3. Ross

626 51 8
                                    


Ross spojrzał na niego nie przerywając rozplątywania trytona z sieci.

-To twoje imię? Na mnie możesz mówić Ross, ale nie radzę się chwalić swoją umiejętnością gadania przy reszcie. Nie dadzą ci spokoju i pewnie najchętniej sprzedadzą cię do jakiegoś objazdowego cyrku dziwadeł-pirat uśmiechnął się krzywo, gdy udało mu się uwolnić Thaumasa.-Może i żresz ludzi, ale nie powinieneś tak umrzeć.

Tryton spojrzał na niego i zaczął mu się intensywnie przyglądać dostrzegając coraz więcej szczegółów. Miał ochotę dotknąć jego twarzy, ale nawet nie oszukiwał się, że będzie mu to dane w najbliższym czasie.

-Ładnie. Rossss-przeciągnął ostatnią literę uśmiechając się szeroko. Dopóki nie zaczynał polować, to jego zęby wyglądały jak zwyczajne, ludzkie zęby. Jednak gdy wyczuł krew w jego ustach pojawiały się kły jak u rekina.-Nie jestem w stanie oszukać natury, ale jesteś zbyt przystojny, żeby cię zjeść. I pamiętaj-uratowałeś mnie. Jestem cały twój, mój wybawicielu-na ostatnie zdanie dał największy nacisk, co spowodowało jedynie prychnięcie u pirata.

Trytonowi trudno było się powstrzymać, żeby nie używać swojego syreniego czaru. Robił to w pewnym stopniu podświadomie, takie zachowania były już głęboko w nich zakorzenione jak w wilkach polowanie. Thaumas zaczął nawijać pasemka swoich kruczoczarnych, długich włosów na szczupły palec zakończony dość ostrymi paznokciami, a może już pazurami.

-Jeden ruch, który mnie zaniepokoi i cię tu zamknę, i pozwolę się udusić. I nawet nie próbuj tych swoich magicznych sztuczek, nie działają na mnie-nie była to do końca prawda. -I dlaczego wilk miałby spoufalać się z sarną?

Ze względu na bliznę na twarzy i morderczy wygląda nawet panie lekkich obyczajów patrzyły na niego krzywo i gdy bez problemu podchodziły do innych piratów, tak jego omijały szerokim łukiem.  Przyzwyczaił się do tego, a jego sposób bycia oraz potrzeby sprawiały, że nie korzystał z usługi płatnej miłości. Przez lata zajmował się likwidowaniem ludzi w cichy sposób za pieniądze, więc też był mocno nieufny i wycofany w kontaktach międzyludzkich, ale z trytonem... tu sytuacja wyglądała już inaczej.

-Co to wilk? I sarna?-Thaumas starał się zrozumieć sens wypowiedzi pirata, ale nie za bardzo mógł pojąć o czym mówi.

-Wilk to drapieżnik, sarna-ofiara. Wilk zjada sarnę, sarna ucieka przed wilkiem. Ty jako tryton zjadasz ludzi, a ja jako człowiek staram się nie dać zajebać takim potworom morskim-tryton spojrzał na niego i zmarszczył brwi. Próbował zrozumieć przekazane mu informacje. Nie do końca mu się spodobało określenie go mianem potwora.

-Wy ludzie nie jesteście lepsi. Też polujecie na innych ludzi, sprzedajecie ich, są ludzie, którzy jedzą ludzi. Jesteście potworami lądowymi?-Thaumas miał nie tylko ładną powłokę cielesną. Przez swoje zainteresowanie światem i męczenie innych pytaniami nauczył się dostrzegać coś więcej niż swój czubek nosa i dbanie o wygląd, choć dalej było to dla niego istotne.

-Dlatego żyłem w zakonie. Żeby unikać ludzi, potem sam mordowałem i skończyłem z czymś takim na ryju-uśmiechnął się krzywo i wskazał dłonią na swoją twarz.

-Ta blizna dodaje ci charakteru, jest intrygująca... -przez chwilę tryton rozpływał się nad urodą pirata, co wprawiło tamtego w zakłopotanie, którego starał się nie pokazać, ale nie szło mu to zbyt dobrze.

-Dobra, psiamać. Nie próbuj zrobić ze mnie swojej kolacji i idioty. Ja jako niby wybawca i tryton oddający się jakiemuś piratowi... Nawet w bajkach takie rzeczy się nie zdarzają. Zresztą, co z szacunkiem do siebie. Oddajesz się tak każdemu?-Ross starał się "zachować twarz" i udowodnić, że ma w nosie urok trytona, ale nie szło mu to najlepiej. Natomiast tryton bawił się całkiem nieźle, póki co.

-Nie robię z ciebie idioty, Ross. Ale wiesz, że mogę zmienić postać na ludzką? I wtedy takie oddanie się nie jest problemem. Zresztą, nie próbuj mnie oszukać, że jak przybijacie do portu, to każdą dziewkę zanim wychędożycie, to prosicie o rękę i błogosławieństwo rodziców-po raz pierwszy na twarzy trytona pojawił się kpiący uśmiech

Ross przestał się poruszać i wytężył swój słuch.

-Wiem, że nie śpisz Carter. Słyszę twój oddech, zresztą. Ja idę spać, wy se gadajcie albo i nie. Tylko go nie zjedz-pirat pogroził palcem trytonowi, po czym podniósł się z piasku i podszedł bliżej ogniska, żeby się ogrzać i choć trochę pospać.

Carter wyglądał na mocno przerażonego, ale nie był to po prostu strach. To coś na pograniczu uwielbienia bóstwa, a strachu, gdy zstępuje przed nami.

-Chciałbym najmocniej przeprosić za zachowanie reszty piratów. Nie powinni byli pana pojmać, to nieludzkie, a wiem jak ważne jest dla tryton stado. Dołożę wszelkich starań by zapewnić panu jak najlepsze warunki bytowania, choć wiem, że to akwarium nie zastąpi morza. Czy ma pan jakieś życzenia na sam początek?

Takie zachowanie podłechtało ego trytona, a resztę nocy spędzili na rozmowie odnośnie trytonów, zachowań czy zwyczajów, ponieważ Carter był niesamowicie tym zafascynowany. Dopiero gdy słońce zaczęło lekko wschodzić, to Thaumas poprosił pirata o trochę spokoju, żeby mógł się choć trochę zdrzemnąć przed nadchodzącym, nowym dniem i tym co może przynieść wszystkim.


Mermaid and pirates-yaoi - ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz