przez całość właściwie. Przed samą sceną stosunku będzie osobne ostrzeżenie, więc jeśli sama rozmowa o seksie i pocałunki nie są przeszkodą, to do następnego ostrzeżenia jest bezpiecznie ^^ ( i jest co czytać bo zanim czeka nas ostateczna zabawa macie przed sobą ponad 2k słów UwU). Nie chciałbym żeby ktoś poczuł się niekomfortowo znienacka, więc wolę uprzedzić.
Miłego czytania wszystkim <3Ognistowłosy wjechał do garażu i zgasił silnik. Poczekał aż wyższy mężczyzna zejdzie pierwszy i odda mu kask, następnie oba nakrycia głowy, dzięki swojej zdolności, umieścił wysoko na półce. Właśnie dzięki swojej władzy nad grawitacją mógł pozwolić sobie na posiadanie tak wysokich mebli i dodatków.
- A ja się zastanawiałem, jak ich dosięgasz~. - zagadnął uszczypliwie szatyn, przeciągając się niespiesznie.
- Kiedy zostawisz mój wzrost w spokoju, cholero! - prychnął zirytowany Nakahara, odwracając się do niego z wyraźnie pulsującą na czole żyłką.
- Chyba prędzej Piekło zamarznie, Chibi~. - odparł lekko z nieznacznym wzruszeniem ramiona ruszył z miejsca.
- Jestem w stanie to zaaranżować Makrelo. - odburknął, w odpowiedzi dostając jedynie krótki śmiech detektywa.
Oboje weszli do środka. Mokre buty i płaszcze zostawiając zaraz przy wejściu, by nie nanieść tej brudnej ciapajdy do środka. Osamu w pierwszej chwili po prostu walnął się na kanapę, jakby w szpitalu nie należał się wystarczająco. Na swoje usprawiedliwienie, mógł jedynie dodać, że po jeździe z tym rudym szatanem, każdemu zmiękłyby kolana.
- Zrobię nam coś dobrego. Strasznie mało jesz Makrelo. - mruknął mafioso, szturchając palcem między żebra wyższego, na co ten jęknął przeciągle w wyraźnym dyskomforcie.
- Aww, Ślimol się o mnie troszczy, jak uroczo~. - powiedział prześmiewczo, przyciągając niższego mężczyznę bliżej. Doceniał oczywiście zachowanie ryżego, gdzieś tam głęboko w środku, ale sam z siebie nie potrafił się zdobyć na jakieś szczere wyznania. Trzeba było się przyzwyczaić do jego głosu wiecznie ociekającego sarkazmem i beztroską, by przejrzeć jego słowa i intencje.
- Oczywiście że się troszczę! Dlaczego miałbym się nie troszczyć! - jak dobrze, że Chuuya miał już w tym doświadczenie. Spore i wieloletnie. Właściwie mógłby już napisać na ten temat doktorat o tym, jak skomplikowanym systemem jest Dazai. Lub sporządzić słownik Japońsko-Dazajowy.
- Ale ja mam kochanego chłopaka~. - powiedział obejmując niższego chłopaka w pasie z szerokim uśmiechem i lekko rozbawionym tonem. Rudzielec oblał się rumieńcem i z westchnieniem przeczesał brązowe kosmyki. Uśmiech był wyraźnie wyuczony, kryjący zmęczenie i wszystkie te niewypowiedziane myśli kłębiące się i parujące z tej niegdyś mafijnej makówki, ale oczy. Oczy niczego nie udawały. Te filiżanki espresso naprawdę szczęśliwie się mieniły i to dawało spokój sercu Nakahary.
- No masz, masz. - przyznał wtulając się w mężczyznę - Ale teraz zmykaj do kąpieli. Masz strasznie zniszczone włosy. - mruknął pod nosem w skupieniu rozczesując posklejane końce - Poczekaj w wannie, to przyjdę ci z nimi pomóc. - zaoferował zamyślony, już w głowie rozważając co dokładnie będzie musiał z nimi zrobić.
- Chuuya obetnie mnie na łyso~? - szeroki, szczwany uśmiech wpłynął na usta zabandażowanego. Chęć droczenia się nie opuszczała go nawet na chwilę, na jego nieszczęście niższy nie był jeszcze w nastroju na takie gierki.
- Nie idioto. Ugh, końcówki ci podetnę tylko. Są rozdwojone. - szturchnął go lekko w bok i wstał z niego, składając na jego czole czuły, acz krótki pocałunek.
CZYTASZ
TRUST [Soukoku]
FanfictionZaufanie nie bierze się znikąd. . . . Więc dlaczego Nakahara Chuuya ufał Dazaiowi Osamu, przecież ten wyrachowany maniak samobójstwa nie był ani trochę godny zaufania, a już na pewno nie powierzenia własnego życia... Shipy: *soukoku *shinsoukoku Pos...