12. Na złej i dobrej drodze

371 18 10
                                    

- No to zaczynamy z tej mniej miłej strony.

Kastiel spojrzał na niego zabójczym wzrokiem.

- Odwal się raz na zawsze, już mi dowaliłeś kiedyś, czego jeszcze chcesz? - wyrwał się z jego chwytu.

- Tego, że miałem Cię za przyjaciela, a ty jednej nocy znajdujesz sobie nowych innych znajomych, zostawiasz moja siostrę pół nagą pod drzwiami i uważasz, że nic się nie stało - wysyczał mu prosto w twarz.

-  Zapomnijmy o sobie i tak będzie lepiej.

- Myślisz, że tak po prostu Ci wybaczę?
Pójdę w inną stronę i zapomnę o tobie?

- Może powinieneś, bo ja z takim ścierwem się nie zadaje - powiedział Kastiel zmierzył go wzrokiem z góry do dołu. Już miał odchodzić gdy Wiktor chwycił chłopaka za bark i odwrócił do siebie. Proste uderzenie padło idealnie w nos Kastiela sprawiając, że od razu polała się krew.

- Ej zostaw go - krzyknęłam i ruszyłam w stronę chłopaków gdy zatrzymała mnie Samanta.

Cała nasza ekipa w momencie została zabarykadowna przez ich grupkę.

- Laska daj spokój, niech się pobawią - zaśmiała się wbijając neonowe szpony do mojego boku.

Kastiel po oberwaniu w nos doznał serii ciosów w inne miejsca. Klęczał oparty o chodnik ocierając kapiący nos.

- No i co zmęczyłeś się? -mówiący to Wiktor dotknął go butem.

W tym momencie Kasi podciął chłopakowi nogi i przewrócił go okładając pięściami.

- Czemu na to pozwalasz, przejrzyj na oczy. Oni się pozabijają - krzyknełam Samancie popychając ją.

Dziewczyna oddała mi na tyle mocno, że upadłam na piach i widząc, że jej brat przegrywa poszła w stronę Wiktora.

- Dość już tego idioci. Koniec! - krzyknęła na nich próbując ich rozłączyć.

Nikt jej nie słuchał, więc sprzedała Kastielowi potężnego kopniaka w brzuch i odciągnęła swojego brata. Ja w tym czasie dobiegłam do ekipy i próbowałam dojść do Kastiela.

- Ej co tam się dzieje! - usłyszeliśmy jakiś niski głos.

Leo zdążył tylko wciągnąć Kastiela za swoje plecy i ukryć go w miarę.

- Nic Panie Władzo! Inne poglądy, mała kłótnia i te sprawy - powiedział pewnie Matt.

- Biliście się tu? - podejrzanie zapytał.

- A co Pan wymyśla. Oczywiście, że nie. Tak jak mówie, mała kłótnia nic więcej.

- Wracajcie do domu dzieciaki i nie szwendajcie się tak wieczorami.

Po tym jak policjanci poszli rozeszliśmy się szybko. Kastiel ledwo kontaktował. Prowadził go Lysander obejmując jego plecy i asekurując bok.

Ręką Kastiela obejmowała jego brzuch, nie rozluźniając się nawet na chwilę.

- Czekaj chwilę - powiedział do Lysandra słabym głosem kucając na chodniku.

Opadł na tyłek, a następnie usiadł rozkrokiem uginając kolana.

Zacisnął oczy i wziął duży drżący wdech.

- Hej, jak się trzymasz? Oddychaj spokojnie. Wdech i wydech - kucnełam przed nim i podniołam lekko jego buzię.

- Średnio - mruknął i przetarł nos z którego znów zaczęła lecieć krew.

- Kurwa, dajcie chusteczkę jakąś - krzyknęłam do ekipy.

TEACH ME HOW TO LOVE || Kastiel X Reader ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz