꧁Nowe wizje꧂

568 46 14
                                    

Rzeczpospolita odnalazł w głębi siebie nowe siły motywacji. Uświadomiony przez Austrię o tym, że czeka na niego syn. Rzeczpospolita nie miał zbyt wielu możliwości. Każda była ryzykowna, niektóre związane z grzechem, lecz ich starał się uniknąć. Musiał także w jakiś sposób sprowadzić Moskala do lochów, by mógł z nim porozmawiać, bądź wykonać drugi plan. Z początku starał się poprosić strażników o pomoc, lecz ci zostali nieugięci. Następnie udawał chorobę, lecz po krótkim czasie gra aktorska przeobraziła się w rzeczywistość. Chłód jaki panował w lochu przyprawił gorączki królowi. Bezsilny żałował, że poddał się chorobie, gdyż teraz leżąc bez sił nie mógł działać. Jednakże poskutkowało to wizytą Imperium, co w duchu radowało Rzeczpospolitą, lecz brak sił by działać pokrzyżował wszelkie plany. 

- Wyglądacie tak nędznie. - słowa te już dawno przestały boleć upadłego. Zdążył przywyknąć do tego, że jest poniżany przez swoją dawną miłość. Dziś po raz pierwszy podniósł swój zmęczony  wzrok na Imperium. Dostrzegł, że w jego oku coś zabłyszczało, lecz postanowił nie wnikać w to głębiej, może coś mu się tylko przywidziało? 

- Wyglądacie marnie. - powtórzył, lecz tym razem nieco łagodniej. Cichy jęk wydobył się z ust RON'a. gdy chciał coś powiedzieć, lecz ból głowy stłumił słowa i zastąpił je owym jękiem bólu. Dźwięk otwieranych krat rozległ się po lochu. Imperium kucnął przed leżącym. Delikatnie dotknął jego czoła, co sprawił, że młodszy zadrżał po ów dotykiem. Zdawał się być piekący, lecz także w niewielkiej części kojący. 

- Jesteście chorzy. Lekarz wam potrzebny. - ręka Imperium zjechała na policzek Rzeczpospolitej. Czuł, jak bardzo rozpalony jest jego więzień. Chciał zabrać dłoń, lecz Rzeczpospolita delikatnie złapał go za nią. IR zdziwił się, lecz po chwili przeraził, gdy ujrzał, że Rzeczpospolita stracił przytomność. 

RON zbudziwszy się poczuł przyjemną woń. Leżał on na czymś niezwykle miękkim i przyjemnym. Dłuższą chwilę zmagał się z ociężałymi powiekami, lecz w końcu otworzył oczy, a raczej swe jedno, zdrowe i nieco czerwone oko. Zieleń tęczówek już dawno była bliska szarości, oznajmując o tym, w jak poważnym znajdował się on stanie. Rozejrzawszy się, utkwił swe spojrzenie w Imperium, który przy oknie stał i wpatrywał się w horyzont, na zachodzące Słońce. Jego osoba była otulona barwami pomarańczy i czerwieni. Podkreślało to jego majestat królewski, a także potęgę i siłę ciała, a i również królestwa. RON mruknął cicho czując jak ból spowija jego głowę. IR słysząc to drgnął, lecz jego spojrzenie nie padło na chorego.

- Cóż ja mam z tobą czynić? - spytał jakby sam siebie. Rzeczpospolita spojrzał znów nań, lecz Imperium wciąż patrzył w szklane ściany. - Śmierć twa mi wrogiem, lecz i życie chciałbym ci odebrać. Nie chcę byś cierpiał, a pragnę twego bólu. Wszytko wyklucza się wzajemnie, jak można to wytłumaczyć?

Rzeczpospolita Obojga Narodów milczał, gdyż mowa była w tej chwili dlań nie lada wyzwaniem. Jednakże chciał brać udział w rozmowie. Chciał przekazać, że to właśnie w ten sposób działa nienawiść do bliskiej osoby. RON sam przekonał się na własnej skórze jak to jest. Potem, gdy IR zaprzestał przychodzić, zostawiając tym samym króla w samotności, wtem zbudziła się w nim nienawiść. Nienawiść do wszystkiego co go otaczało i wszystkich, którzy go zranili. Jednakże nie mając możliwość, by w jakikolwiek sposób wyładować tą nienawiść, po prostu sama zaczęła przygasać, ustępując miejsc pustce.

Westchnienie cara rozproszyło się po komnacie i wtem nareszcie, spojrzał on na Rzeczpospolitą. Ich spojrzenia spotkały się i przekazywały wszystkie emocje które tkwiły w głębi duszy.

- To co czujesz... To... Nienawiść... - król ledwie zdołał to wypowiedzieć, a IR wzruszył na jego słowa ramionami będąc pogrążonym w zamyśleniu.

- Może i tak, lecz nienawiść ma to czysta karta. Nie ma ukrytych znaczeń, a jedynie nawiązuje do mojego rozczarowania twą osobą.

- Cóż sprawiło, żeś mnie znienawidził? - słowa te pozostały bez odpowiedzi. Moskal podszedł do swojej prywatnej biblioteki i wyjął z niej książkę, a następnie udał się ku fotelowi oprawionemu w skóry dzikich zwierząt.

- Pozwól mi odejść Imperium. - król zebrał w sobie resztki sił by rozpocząć poważniejszą rozmowę, mimo swego złego stanu i tego, że wiązało się z tym wszystkim silne ryzyko.

- Cóż? Gdzie chcesz odejść? - car spojrzał niezrozumiale na chorego.

- Jeśli nie do brata czy syna, to do Boga. Pragnę ukojenia, śmierć mi tak bliska. Czuję brat sił, nie wiem ile czasu pozostało, lecz z pewnością niewiele.

- Dlategom cię znienawidził. - to wtrącenie sprawiło, że grobowa cisza nastała w komnacie. Dopiero po chwili car kontynuował. - Wciąż żyłeś z myślą o innych. Ni razu nie spojrzałeś na swe potrzeby. Jednakże, gdym zwrócił się o pomoc ku tobie, tyś mnie odtrącił. Poczułem ja się inaczej, niczym wyjątek, wyrzutek. Cóż mam ci powiedzieć? Ukazałem ci ja wszystko co we mnie się tli. Wszystkie emocje. Okazałem ci nawet ten sam ból, który rozrywa me ciało i ducha.

- Cóż masz na myśli?

- Myślałeś, że tortury były od tak? Ponieważ nudziło mi się w zarządzaniu i potrzebowałem rozrywki? Zazwyczaj nie poddaję innych torturom, gdyż umierają w męczarniach w lochach z powodu chorób. Jednakże tobie pragnąłem ukazać ból, jaki drażni moje serce i duszę. Wszystko coś poczuł, ja czuję. Jednakże ty wciąż nie spojrzysz ja mnie w ten sposób, jaki bym chciał.

- Imperium... - szepnął Rzeczpospolita.

- Odpoczywaj. Gdy wyzdrowiejesz będę musiał zarządzić, cóż z tobą począć.

- Zrobię to o co prosisz...

Zdradzony ( RON X IR )Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz