Minął kolejny tydzień szkoły. Mojej mamy nadal nie było, co oznaczało, że póki co miałam prawo robić wszystko co mi się podoba.
Chodziło dużo plotek, że w sobotę miała być impreza nad jeziorem. Po ostatnich wydarzeniach postanowiłam, że chyba sobie odpuszczę zwłaszcza, że laski również nie chciały iść, a to umocniło mnie w moim przekonaniu.
Do czwartku moja szkoła obchodziła jakiś jubileusz. Oznaczało to, że lekcji praktycznie nie było, a nawet jeżeli to tylko do 11 rano. Każdy z nas był zadowolony z biegu zdarzeń, gdyż mogliśmy w końcu odpocząć.
Było sobotnie popołudnie. Lysander napisał do mnie o spotkanie. Szczerze, zdziwiło mnie to strasznie, ale nie miałam serca mu odmówić.
Umówiliśmy się na obiad, więc przyszykowałam się i wyszłam.
Spotkaliśmy się przy parku i od razu poszliśmy coś zjeść. Jako iż była pora akurat kolacyjna padło na burgery.
- Lys, tak właściwie czemu mnie zaprosiłeś? - zapytałam gryząc frytkę.
- Chce Cię prosić o pomoc - słysząc to wystraszyłam się.
- Coś się stało? - zapytałam zmartwiona i odłożyłam widelec z połową frytki.
- Chyba Kastiel niczego się nie nauczył po ostatnim razie. - powiedział.
- Czekaj czekaj, o czym mówisz?
- Od wczoraj nie mogę się do niego dodzwonić. A na story jednego z tych jego super kumpli było go widać.
- Nie gadaj... - słysząc to odechciało mi się nawet jeść - Czemu akurat do mnie zadzwoniłeś, chłopaki z zespołu może by bardziej pomogli.
- Kastiel bardzo Cię lubi, ufa Ci. Podobasz mu się najwyraźniej... - powiedział szeptem.
- Kurde... - zamyśliłam się na co Lysander kontynuował.
- Wiem, że to tylko przyjaciel, ale traktuje go jak brata. Nawet bym się odważył powiedzieć, że jest mi bliższy niż Leo - mówiąc to głos chłopaka lekko zadrżał.
Dotknełam jego ramienia. Na co on przytulił się i mocno zacisnął na mnie dłonie. Poklepałam go po plecach delikatnie aby dodać mu otuchy.
- Jak mam Ci pomóc? Nie wiemy nawet gdzie jest - powiedziałam zmartwiona.
- Napewno będzie na tej imprezie dziś.
- To jest jakiś trop. Może spróbuje zadzwonić do niego co? - zapytałam wyjmując telefon z torebki.
- No spróbuj...
Wybrałam jego numer i zadzwoniłam.
Nie udało mi się usłyszeć ani jednego sygnału, co musiało oznaczać, że pewnie rozładował mu sie telefon.- Kurde no... - oparłam ręce o stół.
- Zjedzmy do końca i pójdziemy w stronę tej imprezy.
Pokiwałam głową i dokończyłam posiłek. Gdy zjedliśmy ruszyliśmy nad jezioro.
-Sugerujesz, że od wczoraj nie było go w domu? - zapytałam Lysandra.
- Tak podejrzewam.
- A co z psem?
- Ma drzwiczki dla psów wmontowane w drzwi na taras. Myślę że daje sobie jakoś rade.
Pokiwałam głową i zadzwoniłam ponownie.
- Na marne dzwonisz. Nie odbierze.
- Warto spróbować...
Szliśmy dalej, a na dworze zdarzyło się już zciemnić. Żeby dostać się na teren imprezy trzeba było przejść przez gęstwinę traw i krzewów. Nie miałam ochoty tam iść, ale nie mogłam zawieść Lysandra, w tym bardziej Kastiela.
![](https://img.wattpad.com/cover/228651677-288-k766044.jpg)
CZYTASZ
TEACH ME HOW TO LOVE || Kastiel X Reader ||
Hayran KurguNowa dziewczyna w szkole... Czy przeprowadzka okazała się napewno dobrym pomysłem? A może najlepszym jaki był możliwy. Zapraszam na pseudo pamiętnikową opowieść, która nie będzie normalna. 🌺🌺🌺🌺🌺🌺🌺🌺🌺🌺🌺🌺🌺 Historia o nauce kochania i ro...