꧁Słowa, które ranią꧂

939 72 27
                                    

Od miesiąca książę nie miał okazji spotkać się z przyjacielem. Monarcha widząc zaniepokojenie syna, postanowił, że pomoże swemu pierworodnemu. Nakazał swym sługą konie do drogi przygotować. Rzeczpospolita dosiadł Hery, król natomiast dosiadł Prince. Szafir nie był jeszcze gotów do jazdy przez księcia, dlatego pozostał w stajni. Niewielki orszak przygotował się do eskorty królewskiej rodziny. Gdy wszystko gotów do drogi było, wyruszyli wraz z nastającym świtem. Droga zdawała się długa i dosyć monotonna. Książę jednak był zbyt podekscytowany by to zauważyć. Pierwszy raz ojciec zabiera go, dalej niż mury zamkowe. To była wielka chwila dla dziedzica. Księstwo zerknął na swego syna, który wpatrywał się z zachwytem przed siebie, gdzie słońce górowało na niebie, a chmury delikatnie przysłaniały niebieskie niebo.

- Panie. - szepnął jedne z wojaków.

- Cóż waść pragniesz? - spytał władca.

- Czyż to czyn nie dziwny, że my do nieprzyjaciela twego zmierzamy?

- Może i dziwny, lecz syn mój w jego przyjaciela widzi. Dla perły mojej gotów wszystko jestem zrobić. Nawet wroga przyjacielem nazywać.

- Więc i my twą wolę spełnimy. - odparł wojak cofając wierzchowca do szeregu. Przemierzali piękne tereny Królestwa  Polskiego, a następnie wkroczyli na pola Księstwa Litewskiego . Coraz to bliżej granicy zmierzali, a gdy się tuż tuż jej znaleźli, zatrzymano cały orszak. Konie pochyliły głowy i zaczęły pasać się na łąkach. Król wraz z synem, piękne widoki podziwiali. Dziedzic niepewnie ojca za skrawek czerwonej szaty trzymał,  gdyż uczucie obawy, ciągle mu towarzyszyło. Władca prawą dłonią głaskał jego czerwone, bujne włoski, które tak bardzo przypominały mu ukochaną. Jeżeli tylko na syna spojrzał, matkę jego widział. Dzięki temu czuł, że ona wciąż przy nich jest... i będzie.

- Myślisz, że dobrze czynimy ojcze? - spytał po chwili Rzeczpospolita.

- Cóż masz na myśli syn mój? - spytał król spoglądając na syna. RON westchnął i spojrzał ku słońcu. Jego zielone tęczówki odbijały promienie słońca sprawiając, że oczka błyszczały w ich blasku.

- Może nie zaglądał do nas, gdyż pragnął naszą przyjaźń zakończyć? - odparł chłopiec. Król uśmiechnął się i przytulił syna do swej piersi.

- Ależ skarbie mój najdroższy. Czemuż to miałby przyjaźń zakańczać? Pewien jestem iż to inny powód sprawił, że czas rozłąki nadszedł.

- Cóż przykładowo stać się mogło? - spytał książę. Księstwo wiedział, że syn jego niezwykle ciekawą ma naturę. Dlatego nie zaskoczyły go kolejne pytania, które zaciekle dążyły do poznania odpowiedzi na wszystko.

- Car z mą osobą nie specjalnie się toleruje. Może dość tych spotkań miewał? Możliwe, że właśnie taki powód mógłby miejsce mieć.

- Dlaczego więc, jedziesz ze mną do niego?

- Dla rodziny kochanie, jestem w stanie zrobić wiele. Uśmiech twój cenniejszy mi niż wszelkie klejnoty skarbca mego. - odparł monarcha. Dziedzic uśmiechnął się wdzięcznie. Już po chwili ruszyli w dalszą drogę. Kruki i wrony wokół ich głów krążyły. Biedne zmylone wojskiem, przekonane były, że gdzieś się bitwa odegra i znajdzie się szansa na jedzenie. Jednak król nie planował żadnych bitwę ni walk. Chciał jedynie, by jego dziecko spotkało przyjaciela. W końcu znaleźli się u bram pałacu carskiego. Sługa rosyjski wprowadził ich do środka. Pierwszą napotkaną osobą, okazał się gospodarz, wielki car Rosji.

- Waści panowie. Czym ja zasłużył na odwiedziny wasze? Rad jestem gościć was w pałacu mych przodków. - odparł Carstwo Rosyjskie kłaniając się. Wielkie Księstwo Litewskie również się ukłonił, a w ślad za nim udał się Rzeczpospolita.

Zdradzony ( RON X IR )Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz