𝐜𝐡𝐚𝐩𝐭𝐞𝐫 𝐭𝐰𝐨

1K 52 18
                                    

2. NOWA GITARZYSTKA

Kiedy Julie poszła spać, Eleanor spodziewała się kolejnej spokojnej nocy w samotności. Dostała natomiast trzech chłopców, którzy namawiali ją, by razem z nimi zwiedzała miasto. Upierała się, że wolałaby zostać w tyle, ale byli o wiele bardziej przekonywujący, niż jej się pierwotnie wydawało.

- Jeśli się zgodzę, nigdy więcej mnie nie zapytasz? - jęknęła, poddając się im.

- Żadnych obietnic. - uśmiechnął się Luke, po czym wszyscy przeteleportowali się ze studia do The Orpheum. Eleanor spojrzała na chodnik i usiadła na skraju dachu obok Alexa. Była tu na kilku koncertach, odkąd zmarła, ale nigdy nie poświęciła czasu na oglądanie ludzi poza salą.

- Wiem, bycie martwym nie jest idealne, ale za to transport to łatwizna. - zauważył Luke.

- Zdecydowanie nieoczekiwany bonus. - odpowiedziała Eleanor, nie odrywając wzroku od migających świateł i znaków oświetlających miasto.

- Może dla ciebie. Zgubiłem koszulkę! - Reggie narzekał, wskazując swoją na nagą klatkę piersiową. Pozostała trójka odwróciła się do niego z wątpliwymi spojrzeniami, po chwili koszula pojawiła się znikąd.

- Nieważne, już tu jest.

- Dobra, to co tu robimy? - zapytał Alex i wskazał na znak nad nimi. - Kolejne bolesne przypomnienie, że nigdy tu nie graliśmy? Dzięki, Luke.

- Chłopaki, to nie koniec! - Luke rozpromienił się, przenosząc grupę na ziemię. - Mówię wam, że dostaliśmy drugą szansę. Znajdźmy muzykę. Zobaczmy, ilu klubów zaliczymy przed wschodem. Jestem pewien, że Eleanor zna wszystkie najlepsze miejsca.

Dziewczyna uśmiechnęła się, słysząc ten komentarz. Była zaskoczona, że ​​jej dni wędrowania bez celu z koncertu na koncert opłaciły się.

- Cholera, zrobimy to porządnie. Nie uwierzycie, jak bardzo zmieniła się muzyka w ciągu ostatnich dwudziestu pięciu lat. Poczekaj, aż usłyszysz 100 Gecs.

- Sto czego? - zapytał Reggie, zwalniając tempo, aby dopasować się do jej prędkości.

- Och, zobaczysz.

Gdy grupa szła ulicą, Eleanor starała się jak mogła nadążać za nimi, jednocześnie trzymając głowę nisko, unikając twarzy każdej przechodzącej osoby. Wiedziała, że żadna z tych osób nie byłaby kimś, kogo znała lub rozpoznawała ze swojej przeszłości. Nie jest to szansa, z której byłaby skłonna skorzystać. A przynajmniej jeszcze nie teraz.

│█║▌║▌║ ║▌║▌║█│

Był już świt, gdy Eleanor i chłopcy wrócili przed studio. Grupa stała przed białymi, drewnianymi drzwiami, gotowa do snu po całonocnej nieobecności.

- Wiem, że powiedziałaś, że duchy nie muszą spać, Eleanor, ale jestem wyczerpany. - sapnął Alex, który miał zamiar otworzyć drzwi.

- To znaczy, technicznie możesz to robić.

- Czekajcie! - Luke syknął, unosząc rękę, by powstrzymać Alexa przed wejściem. - Posłuchaj. To Julie.

Dźwięk fortepianu przenikał z wnętrza, a wkrótce potem głos Julie. Duchy słuchały z zachwytem, ​​zaskoczone jej talentem, gdy Julie wlała w piosenkę cały swój ból i emocje z ostatniego roku.

Na ostatnim refrenie cała czwórka weszła do studia, stając cicho za Julie. Ostatni akord zabrzmiał z fortepianu, zaraz potem dziewczyna przycisnęła do piersi kartkę z nutam.

Alex zaczął się do niej zbliżać, ale szybko został zatrzymany przez Luke'a, który pociągnął go z powrotem za ramię i wyprowadził z powrotem na zewnątrz.

𝐠𝐡𝐨𝐬𝐭𝐢𝐧𝐠 [reggie peters] ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz