8. Nieoczekiwany ratunek

435 38 3
                                    

Thaumas leżał z zamkniętymi oczami i oczekiwał na cios. Niespodziewanie usłyszał krzyki miedzy piratami.
Uchylił oczy, a przed nim rozegrała się scenka jak Ross i Carter wraz z synem kapitana zaczynają krzyczeć na kapitana, którego twarze robiła się ciąż bardziej czerwona, a kije uderzał w swoją dłoń.
-Zobacz jak już wyglądają jego nogi, przecież jego skóra jest strasznie delikatna i może się wykrwawić. To co ma na nogach już może go zabić-syn kapitana coraz bardziej się denerwował.
-To morskie stworzenie, kapitanie. On tego nie przeżyje-Carter patrzył z przerażeniem na trytona.

Ross zaczął po prostu klnąc pod nosem i podszedł do trytona. Poprawił jego koszulę, żeby zakryć mu lepiej tyłek.
-Za chwilę się tobą zajmę. To co zrobiłeś było głupie-zaczął kręcić głową, ale uśmiechnął się do trytona i puścił mu oczko.
Podniósł go i posadził na tyłku, a Carter podał mu prowizoryczne bandaże po czym wrócił do kapitana i jego syna.

Ross zaczął wyciągać jakieś drobne kamyczki i patyczki z ran trytona. Każdy ruch był zwieńczony syknieciem trytona.
Thaumas popatrzył mu w oczy.
-Nie żałuje tego co zrobiłem, zrobiłbym to jeszcze raz-Ross się uśmiechnął.
-Ale nie próbuj, bo następnym razem możliwe, że cię nie uratujemy. Wkurwiłeś kapitana już wystarczająco-Ross popatrzył na niego ze diabelskimi ognikami w jego oczach.

~~~~

Minęła dość długa chwila, kapitan gdzieś poszedł z synem, ale ich krzyki niosły się dalej. Carter i Ross w stu procentach skupili się na tym, żeby zająć się odpowiednio ranami trytona. Delikatnie rzecz ujmując, atmosfera nie była najlepsza, prawie wszyscy byli spięci. Prawie, ponieważ Thaumas skupiał się na bólu i na coraz większej potrzebie pójścia spać.
Carter miał rację, rany na jego nogach krwawiły obficie i mieli problem z Rossem, żeby opanować krwotok.
W pewnym momencie tryton wyciągnął ręce przed siebie i objął Rossa.
-Zimno... i spać...-zaczął ziewać i wtulać się w pirata.
Carter popatrzył na nich z lekkim błyskiem zazdrości w oczach, a Ross się spiął-nie chciał powtórki z rozrywki z powodu zazdrości kapitana.
Dosłownie chwilę później pojawił się kapitan i jego syn. Alexandrowi, kapitanowi, prawie wyskoczyła żyłka na czole, gdy zobaczył usypiającego trytona. Carter zerwał się od razu na nogi i podbiegł do kapitana.
-Jest z nim źle. Traci przytomność i spada mu temperatura-nim kapitan zdążył się odezwać to Carter kontynuował-nie, nie możemy dać go koło ogniska, bo jego stan się pogorszy i może tego już naprawdę nie przeżyć-Carter zaczął się drapać po czole i czekał na jakaś reakcję kapitana.
Alexander jedynie westchnął, zastanawiał się nad czymś.
-Czyli co, do licha? Ktoś ma go grzać? -Kapitan zaczął się śmiać, ale gdy Carter nie zmienił wyrazu swojej twarzy, to spoważniał i zaczął się znów zastanawiać.
-Dobra, psiamać... Zróbcie jakiś namiot i Ross może go grzać. Ja nie będę się przegrzewał dla jakiejs wywłoki-Carter od razu pobiegł, żeby poinformować Rossa, a pozostali piraci dostali zadania, żeby zrobić prowizoryczny namiot.
Gdy wszystko było gotowe, to Carter położył jakaś skórę w namiocie, żeby od ziemi nie było zimno.
Ross delikatnie przeniósł śpiącego już trytona do wnętrza namiotu.

~~~~
Dzisiejszy post znacznie krótszy, ale wciąż nie mogę wyjść spod wrazenia. Licznik wyświetleń przekroczył 100, a gwiazdek tez przybywa ❤️ Dziękuje za to bardzo

Będę wdzięczna za komentarze z Waszymi przemyśleniami czy jakimiś pomysłami na dalszą akcję 😏 Z chęcią poczytam 😘

Mermaid and pirates-yaoi - ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz