Carter krzątał się dookoła truchła, żeby dowiedzieć się czegokolwiek odnośnie potwora. Czuł się mocno otumaniony tym, ze dookoła niego było tyle niesamowitych istot, a on nie może w pełni się na nich skupić i przebadać ich. Fascynacja wszystkim zaczęła przeradzać się we frustrację, która nie miała za bardzo ujścia. Dobił go widok trytona, który przytulał się o pirata, który też go zaciekawił, ale teraz go po ludzku wkurwiał, bo zaczął widzieć w nim swojego rywala o uwagę Thaumasa. Nie postrzegał trytona jako obiektu seksualnego, ale nie ukrywał, że wizualnie mu się podobał.
Nie wiedział ile czasu spędził przy truchle, ale postanowił zacząć go kroić na części, żeby przebadać go dokładnie, bo czasu miał więcej niż się spodziewał. Wyjął nóż zza paska i zabrał się za dzielenie poszczególnych partii ciała. Chciał zacząć od ubrudzenia sobie rąk, żeby później na spokojnie zanotować wszystko w swoim zeszyciku.
W tym samym czasie, ale innym miejscu tryton był przesłuchiwany przez kapitana, żeby ten mógł się dowiedzieć cokolwiek na temat sytuacji, która miała miejsce przy strumieniu. Nie do końca wierzył w to, że Thaumas nie maczał swoich palców w przywołaniu stwora.
-Ale skąd ja miałem go ściągnąć?! Ten potwór nie jest morski, nie mam z nim nic wspólnego!-Thaumas zaczął się irytować coraz bardziej. Ogólnie był spokojną osobą, ale miał już serdecznie dość krzyczącego kapitana, który zachowywał się według niego kompletnie irracjonalnie.
Ross stał oparty o drzewo i nie odzywał się ani słowem. Nie czuł potrzeby się w to mieszać. Już dość zmieszany był tym co wydarzyło się nad strumieniem plus wciąż dzwoniło mu w uszach po tym jak tryton zaczął krzyczeć. Pirat nie znosił odczuwać zbyt dużej ilości uczuć. Wolał myśleć zadaniowo, chłodno, krok za krokiem do celu. Teraz wszystko zaczęło się mieszać. Miał się zaopiekować trytonem i nawet mu to wyszło, ale czuł, że serce mu jednak za szybko bije, gdy był koło trytona. Obawiał się tego co może się dalej dziać, jeśli Thaumas będzie tak blisko niego. Miał wrażenie, że cały świat wodzi go na pokuszenie. Po klasztornych naukach nie pozostało mu wiele w głowie, bo uważał całą swoją wiarę za jeden wielki teatrzyk, żeby określone jednostki mogły się bogacić, a resztę było łatwiej grabić. Wiedział doskonale, że jest hipokrytą, bo sam robi dokładnie to samo jako pirat, ale miał wrażenie, że przynajmniej nikogo nie oszukuje, nie jest wilkiem w owczej skórze. Jednak dwóch mężczyzn nie powinno być ze sobą, a tym bardziej z różnych gatunków-pamiętał te nauki aż za dobrze, tak jak wiele kar cielesnych, których doświadczył.
Z jego głębokich rozmyśleń wyrwał go krzyk trytona, który naprawdę miał serdecznie dość wywodów kapitana.
-Oczywiście, bo przecież miałem w tym interes, żeby tamten bydlak rozszarpał również mnie, bo przecież ból i cierpienie SWOJE to ja przecież uwielbiam-Thaumas zaczął się powtarzać, ale frustracja sięgnęła zenitu.
-Słuchaj rybcia... Koło ciebie ciągle dzieje się coś złego. TYLKO KOŁO CIEBIE I KOŁO ROSSA-i wtedy kapitan popatrzył na pirata z wyrzutem w oczach.
-Psia krew...-Ross westchnął i powoli się wyprostował.-Skąd miałem wziąć takiego potwora? Że niby co? W kieszeni go noszę-zaczął delikatnie ironizować, co spotkało się z oburzeniem ze strony kapitana.- Robilem co miałem zrobić i to bydle wylazło i tyle. Skąd, jak, po co? Nie wiem. Spytaj naszą chodzącą encyklopedie, może on cokolwiek będzie wiedzieć-Alexander zaczął kląć pod nosem i po prostu poszedł bez słowa.
-Nie mogłeś wcześniej tego powiedzieć i uwolnić nas od tego dupka?-tryton również był zdenerwowany i co paradoksalne skuteczność słów Rossa go jeszcze bardziej zdenerwowało.
Pirat jedynie westchnął.
-Uspokój się. Masz święty spokój? Wszystkie kończyny? To weź się zamknij. W uszach mi dzwoni od twojego darcia mordy-pirat był coraz bardziej zirytowany. Drażnił go ból głowy, jakieś dziwne pretensje i jego uczucia. Chciał się od tego odciąć i wrócić do "starego siebie", i przestać odczuwać emocje.
Thaumas się zaczerwienił i obrócił dramatycznie na prowizorycznym stole. Szargały nim bardzo silne emocje, tak jak resztą załogi. Miał dość. Odległość od morza też zaczęła mu dokuczać.
-Idź sobie skoro tak bardzo ci przeszkadzam, szkoda, że przy strumieniu ci nie przeszkadzałem-Ross westchnął i sobie poszedł. Tryton poczuł się jeszcze bardziej wybity ze spokoju. Kompletnie nie rozumiał jak człowiek może opierać się jego urokowi.
W jakiś sposób poczuł się też zraniony i porzucony. Adrenalina zaczęła z niego schodzić i powoli czuł się coraz bardziej zmęczony. Usnął zwinięty na stole, bo był skrajnie wyczerpany.
W tym samym czasie w innym miejscu kapitan wydzierał się na badacza, a Ross próbował uspokoić siebie i swoje emocje.
CZYTASZ
Mermaid and pirates-yaoi - ZAKOŃCZONE
FantasyZałoga piratów poszukuje tajemniczych artefaktów, które umożliwią ich kapitanowi władzę nad morzami i wszystkimi istotami morskimi. Jednak, żeby dotrzeć do celu będą potrzebować syreny... #171 fantastyka 25.01.2021 #156 fantastyka 18.02.2021 #149 fa...