8. Wakacje

451 17 42
                                    

Heloł 😏

Żeby rozweselić wam ten szary i trudny początek roku szkolego, zapraszam was na kolejny rozdział o bardzo miłej tematyce.
Mam nadzieję, że czytając to poczujecie klimacik. 😏😎🍹

______________________________________

Szczerze?
Ostatni miesiąc szkoły minął jak z bicza trzasnął. Pogoda zaczęła dopisywać, a dni stawały się coraz dłuższe.
Ostatnie dni szkoły, jak każdy spędzaliśmy poza szkołą celebrując słoneczną pogodę.

Na początku lipca zebraliśmy ekipę i zorganizowaliśmy wyjazd nad morze.

Moja mama była najcięższym przeciwnikiem do zgodzenia się. Błagałam ją dniami i nocami, aż w końcu za namową Rosalii zgodziła się.

W dzień wyjazdu wstałam na tyle wcześnie żeby dopakować te rzeczy, które mogłam włożyć do podręcznej torebki. I przygotować się na spokojnie do podróży.

Byłam umówiona z wszystkimi na dworcu kolejowym o 7.30. Póki co było po szóstej więc nadal byłam w dobrej sytuacji.

Ubrałam się w białą lekką sukienkę i zeszłam zjeść śniadanie.

Ogarnięta wsiadłam z mamą do auta.
Ona odwiozła mnie aż pod samo wejście dworca gdzie wycałowała mnie i nagadała jak bardzo mam uważać.

Dałam jej ostatecznego buziaka w policzek i wysiadłam z auta.

Nie wiedziałam czy czekać na zewnątrz czy wchodzić do środka. Napisałam więc na grupie, lecz tylko Kastiel wyświetlił, ale nie odpisał...

- E mała, co za słaba jesteś żeby tą torbę wnieść? - ktoś krzyknął z góry schodów.

Podniosłam lekko głowę i ujrzałam czerwoną czuprynę śmiejącą się ze mnie.

- No weź! - tupnęłam specjalnie nogą.

Kastiel zbiegł szybko po schodach i złapał mnie w objęcia unosząc lekko.

- Tęskniłem wiesz? Twoje towarzystwo uzależnia - mówił mi kręcąc się ze mną na rękach.

- To mój urok osobisty - zarzuciłam włosami i stuknęłam nogą w walizkę.

- Pff, czyli jednak... mięczak - zaśmiał się chłopak i wniósł mi walizkę na półpiętro bez żadnego problemu.

Większość osób już czekała na ławce przy peronie. Jechała nas dziesiątka. Rosalia, Leo, Violetta, Melania, Lys, bliźniaki, Iris, Kastiel no i jako dziesiąta ja.

Morze nie było stosunkowo daleko.
Jak informowała nas tablica odjazdów i przyjazdów czekała nas 4 godzinna podróż.

Gdy już wsiedliśmy do pociągu zaczęliśmy dyskutować o podziale pokoi.
Doszliśmy do wniosku że, Kasi i Lys razem, ja z Iris, Violą i Mel, Rosalia z Leo, a bliźniaki razem.

- Ja to bym coś zjadła - rzuciła nagle ni stąd ni z owąd Rosalia.

Każdy z nas, albo zaczęła się śmiać, albo walną face palma.

- Nie no, a tak na serio to ja też - podłapałam propozycje dziewczyny.

Każdy z nas pochylił się nad telefonem i szukał czegoś co nada się na śniadanie.

- Ej, a może taki bar kanapkowy niedaleko plaży? - zapytał Alexy.

- W sumie wydaje mi się, że będzie to najlepsza opcja, bo mamy zakraterownie dopiero o 12, a ta knajpa jest blisko bardzo. - dodała Iris.

Każdy z nas się zgodził.
Po 4 ciężko wysiedzonych godzinach podekscytowani wyszliśmy z pociągu.

- Jezuuu, ale się cieszę - skakałam jak nienormalna wokół ekipy.

TEACH ME HOW TO LOVE || Kastiel X Reader ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz