28. Amnezja

172 11 15
                                    

POV Kastiel

Dzwoniący telefon wybudził mnie ze snu. Nie patrząc nawet na wyświetlacz odebrałem go.

- Przykro nam, ale nie udało się uratować pacjenta. Robiliśmy wszystko co w naszej mocy - słysząc to rzuciłem telefonem o ścianę i wstałem panicznie z łóżka. Łzy zalały całą moją twarz.

Obejrzałem się szybki po pokoju i wzrokiem napotkałem Ellie.

- Ellie... Dzwonili do mnie... - szturchnąłem ją w celu wybudzenia jej.

Nie budziła się, a na dworze zaczęły rozbrzmiewać się okropnie głośne syreny ambulansów.

- Ellie? O k*rwa, nie nie nie - odsłoniłem jej wiodkie ciało.

Leżała we swojej własnej krwi, która leciała z rany na głowie. Zupełnie jak Lysandrowi w dzień wypadku. Zacząłem wołać o pomoc, lecz nikt się nie zjawiał.

- Obudź się, no weź - położyłem ręce na jej klatce piersiowej i zaczęłam reanimacje.

W momencie wszystko zniknęło. Pojawiłem się w czarnym pomieszczeniu z jednymi drzwiami, które od razu się otworzyły.

- I widzisz. Nie masz już nikogo, jesteś sam jak palec! - był to głos mojego ojca - nie masz ani rodziny, ani przyjaciół. Każdy Cię nienawidzi!

- Kastiel!!

- Ale ja jestem już lepszym człowiekiem niż kiedyś - powiedziałem agresywnie.

- Obudź się nooo...

- Nie jesteś i nigdy nie będziesz. Każdy Cię nienawidzi!

- Kasi!

Obudziłem się i jak oparzony usiadłem na łóżku. Czułem zimne łzy, które zastygały na mojej rozgrzanej skórze.

- Jest okej wszystko, patrz jestem tu - dotknęła mojego spoconego policzka.

- Ty, też zginęłaś przeze mnie...

- Przecież jestem tutaj i nigdzie nie idę - przytuliła mnie - o skarbie.

Uspokoiłem się w chwilę w jej ramionach i spojrzałem na zegar. Była 5.30, a mój organizm po takiej dawce emocji nie miał już zamiaru iść spać.

- Wracamy spać? - zapytała mnie zmęczona.

- Ja już nie dam rady. Pójdę z Demonem, ogarnę mieszkanie i zrobię śniadanie wracaj spać jeszcze - nachyliłem się nad nią i pocałowałem jej ciepłe czoło.

Dziewczyna pokiwała głową i odwróciła się w stronę ściany. Uśmiechnąłem się pod nosem widząc jaka piękna jest, nawet z rana.

- Chodź Demon - zawołałem psa.

Ubrany w dres wyszedłem na zimny i ciemny dwór. Słońce wstawało zazwyczaj około 6.50, więc póki co nie mogłem na nie oczekiwać. Wybrałem numer do Rosalii i nie myśląc o godzinie zadzwoniłem do niej.

- Kasi? Co jest - zapytała ziewając.

- Jesteście tam? - zapytałem spuszczając psa ze smyczy.

- Tak, jesteśmy. Śpi jeszcze, nie bój się. Dam ci znać obiecuję .

- Wiesz, że nie przestanę się bać dopóki się nie obudzi.

- Wiem Kastiel. Przyjechali do nas rodzice Lysa, więc nie jesteśmy sami.

- Okej, dzwoń od razu jak coś.

TEACH ME HOW TO LOVE || Kastiel X Reader ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz