Rozdział 18. - Szeryf z Nottingham

273 15 0
                                    

Film: Robin Hood i Książe Złodziei.

Szeryf z Nottingham przeszedł przez długi korytarz, powiewając swoim czarnym płaszczem

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Szeryf z Nottingham przeszedł przez długi korytarz, powiewając swoim czarnym płaszczem. Zdenerwowany wywalał po drodze wszystko co tylko stanęło mu na drodze, nie zwracając uwagi na to, że posągi i obrazy, które wywalał, upadały na ludzi, stojących na korytarzu. Dalej podążał przed siebie do swej komnaty, zamykając się na cztery spusty.

Zaś poza jego izbą panował chaos. Służba pomagała sobie nawzajem wyjść z pod ciężkich posągów i ściągali z siebie obrazy, które upadły na nich, gdy ci sprzątali. Nie śmieli się odezwać ani choćby poskarżyć komukolwiek. Z ciężkim sercem ustawiali z powrotem co byli w stanie i ruszyli dalej pracować swoimi scharowanymi i zapracowanymi dłońmi.

– Evanlyn, chodź, musimy zdążyć przed zmierzchem to wszystko uporządkować. – odparł przyłysiały staruszek, którego twarz wyrażała zmęczenie.

Jego ubrania były połatane i brudne. Z pod znoszonej koszuli widać było żebra. Na twarzy miał blizny, jedna szczególnie zwracająca na siebie uwagę, przebiegała przez lewe oko staruszka. Wyglądał na bardzo zmęczonego, ale jego głos był ostry i bardzo poważny, czym zwrócił uwagę dziewczyny, stojącej pod ścianą.

Młoda dziewka którą nawoływał, patrzyła smutnym wzrokiem w stronę wrót, za którymi zniknął Szeryf. Wspominała czasy jak mężczyzna był jeszcze bękartem, niezniszczonym przez los. Znała go bardzo dobrze w tamtych czasach i spędzali razem wiele czasu. Wtedy nie znała równie miłego i godnego człowieka jak on. Byli niemal w tym samym wieku i wiele czasu spędzali w swoim towarzystwie. Nigdy nie pomyślałaby nawet, że ten człowiek zostanie takim potworem, jakim był teraz.

Bił swoich podwładnych, zabijał ludzi bez żadnych skrupułów. W jego oczach nie czaiło się ani krzty współczucia i jakichkolwiek pozytywnych uczuć i emocji. Z dnia na dzień jego duszę spowiła ciemność. Niezwykle prędko zamienił się w bezdusznego jegomościa, którego wzrok był w stanie zabić niczym bazyliszek. Z jego dłoni chyba każdy dostał za nieposłuszeństwo. Nawet ona, jakby zapomniał wszystkie lata ich niesamowitej relacji za młodu.

Czasem miała wyrzuty sumienia wobec siebie, że nie zrobiła wszystkiego by go odratować od zepsucia. Wydawało jej się, że mogła jeszcze coś zrobić, aby był nieskalany złem jak za dzieciaka. Wszak czy owak teraz było już za późno, aby cokolwiek zmienić. Był za bardzo nasiąknięty złem i krwią niewinnych by odwrócić przemianę.

– Evanlyn, mówię coś do ciebie. – dopiero wtedy kiwnęła głową i ruszyła za resztą służby.

Wciąż miała głowę spuszczoną, a wzrok smutny i niemal depresyjny. Poprawiła swoje brązowe, niezbyt czyste włosy, by nie wchodziły jej w oczy i kontynuowała drogę. Co jakiś czas jednak odwracała się w stronę drzwi, za którymi zniknął jej dawny towarzysz zabaw i podróż. Patrzyła tam jakby z nadzieją, że wyjdzie nimi ten sam młody chłopiec z dobrym serduszkiem, którego znała lata temu. Jednak niedoczekanie.

Przypomniało jej się, jak postawił się swojej opiekunce, która zawsze przypomniała jej bardziej wiedźmę, niż człowieka. Kobieta nigdy nie zezwalała im na spotkania, dlatego że Evanlyn była niższej hierarchii. Wtedy chłopiec uznał, że nie będzie słuchać kobiety, która się nim opiekuje i wyruszał na spotkania z brunetką niemal codziennie. Jednak wtedy jako dzieci nie rozumieli, że on nie może przyjaźnić się z córką sprzątaczki, którą po jej śmierci wychowali inni pomocnicy. Lecz pomimo sprzeciwów wszystkich i tak widywali się w ciemnych zakątkach zamku.

Dziewczynka zawsze była zauroczona jego chęcią pomocy innym i tym, że traktował ją jak księżniczkę. Było to bardzo dawno temu, jednak było to dla niej niezwykle ważne. Myśli, że mogłaby żyć inaczej niż jej matka, która zapracowała się na śmierć, dawały jej siły. Lubiła mieć marzenia, że może uda jej się wyrwać z tej ciemnoty, nawet jeśli wszyscy inni próbowali wybić jej ten pomysł z głowy.

Jednak gdy rozejrzała się wokół, znów pomyślała o tym nieszczęsnym życiu jakie zapewne czekało ją do końca życia. Wyjrzała przez okno zakończone łukiem i zaczerpnęła świeżego powietrza, rozglądając się po placu przed nimi. Śmierdziało tam niesamowicie, że aż ona czuła ten zapach łajna i brudu. Ludzie leżeli wymęczeni, a niektórzy niemal martwi. Konie tkwiły we własnym gnoju niemal po kolana. Nie takie rzeczy chciały widzieć jej oczy każdego dnia.

Jej opiekunowie uważali, że dziewczyna ma zbyt wybujałą wyobraźnię jak na służbę. Zawsze kochali dziewczynę, otaczając ją opieką, jednak nie podobało im się to, że ta miała marzenia. Jej obowiązkiem było sprzątanie zamku i chodzenie na targ po jedzenie, a nie jakiekolwiek zabawy. Lecz kobieta była młoda, miała inne myślenie niż większość tu ludzi. I to mogło ją kiedyś zgubić.

Spojrzała jednak za mury zamku. Tam świat jakby diametralnie się zmienił. Stały drzewa i krzewy, a pola i łąki pachniały i mieniły się kolorami. Świat był pewnie duży, niemal nieskończony Ją bolało, że musi widywać ściany zamku co dzień, zamiast hasać spokojnie po zielonych pastwiskach. Jednak zaraz wróciła myślami do swoich zajęć i chwyciła szmatę, nasączoną wodą i zaczęła pucować podłogę, wciąż podświadomie, czując zapach łąk i lasów.

– Evanlyn, skup się. To że obiecaliśmy twojej matce, że się tobą zaopiekujemy, to nie znaczy, że będziemy patrzeć jak sie obijasz. – usłyszała i zaraz prędko wzięła się za szorowanie podłogi, kiedy dostała po głowie mokrą ścierką.

– Przepraszam. – rzekła i więcej nie odważyła się pomyśleć o marzeniach i czymkolwiek innym niż umycie kamiennych płytek.

Nagle usłyszała huk, jednak nie miała odwagi odwrócić się i zobaczyć co to było. Cały czas czuła mokrą szmatę na swojej głowie. Jednak słyszała ciężkie kroki i dopiero jak osoba stała koło niej, spojrzała w górę. Stał tam Szeryf z Nottingham, patrząc na nich z obrzydzeniem. Prawdopodobnie zdołał się uspokoić po swoim napadzie złości.  Jednak niespodziewanie ten złączył ich spojrzenia i jakby nigdy nic odszedł, zostawiając ją z lekkim uśmiechem na twarzy. Wciąż ją pamiętał...

------------

Nie przepadam za pisaniem czegokolwiek ze średniowiecza, ale sądzę, że postaci Szeryfa nie można było zapomnieć i nie umieścić jej tu, bo został zagrany naprawdę rewelacyjnie.

Alan Rickman || One shotsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz