24. Głupie pomysły

206 15 2
                                    

POV Kastiel

Siedziałem na łóżku wśród licznych pudeł, które czekały na rozpakowanie. Musiałem znaleźć jakąś pracę żeby jak najszybciej spłacić dług rodzicą.
Z moim temperamentem i nerwami nawet nie myślałem o kawiarniach i tego typu rzeczach. Potrzebowałem łatwej, szybko zarobionej kasy tak żeby skupić się też trochę na zdaniu matury i szkoły.

Narkotyki zawsze były dobrym źródłem zarobku, jednak bałem się że takimi akcjami stracę Ellie. Pomyślałem o mojej dawnej ekipie. Wiktor owego czasu brał udział w nielegalnych walkach organizowanych w sąsiednim mieście. Pamiętam, że zarabiał on pół kafla za dobrze obstawioną walkę, więc jakiś pomysł to był.

Była już 21, jednak stwierdziłem, że nie ma na co czekać. Ubrałem się w dres, nasunąłem kaptur i wyszedłem na przystanek. Po 15 minutach byłem na miejscu. Szlajałem się blokowiskami, ponieważ zupełnie zapomniałem gdzie takie walki miały miejsce. Oświeciło mnie, że był to budynek do którego wchodziło się przez ciasną tylną uliczkę przy śmietnikach.

Zapukałem do drzwi. Po kilku sekundach wielki mężczyzna uchylił je i zapytał w bardzo niekonwencjonalny sposób czego chce. Oznajmiłem mu, swój cel na co on pokiwał głową i wpuścił mnie do środka.

Z zewnątrz było to niepozorne miejsce, jednak w środku poza unoszącym się zapachem marihuany i alkoholu było mnóstwo ludzi ewidentnie niższej rangi społecznej.
Skarciłem się w duchu na myśl co robię, jednak musiałem mieć te pieniądze bo inaczej wylądowałbym pod mostem.

Wbiłem do zatłoczonej sali gdzie dwójka mężczyzn naparzała się w prowizorycznej klatce.
Wziąłem duży wdech, ominąłem wszystkich i dostałem się do "biura".

- Nie przyjmuje teraz.. - mruknął bogato ubrany mężczyzna ze złotymi sygnetami na palcach.

- To niech mi Pan powie u kogo mogę się zapisać na walkę?

- A chcesz walczyć? - zapytał unosząc głowę znad papierów i  przelatując mnie wzrokiem.

- Inaczej bym o to nie pytał nie? - mruknąłem zirytowany.

- Całkiem pokaźny jesteś. Umiesz się bić?

- Nie wiem czy umiem czy nie, muszę zarobić...

- Zasady mamy takie... - chrząknął - jak wygrasz walczysz dalej, jak przegrasz wylatujesz stąd i nie dostajesz kasy. Zrozumiałeś?

- Taa..

- Stawaj tu - wskazał mi wagę na której od razu stanąłem.

- Jutro o 22. Wystawimy Cię na jedną walkę narazie. Jak wygrasz, po jutrze masz kolejną. Dawaj stówę zaliczki, żebyś mnie nie ocyganił. Nie lubię mieć nieścisłości w grafiku.

Parsknąłem i wyjąłem portfel z kieszeni.

- Jak masz na imię?

- Kastiel...

- Obyś umiał obijać mordy - mruknął i wrócił do liczenia stosów pieniędzy, które leżały na jego biurku.

Wróciłem do domu około 22.30. Wrzuciłem do plecaka książki na jutro i poszedłem spać. Rano standardowo poszedłem do szkoły.

- Kastiellloo - Ellie krzyknęła z końca ulicy.

- Hej Mała - złapałem ją za talię i pocałowałem czule.

- Jak tam przeprowadzka?

- Dobrze - objąłem ją i ruszyłem ku szkole - ej, prawie zapomniałem... Masz - podałem jej klucze do ręki.

- Co? Czemu mi je dajesz?

- Będę się bezpieczniej czuł jak też będziesz je miała. Naprawdę. I tak to mieszkanie jest tylko moje - uśmiechnąłem się na co ona rzuciła mi się w ramiona.

TEACH ME HOW TO LOVE || Kastiel X Reader ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz