{Ten rozdział wyszedł dłuższy niż poprzednie(ponad 9k słów...), polecam zrobić sobie przed rozpoczęciem herbatkę, kawę lub kakauko. Mam nadzieję, że się wam spodoba UwU}
{Jeśli są tu jacyś widzowie Niekrytego Krytyka, to jest tu pewne nawiązanie, które może wyłapiecie ;D}
***
Muzyka od paru godzin wypełniała pomieszczenie, a zapętlony utwór wydobywał się z podpiętego do ładowania telefonu w kącie pokoju. Melodia zdawała się już być znudzona sama sobą i gubić rytm, podobnie jak zmęczony rudowłosy, który z wyczerpania gubił już kroki. Nakahara znał już układ na pamięć, wydawało mu się, że przetańczył go już co najmniej tysiąc razy i gdyby ktoś obudził go w środku nocy, byłby w stanie wyrecytować mu kolejno wszystkie ruchy. Teraz jednak ciało odmawiało mu posłuszeństwa.
- Dobra, prysznic i idziemy spać. - oznajmił Osamu, zerkając na rudzielca znad laptopa, gdzie widniało parę otwartych przeglądarek. Ostatecznie Dazai nie spędził tego całego czasu, jedyne na obserwowaniu jak jego były partner ćwiczy, choć zdecydowanie wolałby to od papierologii jaką musiał się zająć.
- Ja zajmuję łazienkę pierwszy. - zastrzegł Chuuya, zdejmując szpilki z westchnieniem ulgi. Odstawił je do pudełka i poszedł po swoją piżamę.
Szatyn tymczasem poprzesyłał ostatnie, poprawione pliki do Rin i zamknął laptopa, następnie odstawiając go na stolik. Oparł się o kanapę i lekki uśmiech wpłynął a jego usta. Miał on w sobie coś z melancholii, zupełnie jak jego zamglone spojrzenie, kiedy wrócił myślami do odbytej parę godzin temu rozmowy, w końcu mając czas na przeanalizowanie jej nieco dokładniej.
Miał tendencje do wracania w przeszłość, kiedy pozostawał sam na sam ze swoim umysłem. Zwykle towarzyszyło temu gorzkie poczucie winy i rozgoryczenia, zmieszane z tą gęstą, bezdenną pustką. Tym razem jednak czuł dziwny spokój i poczucie, że po raz pierwszy od dawna naprawdę nie jest sam. Przypomniał sobie wtedy, że kiedyś już doznał podobnego, nawet bardziej wyzwalającego stanu, wiele lat temu i... Nieco spoważniał, bo pewna myśl przegalopowała przez jego umysł. Szybko, gwałtownie, prawie pod radarem, ale ślady pozostały, bo była to myśl naprawdę dziwna i na pozór irracjonalna.
Jego rozmyślanie jednak przerwał Chuuya, który rzucił mu na głowę ręcznik z progu łazienki, sam już okąpany i przebrany w piżamę. Opierał się bokiem o framugę, od paru minut już wpatrując się w zamyślonego mężczyznę.
- Twoja kolej, nie będę spał w jednym łóżku ze śmierdzielem. - Prychnął, bardziej oschle niż chciał. Miał nadzieję, że Dazai zrozumie, że to jedynie przez zmęczenie.
- To jakim cudem śpisz sam ze sobą? - Odpyskował szatyn z kpiącym uśmieszkiem na ustach, podniósł się z kanapy i wyminął Nakahara w drzwiach łazienki - Idę się topić, więc mi nie przeszkadzaj. - pokazał mu język i zamknął za sobą drzwi w lekkim rozbawieniu.
Rudzielec uśmiechnął się nieznacznie pod nosem, wiedząc, że Osamu nic głupiego nie zrobi, na pewno nie teraz, nie w trakcie misji, to byłoby do niego niepodobne.
-Nie zamierzam. - zawołał na odchodne z pewnym ociekającym wspomnieniami grymasem na twarzy.
Czasy współpracy w Mafii pamiętał dobrze, bardzo dobrze mógłby rzec. Z początku co prawda nie potrafił znieść postawy Dazaia do czegokolwiek. Jego spojrzenia pełnego wyższości do wszystkiego na około, a jednocześnie tej dołującej aury, jaka go otaczała i nie odstępowała nawet na krok. Cholernie go to wkurzało, a niechęć do partnera była potęgowana tym, że ten stał w mafijnej hierarchii wyżej i mógł mu rozkazywać. Doceniał jego zdolności strategiczne, wiedzę, ale przez długi czas nie uważał go za człowieka, bo jak tak młody chłopak mógł być tak wyprany z emocji, tak wyrachowany, perfidny... i jeszcze te, jak wtedy sądził, durne, niedojrzałe żarty o samobójstwie.
CZYTASZ
TRUST [Soukoku]
FanfictionZaufanie nie bierze się znikąd. . . . Więc dlaczego Nakahara Chuuya ufał Dazaiowi Osamu, przecież ten wyrachowany maniak samobójstwa nie był ani trochę godny zaufania, a już na pewno nie powierzenia własnego życia... Shipy: *soukoku *shinsoukoku Pos...