5 🥀

22 5 0
                                    

— Mamo! Już? — krzyknął sześciolatek, stojąc pod drzwiami wyjściowymi z mieszkania i trzymał za klamkę.

Uwielbiał co weekendowe wypady do babci. Zawsze dostawał od niej mnóstwo słodyczy oraz mógł bawić się z psem, którego dziadkowie niedawno sobie kupili. Bardzo uwielbiał jego brązowego pudelka i nawet nadał mu imię — Holly.

— Chodź tutaj, Agust. Nie możesz pojechać w krótkim rękawku — powiedziała jego mama, gdy weszła do przedsionka. W ręku trzymała cienką, zieloną narzutę.

Uśmiechnęła się do niego, a chłopiec od razu puścił klamkę i podszedł, aby się ubrać. Oprócz tego miał na sobie szarą koszulkę w niebieskie paski oraz jeansowe spodenki do kolan.

— Tata podszedł przebrać koszulę, więc jeszcze chwilę musisz poczekać.

— Czemu? — zdziwił się, a ona się zaśmiała.

— Ostatnio jego brzuszek zrobił się trochę większy i niektóre ciuchy są zbyt małe.

Wykrzywił usta w dużym uśmiechu, obserwując jak mama zapina mu sandały na rzepy.

— Tak jak ja? — zapytał zaciekawiony. Mama wstała z klęczek, schylając się do małego bruneta. — Ja też robię się coooraz większy i muszę wymieniać ubrania!!

— Tak. Dokładnie tak, skarbie.

Pocałowała go czoło, po czym dała synowi delikatny pstryczek w nos. Wtem do przedsionka wszedł wysoki szatyn, a mały chłopaiec patrzył tylko jak mama otwiera drzwi od mieszkania.

— Jestem już prawie gotowy! — zawołał z uśmiechem tata Agusta, biorąc do ręki but, który stał na niskiej półeczce.

— Powoli na schodach, kochanie! Nie spadnij! — powiedziała głośno, widząc z jakim tempem jej dziecko schodziło po schodach.

Agust z bananem na twarzy dotarł do drzwi wyjściowych bloku i zaczął pchać. Sapnął głośno, siłując się z nimi, ponieważ miał zbyt mało siły, aby je otworzyć.

Zmarszczył brwi, ale nagle jego zły wyraz twarzy zmienił się w szeroki uśmiech, gdy drzwi w końcu ruszyły. Tylko rozczarował się trochę, bo patrząc w górę zobaczył, że to nie on je otworzył, lecz jego tata. Mruknął coś pod nosem, po czym pobiegł do białego samochodu.

— Otwórz, tato!

— Już, skarbie. Szukam kluczy.

Po chwili mały Agust wszedł do środka, siadając na swoim kochanym foteliku z wzorkami w chmurki. Rodzice niedawno kupili mu nowe siedzisko, bez oparcia, w którym siedziało mu się o wiele wygodniej niż w starym, w którym już się ledwo mieścił.

— Ja chcę już przytulić babcię — powiedział głośno i spojrzał na mamę, która zapinała go pasem.

Uwielbiał jeździć do dziadków do Daegu. Świetnie się u nich bawił. Czasami nawet przychodzili kuzyni oraz kuzynki, którzy mieszkali niedaleko. Wtedy było najlepiej! Mógł tam przesiadywać całymi dniami... Oczywiście w domu też było dobrze, ale to miał na co dzień.

— Spokojnie. Szybciutko zleci te sześć godzinek i już będziesz mógł wyprzytulać babcię za wszystkie czasy. Dobrze?

— Tak!

Ponownie szeroki uśmiech wykwitł na twarzy sześciolatka. Wystarczyło, że grzecznie zamknie oczy i zaśnie, a jego rodzice obudzą go, gdy już będzie u babci. To brzmiało wspaniale.

Niestety tak się nie stało.

Agust otworzył oczy po czterech godzinach jazdy i zauważył, że wciąż jadą. Westchnął cicho, poruszając niespokojnie nogami. Myślał, że da radę przespać całą podróż jednak zbyt głośne rozmowy rodziców mu to uniemożliwiły. Najwidoczniej zapomnieli o śpiącym dziecku na tylnym siedzeniu. Chłopiec tylko przewrócił oczami, nie chcąc zwracać im uwagi; postanowił nie przeszkadzać.

Don't Leave MeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz