Pov. Kokichi
Jak saihara nie przychodził od minuty albo 2 to zdecydowałem że pójdę. Wyszedłem już z domu shuichiego aż nagle poczułem jak ktoś od tylu mnie do siebie przyciąga i przykłada mi coś do szyi.
- PUŚĆ MNIE!-zaczełem się drżeć najgłośniej jak mogłem.
- cicho gówniarzu- przez te słowa poczułem że to nie saihara.
-...- byłem przerażony.Ten gościu który mnie złapał zaczął ciąć mi gardło.
No i pewnie sobie teraz myślicie że na ulicy ludzie zaczęliby na to reagować. No tylko szkoda że shuichi mieszka na totalnym zadupiu.
Moja szyja była cała w krwi. Nawet nie wiem jak ja dalej utrzymywałem przytomność.
Nagle tego typa pociągnęło coś do tyłu, takim właśnie sposobem wylądowałem na chodniku.
Popatrzałem w bok i zobaczyłem shuichiego który się bił z tym gościem. Bałem się że shuichiemu może coś się stać. Zobaczyłem że shuichiemu wypadł scyzoryk i leżał na chodniku koło mnie. Szybko go podniosłem.
-shushu!- krzyknąłem żeby shuichi zwrócił na chwilę na mnie uwagę.
Gdy shuichi obrócił się w moją stronę to rzuciłem mu scyzoryk.
Shumai szybko złapał broń i wbił ją w gardło tego gościa. Shushu zaczął go dźgać, aż gościu stracił przytomność jak nawet nie życie. Odrazu shuichi do mnie podszedł, podniósł mnie, i zaprowadził do domu. Kiedy byliśmy w domu shuichi posadził mnie na blat w kuchni, sięgnął po apteczkę, i zaczął mnie obandażowywać.
-shushu twój nos...-powiedziałem cicho.
-cicho teraz ty jesteś ważniejszy- powiedział wycierając rękawem krew ze swojego nosa.
-przepraszam...-powiedziałem.
-za co ty niby przepraszasz?- zapytał.
- za to że przeze mnie musiałeś się bić z tym gościem- powiedziałem odwracając od niego wzrok.On nic mi nie odpowiedział. Poprostu mnie przytulił.
- kocham cię i zawsze będę cię chronić. Dlatego mnie nie przepraszaj -powiedział całując mnie u czoło.
- j-ja ciebie też kocham shumai- powiedziałem.Koniec 20 rozdziału. 299 słów.
CZYTASZ
Prawda Czy Fałsz (pregame saiouma)
Fiksi Penggemarshuichi saihara ma opresję na punkcie jego najlepszego przyjaciela z klasy, kokichiego oume. Lecz pewnego razu zaszedł za daleko.