Cisza, jaka zapadła na chwilę po wystrzale, była ciężka i pełna grozy. Obserwatorom postronnym serca aż zamarły na moment i po paru sekundach jakaś młoda dziewczyna z piskiem skuliła się pod ścianą w przerażeniu. Po tym, naokoło rozpętał się chaos; ludzie jak dzikie zwierzęta szturmem ruszyli ku wyjściu, pozostawiając w środku jedynie cztery osoby.
W tym niewielkim gronie panowała mieszana, ale zdecydowanie gęsta atmosfera. Kropelki potu spłynęły po skroni Shirase, a Yuan zacisnęła dłonie mocniej na jego kurtce towarzysza, chowając się bardziej za chłopakiem w strachu.
Osamu tymczasem lekko bujał się z boku na bok, z łagodnym wyrazem twarzy, otoczony czerwoną poświatą, zupełnie jak kula wciąż lewitującą milimetry przy jego czole. Dazai zastanawiał się, czy może nie zacząć sobie nucić ostatnio umiłowanej przez niego piosenki o podwójnym samobójstwie, ale wyjątkowo zrezygnował.
- Ch-chuuya... - w końcu różowo włosa przerwała tę ciszę, spoglądając na leżącego u stóp szatyna, niskiego mafiose, który trzymając partnera za kostkę, uchronił go przed otrzymanie śmiertelnej dawki ołowiu.
Kula upadła na ziemię z brzdękiem, odbijając się od kafelek i turlając gdzieś pod automat. Nakahara wstał i otrzepał się z kurzu, po czym zdzielił detektywa po głowie z irytacją.
- Spokojnie się odlać nie mogę, bo od razu jakieś afery prowokujesz! - Prychnął zirytowany, poprawił kapelusz i spojrzał na dwójkę dawnych podwładnych - Wybaczcie, pewnie was irytował. - Mruknął spokojnie, dodatkowo wkurzył go fakt, że nawet Yuan go przerosła, a kiedyś, chociaż od niej był o praktycznie głowę wyższy...
- Chuuya, dlaczego..? - zapytała słabo dziewczyna, na co mafiosa uniósł brew, nie do końca rozumiejąc, o co jej dokładnie chodzi.
- Co "Dlaczego"? - znów spojrzał na Osamu. Dostrzegł siniaka na jego policzku i lekkie rozcięcie, z którego ciekła drobna stróżka krwi, na co skrzywił się nieznacznie - Jesteś niereformowalny, naprawdę Cholero, a jakbym się spóźnił?! - Mruknął nieco ciszej do szatyna, ale nie szczędząc sobie zirytowania w głosie.
- Dlaczego nas zdradziłeś?! Dlaczego wstąpiłeś do Mafii? Naprawdę cię szantażował?! Dlaczego go bronisz w ogóle?! - dziewczyna w nagłym przypływie pewności, chwyciła za bluzę Nakahare i uderzyła pięścią w jego klatkę piersiową, miała łzy w oczach.. Rudzielec burknął coś w zirytowaniu i zamyślił się nad pytaniami, którymi został zarzucony.
- Yuan, zwolnij, nie nadążam... - Prychnął, odsuwając nieco dziewczynę za ramiona, acz zrobił to w bardzo spokojny i delikatny sposób. Widząc kątem oka, jak postawa Dazaia, na jej nagłe zbliżenie się do niego, przybrała lodowatą aurę, miał ochotę ją jednak przytulić, jedynie po to, by podrażnić dawnego herszta.
- P-pamiętasz moje imię... - spojrzała na niego w szoku, równie zaskoczona co pozostali dwaj mężczyźni w pomieszczeniu.
- Oczywiście, że pamiętam. - burknął - Zakładam, że na pytania odpowiedział wam już Dazai, więc nie widzę sensu w powtarzaniu się. - Prychnął, wywracając oczyma. Miał mieszane uczucia, co do tego spotkania. Cieszył się, bo żyli, ale jednocześnie był wściekły, za to, jak potraktowali Osamu. Oczywiście na partnera też był wkurzony, był pewien, że szatyn ich dodatkowo sprowokował, mimo że potrafiłby z tego wybrnąć bez najmniejszej szkody.
- A-ale w takim razie, dlaczego nie wróciłeś..? - Shirase w końcu zabrał głos.
- A po co miałbym wracać? - po tym pytaniu nastała kolejna dłuższa cisza. Owce wpatrywały się w swojego dawnego króla w szoku - Uważaliście mnie za zdrajcę, sami mnie zdradziliście. - zaczął wyliczać na palcach - W dodatku odejście z Mafii równałoby się z tym, że Portówka uczepiłaby się was jak rzep psiego ogona i... - spojrzał na szatyna, który miał zadziwiająco spokojny wyraz twarzy, jak na kogoś, kto prawie został zastrzelony - I dobrze mi tam było. I teraz też jest już dobrze. - wzruszył ramionami, z powrotem przenosząc błękitne oczy na dwójkę starych znajomych.
CZYTASZ
TRUST [Soukoku]
FanfictionZaufanie nie bierze się znikąd. . . . Więc dlaczego Nakahara Chuuya ufał Dazaiowi Osamu, przecież ten wyrachowany maniak samobójstwa nie był ani trochę godny zaufania, a już na pewno nie powierzenia własnego życia... Shipy: *soukoku *shinsoukoku Pos...