꧁Katusze꧂

793 64 27
                                    

Każdego dnia do celi zaglądał jeden rycerz. Zabierał on poległego króla do jednej komnaty, pełnej przyrządów do tortur. RON poddawany był każdemu możliwemu torturowaniu. Przypalano mu skórę, raniono, nacinano, topiono, policzkowano. RON nie był w stanie ustać na własnych nogach. Gdy powracał, a dokładniej gdy go przyciągano ponownie do jego celi, spędzał resztę dnia i nocy w kącie. Czasem zdołał się oprzeć, lecz większość czasu leżał tak, jak został przyciągnięty. Imperium długo nie zaszczycał go swą obecnością. Wyglądało to tak, jakby zapomniał o Polaku i jedynie dbał o to, by ten nie zapomniał o nim. O tym, do kogo obecnie należy. Z dnia na dzień król był coraz to słabszy. Nawet piękne sny o jego ukochanym Polsce, zanikły bez śladu. Przez katusze jakie cierpiał, ni mógł już skupiać się na czymkolwiek. Jedynie ból towarzyszył mu bez przerwy. 

Tego dnia RON leżał bezwładnie na chłodnej ziemi. Tym razem zdołał wstać do siadu i oprzeć całą górną część ciała o ścianę. Jego klatka piersiowa unosiła się powoli, prawie niewidocznie. Rzeczpospolita każdego dnia czuł, że śmierć śmieje się z jego cierpienia, dlatego jeszcze nie przybyła. Do uszu króla dotarły kroki. Nie był to rycerz, gdyż kroki te różniły się od chodu rycerskiego. Po chwili przed celą stanął ktoś, kto od dawna nie odwiedzał upadłego. Imperium skrzywił się widząc, jak żałośnie wygląda jego jeniec. 

- Podobnyś do trupa. Jednakże żyjesz. Tym się jedynie wyróżniasz. - rzekł. RON nie patrzył na niego. Wiedział, że nie ma już tego prawa. - Skierowałbym cię ja do szpitala, lecz nie mogę być pewnym, że do opiekunek nie będziecie się kleić. - odparł z pogardą. Król wciąż nie drgnął. Poczuł jedynie, że łzy zaczęły spływać z jego oka. Serce cierpiało, a wraz z nim dusza i godność. RON nie czuł się już królem. Czuł, że stał się zabawką w rękach Imperium, który pragnął zadać mu jak największą ilość cierpień przed śmiercią. 

- Nie byłem ja długo u ciebie, gdyż sprawy musiałem zakończyć. Teraz stoi przed tobą nowy car. Miałeś rację, jestem większy od swego ojca. To jam jest potęgą. - odparł, lecz wciąż odpowiadała mu jedynie cisza. - Martwyś? Odpowiadaj, gdy cię pytam! - skarcił go, lecz RON wciąż milczał. Łzy zmieszane z krwią kapały swobodnie na kafle. IR otworzył celę i wszedł do środka. Chwycił króla za podbródek i podniósł go. Jęk bólu wydobył się z sinych ust Rzeczpospolitej. Niegdyś zielone oko spojrzało na nowego cara, zaskakując go w duchu swą szarą barwą. 

- Cóż mi powiesz mój panie? - spytał kpiąco Imperium, lecz RON wciąż jedynie patrzał na niego czerwonym od łez okiem w ciszy, gdyż każde słowo było zbyt bolesne do wymowy. - Umierasz Rzeczpospolito. Tegoś pragnął, prawda? - Usta króla uchyliły się lekko. 

- Pragnąłem ja... byście zawsze byli... szczęśliwi... - odparł z trudnością. Imperium westchnął. 

- Łżesz, nawet w tej chwili. Zbyt dumny jesteś. To cię zgubi. 

- Me serce zawsze... twym było...- rzekł, a jego klatka zaczęła się widoczniej poruszać. 

- Śmiesz znów mną manipulować? - spytał zirytowany i zamachnął się z zamiarem uderzenia Polaka, lecz Rzeczpospolita nie drgnął. Był zbyt wykończony i kolejna dawka bólu nie była by dla niego tak bardzo odczuwalna. Moskal zrezygnował z uderzenia go i zacisnął rękę w pięść. 

- Cóż ty ze mną robisz... 

- Nie jestem w stanie... zrobić nic... - car klęknął przed leżącym i spojrzał na niego. 

- RON...

- Prawdę prawisz... jesteś od ojca swego silniejszy... - szepnął król i poczuł ucisk na klatce. Jęknął z bólu i zacisnął powiekę. Nie umknęło to uwadze cara, który westchnął cicho. 

Zdradzony ( RON X IR )Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz