2. Szklana trumna

767 63 6
                                    

Sam kapitan stał na skale i uśmiechał się delikatnie patrząc na pojmanego trytona. Nawet się cieszył, że upolowali samca, bo syrena mogła namieszać w nastrojach załogi.

-Dobra robota panowie. Jeden nam wystarczy, ale weźcież go do akwarium zanim spierdoli-żaden z piratów nawet nie drgnął. Patrzyli z przerażeniem na trytona pamiętając o tym co wydarzyło się z ich kamratami, którzy byli przynętą.

Kapitan zeskoczył ze skały.

-Ruchy, do diaska! Nie mamy całego dnia, a w swojej szklanej trumnie na pewno nie zrobi nam krzywdy!-kapitan odwrócił się do nich tyłem, żeby reszcie załogi wydać rozkazy odnośnie rozbicia obozowiska.

Z tłumu piratów wyszedł bardzo ponury mężczyzna przywodzący na myśl śmierć. Bez cienia strachu czy zaniepokojenia podszedł do Thaumasa i wbił widły w siatkę, żeby na pewno nie mógł się przemieścić. Gdy tryton na niego spojrzał, to zauważył długą bliznę ciągnącą się przez całą twarz, miał czarne kręcone włosy do ramion i intensywnie zielone oczy. To właśnie ten pirat wyciągnął go z wody. Swoim zachowaniem ośmielił resztę załogi, która zaczęła się powoli zbliżać do trytona.

-Tylko ostrożnie, jak wylezie z siatki, to was zeżre żywcem-pirat uśmiechnął się niepokojąco, choć trudno powiedzieć czy osoba o takiej aparycji mogła wyglądać przyjaźnie. 

Trójka piratów chwyciła za sieć i bardzo niedelikatnie wrzucili trytona do skrzyni z wodą i bardzo szybko przykryli to innym kawałkiem szkła. Przypominało to w pewnym stopniu trumnę. Thaumas miał problem z tym, żeby usłyszeć o czym rozmawiali piraci. Nie podobało mu się to, ale nie walczył póki co, bo zdawał sobie sprawę z tego, że nie ma szans z całą załogą rosłych chłopów. 

Pirat wyglądający na najmłodszego, szatyn o niebieskich oczach, poklepał przerażającego mężczyznę po plecach. Jednak nie dajcie się zwieść, nikt z załogi nie wyglądał na sympatycznego czy miłego.

-Odwaliłeś kawał, niesamowitej roboty, możesz siąść i się napić teraz, Ross-a owy szatyn to syn kapitana, Declan.-Nigdy nie widziałem takiej ładnej buźki u trytona, może uda się go później sprzedać-zapukał w szybę akwarium i uśmiechnął się do Thaumasa. -Wy tam! Leniwe łajzy, przenieście to tam-zaczął dyrygować piratami, żeby zorganizować obozowisko.

Zaraz obok syna kapitana pojawił się starszy mężczyzna z księgą pod pachą. Wyglądał na trochę przestraszonego, może niepewnego czy warto zaczepiać Declana.

-Raczej odradzałbym sprzedaż trytona, to gatunek wybitnie nieprzewidywalny, stadny i bardzo się męczy, gdy znajduje się daleko od morza, to byłoby nieludzkie w stosunku do niego, więc...-Carter, kronikarz oraz badacz podróżujący z piratami, chciał kontynuować swój wywód odnośnie ochrony trytonów, ale syn kapitana mu przerwał.

-Skończ pierdolić, idź do kapitana, przydaj się na coś, a nie zamęczasz nas, to nieludzkie w stosunku do nas-Declan zaczął go przedrzeźniać, po czym minął go i podszedł do akwarium i przysunął się na tyle blisko, że przyparł czołem do szyby. -Ładne z ciebie stworzonko, zostawiłbym sobie ciebie do...-nie zdążył skończyć, bo Ross pociągnął go do tyłu.

-Jesteś głupi czy kurwa głupi? Nie drażnij go-pirat warknął na niego.

~~~~

Vanir Ross siedział przy ognisku, gdy reszta piratów już spała od paru godzin i głośno chrapała. Obserwował trytona, który zaczynał wyglądać coraz gorzej i zachowywał się tak jakby był na skraju przytomności. Zmarszczył brwi, westchnął i podszedł do akwarium, które było zamknięte na kłódkę.

Thaumas nie przejmował się tym, że ktoś go obserwuje, bo walczył o każdy haust powietrza. Nie było dostępu do świeżego powietrza ani nie było żadnego przepływu wody, co uniemożliwiało mu oddychania.

-Otworzę akwarium i dostaniesz trochę powietrza, ale spróbuj mnie kurwa ugryźć, a cię obedrę ze skóry, jak rozumiesz, to kiwnij głową na tak- gdy tylko tryton potwierdził , to wyjął wytrych i zaczął rozbrajać zamek.

Po chwili usłyszał "klik", to otworzył kłódkę i zdjął pokrywę z akwarium.

-Zachowuj się cicho i grzecznie, to zdejmę z ciebie sieć- gdy tryton się uśmiechnął, to Ross zaczął powoli ściągać z niego sieć, która była już całkiem zaplątana.

Thaumas współpracował, nie chciał zrobić sobie większej ilości problemów, a jego "wybawiciel" się go nie bał. Nie chciał tego zmieniać. A przy okazji mógł się pozbyć sieci, która uniemożliwiała mu ruchy. Co prawda nie miał wiele miejsca, ale to zawsze coś.

Wpatrywał się coraz bardziej w mężczyznę. Znów syrenie zachowania dały o sobie znać. Nakręcał powoli kosmyk swoich kruczoczarnych włosów na palec i starał się wyłapać co ciekawsze detale w urodzie obcego mężczyzny.
Wyciągnął się trochę by być przy jego uchu.
-Dziękuję. Thaumas-starał się to mówić jak najciszej, żeby nikogo nie zbudzić.





Mermaid and pirates-yaoi - ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz