16. Bałagan

207 20 2
                                    

Gdy Thaumas spokojnie drzemał wycieńczony po walce, Ross walczył sam ze sobą. Nauki klasztorne wryły się w jego mózg. Bycie zwykłym piratem było sprzeczne z naukami, które przyjmował. Z drugiej strony uważał, że kradzieże i morderstwa łatwiej wyjaśnić przed Panem Bogiem niż to, że czuje pociąg do faceta, który w połowie jest rybą. Im dłużej o tym myślał tym bardziej miał ochotę rozpędzić się i uderzyć łbem w drzewo. Nic mu się tu nie zgadzało ani nie pasowało do siebie. Stwierdził, że wyjście jest tylko jedno- zapytać uczonego. W końcu na pewno nauka musi coś mówić na temat takich sytuacji.

Bardzo niepewnie szedł w kierunku strumienia, gdzie chwile wcześniej prawie stracił życie i słuch. Do teraz dzwoniło mu w uszach i miał wrażenie, że Tryton permanentnie uszkodził mu słuch. Kurwiąc pod nosem i narzekając na czym ten świat stoi szedł powoli do Cartera zastanawiając się jak ubrać zaistniała sytuacje w słowa. Gdy tylko pojawił się koło niego to z marsową miną gapił się na truchło, które systematycznie rozkrajał na mniejsze elementy.
-Ciebie się tutaj nie spodziewałem- Carter zerknął na Rossa i kontynuował rozcinanie potwora.
-Chciałem sprawdzić jak wyglada z bliska coś co próbowało mnie zabić. Może...- Ross zawiesił się na chwilę- ja go dalej będę rozcinać, a Ty zrobisz notatki? Tak żeby były dla przyszłych pokoleń- pirat niepewnie zerknął na badacza i zaczął strzelać palcami. - Wiedza jest bardzo ważna...
Carter popatrzył na niego nieufnie. Dał mu nóż do ręki i cicho westchnął. Przeszedł do strumienia, żeby opłukać ręce z wydzielin wilko-skorpiona. Głęboko zaczął się nad czymś zastanawiać.
-Co chcesz i dlaczego chodzi o Thaumasa? - Ross po raz drugi w ciągu dnia zarumienił się. Carter uniósł jedynie brwi.
-Skąd pomysł, że chodzi o trytona? Może ja chciałem się czegoś dowiedzieć o... emmmm... biologii tego skurwesyna- Ross zaczął się drapać po głowie. - To zacznę go ciąć. Gdzie zacząć?
-Zacznij przy ogonie, ale uważaj na kolec jadowy. Chciałbym go dokładnie obejrzeć. I nie oszukujmy się Ross, ciebie to nie interesuje. Może nie jesteś największym ignorantem, umiesz w końcu czytać, a to nie jest częsta umiejetność tutaj- Ross miał poczucie, że badacz ma jakiś problem z jego osobą, ale nie umiał określić natury tego. - Więc co cię trapi?
Ross powoli ciał bestię i intensywnie myślał nad odpowiedzią. Chciał jakoś delikatnie zacząć temat przy okazji nie odkrywając wszystkich kart.
-Powiedzmy, że tak czysto hipotetycznie podoba mi się ktoś, jakie są objawy tego? W sensie jest to teoretycznie ktoś kto nie powinien mi się podobać i powinien być poza moim.... zainteresowaniem...
Carter zaczął się śmiać tak intensywnie, że zaczął kaszleć. Z jednej strony był zazdrosny o trytona, ale postawa Rossa rozśmieszyła go. Facet, który przerażał prawie każdego samym wyglądem swojej twarzy zachowywał się jak przestraszony szczeniak, który miał zagadać do swojej pierwszej miłości.
-I jaki masz problem? Skoro już wiesz, że jesteś zainteresowany i wyglada na to, że Thaumas też jest zainteresowany i najchętniej to by wszedł na ciebie- tym razem Ross prawie się opluł, gdy to usłyszał. - Tylko wydaje mi się, że kapitan ma tez na niego ochotę. Z drugiej strony to koło ciebie chciał spać. I już go nosisz na rękach- Carter zachichotał. Jakoś ta wstydliwość Rossa mu nie pasowała i dość mocno go to śmieszyło.
Ross pokrył się czerwienią na twarzy i starał się skupić na odcięciu kolca jadowego.
Carter zaczął swój wywód o reakcjach organizmu, o biologii trytonów, w międzyczasie szydził z biednego pirata i jego uczuć.

~~

Tryton drzemał zostawiony sam sobie. Przebywanie daleko od morza miało coraz większy wpływ na niego. Czuł się coraz słabszy i coraz więcej snu zaczął potrzebować. Jednocześnie temperatura ciała zaczęła mu spadać. Obudził się zmarznięty w ludzkiej postaci, pocierał dłoniami o ramiona, żeby choć trochę cieplej się zrobiło. Rozejrzał się dookoła siebie z lekkim przerażeniem w oczach. Czuł, ze jak wcześniej piraci podchodzili do niego z niechęcią i przerażeniem, tak teraz podchodzili do niego z nienawiścią i obrzydzeniem, i jeszcze większym lękiem.
W brzuchu burczało mu jeszcze bardziej niż wcześniej. Był strasznie głodny. Liczył na to, że za niedługo zobaczy Rossa lub Cartera i będzie mógł liczyć na jakąś smaczna rybkę.
Piraci uwijali się przy swoich zadaniach. Przygotowywali postój tak, żeby za niedługo zjeść posiłek i ruszyć w dalsza drogę. Piratom zaczęło brakować walki i rabunków, chociaż nie byli tak długo poza statkiem.
Koło trytona pojawił się kapitan z szerokim uśmiechem.
-Nasza kochana rybcia wstała. Krzyczenie trochę cię zmęczyło, co?- po wściekłym kapitanie nie było śladu.
Tryton nie wiedział za bardzo o co chodzi. Przed snem był jeszcze najgorszym i problematycznym „członkiem wyprawy", a teraz kapitan podchodził inaczej do niego.
-Było trochę emocji i daleko od morza już jesteśmy, trochę jest to męczące. - Thaumas nie czuł się zbyt pewnie, był osłabiony.
-Ale już jesteśmy coraz bliżej rybciu. Jeszcze góra dwa dni marszu jak wszystko dobrze pójdzie i będzie to już za nami. Później pełen odpoczynek- kapitan uśmiechał się coraz szerzej. Czuć było, że nie może się doczekać, żeby być na miejscu. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z jego planem będzie władać wszystkim co w morzu i na morzu. Każda istota, każdy statek, wszystko będzie mu podległe i posłuszne. Myśli o takiej potędze napawała go radością i ekscytacją.
Alexander dotknął jego barku i aż się delikatnie wzdrygnął.
-Ale jesteś zimny, chodź tu do mnie.- wciągnął go na swoje kolana i objął. Trzymał go mocno w talii i mie chciał poluzować uścisku. Zaczął mu szeptać do ucha. -Dzisiaj to ja ogrzeję ci namiot. Dasz Rossowi trochę odpocząć, a ja zadbam o twoje bezpieczeństwo. Chyba nie chcemy, żeby coś ci się stało, a tutaj dużo potworów zaczęło się kręcić. Kto wie co jeszcze może nas tutaj zaczepić. Ross nie był w stanie cię ostatnio uratować-kapitan uśmiechnął się szeroko, tak jakby właśnie wygrał wielka nagrodę.
Alexander sunął dłonią po nodze trytona i rozkoszował się chwila. Zachowywał się tak jakby czekał, aż Ross ich zobaczy.
Nie musieli długo czekać. Po upływie chwili pojawił się pirat niosąc nabite na kij dwie, całkiem spore, ryby. Gwizdał coś pod nosem i wyglądał na dość zadowolonego, a na pewno na bardziej szczęśliwego niż zawsze. Jednak na widok, który zastał tylko się skrzywił. Thaumas starał się pokazać całym sobą, że zaistniała sytuacja mu się nie podoba, ale pirat już zdążył się zdenerwować.
-Ooo Ross, jak dobrze cię widzieć. Widzę, ze coś dobrego przyniosłeś dla naszej rybki. Rybki dla rybki! Pięknie-kapitan zachowywał się tak jakby miał aż za dobry humor. Nie wróżyło to niczego dobrego.
Trytonowi aż odechciało się jeść z tego wszystkiego, a Ross znów zamknął się w sobie licząc, ż niedługo wyruszą dalej.

Mermaid and pirates-yaoi - ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz