11. Bliskie spotkanie przy strumieniu

428 33 2
                                    




Thaumas siedział spokojnie na kawałku skóry i rozglądał się po obozowisku. Zdawał sobie doskonale sprawę, że najchętniej by go tu oskórowano i powieszono na drzewie. Czy im się dziwił? Absolutnie nie. Wiedział, że był postrzegany jako drapieżnik . Niewiele się to mijało z prawdą, ale nie oznaczałoby, że zabije wszystkich, chociaż by chciał.

Kapitan dalej perswadował Rossowi, że musi zmanipulować trytona, aby powiedział jak najwięcej odnośnie artefaktu. Pirat niewiele robił, niczego nie potwierdzał. Trudno było z niego cokolwiek wyczytać. Carter, który podsłuchiwał stwierdził, że się wtrąci, aby mogli ruszyć dalej. Miał wrażenie, że Thaumas będzie mniej zagrożony jeśli będą w ruchu.

-Kapitanie, namiot złożony, możemy ruszać dalej-kapitan jedynie mruknął coś co mogło oznaczać wszystko, ale już nie odezwał się do Rossa.

Zostawił ich i poszedł w kierunku trytona.

-Tak jak obiecałem rybko, będę cię dziś niańczyć, trzymaj się-włożył jedną rękę pod zgięcie kolan, a drugą złapał za plecy, żeby wygodnie go podnieść i trzymać.-Ruszamy suczysyni-Alexander ryknął na resztę załogi i zaczął iść w sobie znanym kierunku.

Dosłownie po chwili podbiegł do nich Carter z mapą i kompasem, żeby kierować wyprawą. Ross jeszcze rozglądał się dookoła, gdy niemalże wszyscy już byli w pochodzie, żeby sprawdzić czy nic cennego nie zostało. Zabezpieczał również tył, aby nic ani nikt ich nie podszedł. O obcych ludzi co prawda się nie bali, ale dzikie zwierzęta były realnym zagrożeniem, które spokojnie mogły pozbawić dużą część załogi życia.

~~~

Tryton nie wtulał się w kapitana tak bardzo jak w Rossa, ale wciąż trzymał się blisko, bo nie chciał obić sobie tyłka podczas upadku. Sam kapitan był bardzo cichy i nie naciskał na żaden kontakt, co Thaumasowi dość odpowiadało. Spokojnie mógł podziwiać otoczenie i patrzeć na roślinność, której nie widział, bo nie występowała przy brzegu oceanu. Zachwycał się barwami oraz zapachami. Co jakiś czas pojawiały się istoty z pięknymi skrzydłami, które latały koło nich.

-Jak je nazywacie?-Thaumas był szczerze zafascynowany jak dziecko tym co widział.

Kapitan się jedynie zaśmiał i pokręcił głową.

-To motyle. Nic specjalnego, niedługo pewnie zdechną-wzruszył ramionami na tyle na ile pozwalał mu ciężar trytona.

Znowu między nimi zapadła cisza, której nikt nie zamierzał przerywać. Każdy z nich pogrążył się w swoich myślach. Jedynie Carter co jakiś czas korygował ich tor ruchu, dawał wskazówki odnośnie nawierzchni, aby się nie przewrócili. Pirat nie chciał mieć trytona z większymi obrażeniami ani wściekłego kapitana, który będzie na wszystkich wrzeszczał, a może też się stać agresywny.

~~~~

Po paru godzinach pochód został zatrzymany, aby każdy mógł na chwilę odpocząć, napić się czy coś zjeść. Kapitan jednak nie został przy wszystkich, ale poszedł z trytonem znacznie głębiej w dżunglę i zatrzymał się dopiero przy dość sporym strumieniu. Tryton poczuł się trochę zaniepokojony faktem, że są tak daleko od reszty i nie widzi nigdzie Rossa.

-Tutaj nikt nie powinien nam przeszkadzać-kapitan uśmiechnał się do Thaumasa i położył go blisko wody.-Zdejmiemy ci koszulę, może nawet będziesz mógł się zamoczyć w wodzie. Wcześniej zobaczymy twoje syrenie wdzięki-kapitan klęknął koło trytona i zdjął mu koszulę przez głowę.

Thaumas nie widział sensu w stawianiu się, ale też musiał sam przed sobą przyznać, że Alexander go podniecał. W szczególności ta władcza natura. Miał świadomość, że może go zabić w każdej chwili i jego myśli uciekały do osoby Rossa, ale zamierzał walczyć o swoje przetrwanie.

Kapitan zaczął gładzić skórę trytona, przesuwał swoją szorstką dłonią po miękkiej i bladej skórze klatki piersiowej, potem przesunął dłoń na biodro i zbliżył swoją twarz do twarzy Thaumasa. Polizał go po policzku, co trytonowi bardzo się skojarzyło to ze zwierzęciem. Jego oddech przyspieszył i nie do końca wiedział jak się zachować.

-Wcześniej byłeś odważny w słowach, a teraz zachowujesz się jak dziewica. Może twoje miłosne umiejętności są przeceniane...-kapitan uśmiechnął się kpiąco.

Tryton się zarumienił i zapowietrzył, gdy usłyszał te słowa. Dopiero po paru sekundach się uspokoił i doszedł do wniosku, że tak być nie może i jakiś tam kapitan, z niesamowitym darem co prawda, ale nie będzie go obrażać. Thaumas wbił się w usta kapitana, przygryzł jego wargę i próbował zaprosić swoim językiem język Alexandra do zabawy. Tryton wsunął swoją dłoń we włosy kapitana i przysunął się do niego bliżej.

Kapitan mruknął jedynie zadowolony i nie pozostał dłużny na tego typu zabawy. Zawisnął nad trytonem, a jego dłonie zaczęły wędrować w różne okolice. Pojedyncze muśnięcia jedynie nakręcały trytona, który coraz bardziej skupiał się na fizycznym odczuwaniu. Dosłownie po kilku minutach delikatnych pieszczot kapitan się odsunął z kpiącym uśmiechem.

-Chętna suka z ciebie, wypniesz się dla mnie ładnie? Bo trudno nie mieć przy takiej zdzirze twardego członka-tryton trochę zgłupiał. Nie do końca wiedział co zrobić, bo wybiło go to ze wszystkiego. Poczuł się urażony tym jak do niego podszedł kapitan, tak jakby wygrał coś udowadniając, że Thaumas może go pożądać. Może i był chętny, i trochę rozpływał się na myśl o twardym penisie w sobie, ale jego duma właśnie została uderzona. Nawet przebiegła mu myśl, że Ross by tak go nie potraktował.

Chciał już coś odpysknąć, ale usłyszeli trzaskające gałęzie, co sprawiło, że kapitan spiął się gotowy do obrony lub ataku jakby pojawiło się jakieś zagrożenie, powoli podniósł się znad trytona. Wyjął nóż z cholewki i zaczął iść w kierunku dźwięku. Po chwili usłyszeli głos Rossa.

-To tylko ja, kapitan jest potrzebny w obozowisku, bo Carter ma jakieś problemy z mapą-pirat pojawił się przed nimi z podniesionymi rękami, ale bacznie obserwował kapitana i trytona.

Alexander jedynie zaklął paskudnie pod nosem i kiwnął głową w kierunku trytona. Ross od razu zrozumiał o co chodzi i podszedł do Thaumasa.

-Weź go wykąp w tym strumieniu czy co. Jak skończycie, to przynieś go do obozowiska-pirat jedynie kiwnął głową. Ocenił wygląd trytona i już wiedział, że prawie tu do czegoś doszło.

Gdy Thaumas zauważył, że kapitan zniknął w gąszczu roślin, to rzucił się Rossowi na szyję i zaczął go całować po policzkach i szyi. Pirat nie do końca wiedział co powinien zrobić, co nie przeszkadzało trytonowi pójść dalej...


Całkiem długa przerwa ;-;
Ale jak uważacie, co zrobi Thaumas? I co w ogóle sądzicie o jego podejściu? I czego się spodziewacie po Rossie?

Mermaid and pirates-yaoi - ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz