Film: Styczniowy człowiek
Ed stał przy oknie i rozglądał się po przechodniach, szukając weny, której ostatnio mu brakło. W dłoniach trzymał pędzel i oparty o sztalugę rozmyślał o czymkolwiek, co mógłby umieścić na płótnie. Poprawił szal na swojej szyi i już miał odchodzić od okna, kiedy nagle zauważył piękną kobietę, przechodzącą przez pasy.
Przyjrzał jej się dokładniej i oczami wyobraźni widział jej twarz namalowaną na swoim płótnie. Gdy zniknęła mu z oczu, prędko zszedł na dół swojego mieszkania, nie zwracając uwagi na farby ani inne rzeczy, leżące na ziemi. Stał w martwym punkcie swojej weny i był pewny, że dziewczyna zmieni to.
Musiał przynajmniej przyjrzeć się jej twarzy, aby zapamiętać jak najwięcej szczegółów, a następnie umieścić na malunku. Wyszedł z mieszkania na klatkę schodową i pośpiesznie wybiegł na dwór, szukając jej wzrokiem. Może zachowywał się dziwnie, ale teraz tylko martwił się, czy jego wena znów od niego nie ucieknie.
Gdy stał już na chodniku i rozglądał się po okolicy w poszukiwaniu pięknej kobiety, z wielkim niezadowoleniem stwierdził, że kobieta zniknęła w tłumie. Ludzie przechodzący obok niego, patrzyli na niego jak na wariata. W końcu wyglądał niecodziennie. Jego ubranie, począwszy od niebieskiej, jeansowej koszuli, zapiętej na co drugi guzik, po ciemne spodnie, na których znajdowało się wiele śladów farby.
Jego twarz równie nie należała do najczystszych. Na brwi miał rożową kreskę, którą prawdopodobnie wykonał przez przypadkowy ruch pędzlem. Również na jego policzku znajdywała się ciemna plama, jednak mężczyzna wcale nie zwracał na to uwagi. Wyglądał jakby żył w swojej własnej rzeczywistości, jednak pomimo tego trzeba było przyznać, że mężczyzna był naprawdę przystojny. Jego lekki zarost dodawał mu męskości i niebywałej atrakcyjności. Włosy ciemnego blondu, były rozwalone we wszystkie strony świata przez wiatr na dworze. Zimne powietrze otrzeźwiło jego umysł i ruszył z powrotem do mieszkania, nie chcąc się przeziębić.
Gdy już znalazł się w pokoju, westchnął, patrząc na swoje przybory do malowania. W jego głowie wciąż miał kobietę, którą widział. Był pewny, że musiał ją znaleźć i miał nadzieję, że jeszcze kiedyś uda mu się ją spotkać. Teraz mógł tylko siedzieć i patrzeć w ścianę, szukając jakiegoś natchnienia, jednak bezskutecznie.
*
Następnego dnia mężczyzna już od samego rana stał przy oknie, czekając na kobietę. Miał nadzieję, że i tym razem przejdzie tymi ulicami. Nie liczyły się dla niego godziny ani fakt, że przez ten czas mógł zrobić coś bardziej poczciwego. Malunki były dla niego całym życiem, a brak weny strasznie przeżywał. Coś co dawało mu chęci do życia, nagle przestało mieć sens. Był zdruzgotany tym faktem.
Gdy znudziło mu się sterczenie tam parę godzin, wziął w dłoń skórzaną kurtkę i wyszedł na zewnątrz. Usiadł przy drzwiach i przyglądał się ludziom, którzy chowali głowy pod parasolami, przez deszcz spadający z nieba. Ed jako jedyny na tej ruchliwej ulicy, pełnej dźwięków poruszających się samochodów i smrodu spalin, nie przejmował się tym, że jego ubranie moczy się, a on sam miał całe mokre włosy. Zależało mu na znalezieniu natchnienia, muzy, lub po prostu czegoś pięknego, co mógłby przenieść na papier. Jednak tutaj w centrum betonowego miasta, gdzie park znajdował się pare przecznic stąd, a drzew było całkiem niewiele, nie było niczego, co wpasowałoby się w jego kanony piękna.
CZYTASZ
Alan Rickman || One shots
FanfictionKrótkie historię z bohaterami, które grał Alan Rickman.