Film: Z zamkniętymi oczami.
Zdaję sobie sprawę, że ten film jest w ogóle ciężko gdziekolwiek znaleźć, dlatego na szybko streszczę fabułę, aby dla wszystkich rozdział był zrozumiały. Natalie zostaje żoną bogatego biznesmena o imieniu Sinclair. Z czasem jej namiętne uczucia do ukochanego wygasają. Akurat w tym czasie w jej życiu pojawia się jej brat, którego nie widziała lata i nawiązuję się między nimi romans. Wydarzenia w tym one shocie umiejscowione są wiele lat później, kiedy Sinclair zrozumiał, że jego ukochana go zdradza.
Pan Sinclair był zamożnym, przystojnym mężczyzną, który nigdy nie mógł narzekać na swoje życie. Jego praca dawała mu satysfakcję i pewność, że nigdy mu niczego nie zabraknie. Rezydencja była pięknym, majestatycznym budynkiem, który pokazywał jego majętność i nieprzeciętność.
Pomimo wysokiego statusu majątkowego mężczyzna nie afiszował się z tym. Był na pozór spokojnym człowiekiem, który lubował w przyrodzie i bliskich sobie osobach. Choć do tego ostatniego nie miał ostatnio szczęścia.
Kobieta, którą kochał i był w stanie dać jej wszystko, okłamywała i zdradzała go bardzo długo i miał wyrzuty sumienia, że nic wcześniej nie zauważył. Był zły na siebie, że tak łatwo dawał się oszukiwać. I z pewnością trwałoby to wszystko jeszcze dłużej, gdyby nie jego przyjaciółka, która nakryła jego żonę z jej własnym bratem. Wydawałoby się to wręcz niemożliwe i mężczyzna nigdy by nie podejrzewał, że coś takiego mogło mu się przydarzyć.
W tamtej chwili naprawdę zaczął doceniać ludzi, którzy go wtedy wspierali. Był pewien, że gdyby nie ich obecność i pomoc w życiu nie poradziłby sobie. A zwłaszcza wsparcie jego najlepszej przyjaciółki wiele dla niego znaczyło. Uratowała go od okłamanego związku i coraz częściej wyciągała go w różne miejsca, by zapomniał o wszystkich nieszczęśliwych chwilach w swoim życiu.
Tak było i tym razem i pomimo że nie miał jakiejkolwiek ochoty wyjść z domu, wiedział, że zostanie do tego zmuszony. Choć dzięki temu czuł, że komukolwiek na nim zależy i nie poddawał się tak łatwo.
- Stoję pod drzwiami, jak za chwilę nie wyjdziesz jakoś wywarze drzwi! - usłyszał rozbawiony krzyk na dworze i wyjrzał przez okno, dostrzegając kobietę na schodach. Gdy go dostrzegła, uśmiechnęła się tak życzliwie, że aż mężczyźnie zrobiło się ciepło na sercu. - Widzę cię i nie próbuj się czasem ukrywać. - zaśmiała się i straciła go z oczu. Chwilę później stał przed nią i pośpiesznie ubierał na siebie płaszcz.
- Dobrze wyglądasz. - zmierzył ją wzrokiem i chwycił pod ramię, idąc przed siebie. Dziewczyna uśmiechnęła się do siebie i włosami starała ukryć się czerwone policzki, które zaczerwieniły się po jego komentarzu. - To gdzie idziemy? - zapytał, przerywając przyjemną ciszę między nimi i zamknął piękna, grawerowaną furtkę za nimi.
- Niedaleko jest całkiem ładny park, a później możemy coś zjeść. - Wymyśliła na poczekaniu i zgodnie ruszyli przed siebie. Nie było im ważne, gdzie pójdą, najbardziej cieszyli się ze swojej obecności. - Dzwoniła do ciebie? - zaciekawiła się, mówiąc o byłej narzeczonej przyjaciela. Osobiście nigdy za nią nie przepadała i widok kobiety w łóżku z jej własnym bratem nie była czymś niezwykle szokujących.
Już dużo wcześniej zauważyła, że mają jakąś wspólną tajemnice, choć musiała przyznać, że było to dziwne uczucie, gdy ich zobaczyła. Gdy Sinclair wyjechał na jakieś ważne spotkanie do biura, więc jego była narzeczona nawet nie spodziewała się, że ktoś mógłby być w domu i sprowadziła swojego kochanka do mieszkania.
Jego przyjaciółka nie miała serca mu tego mówić, ale wiedziała, że mężczyzna musi wiedzieć o wszystkim. Zasługiwał na prawdę, a przede wszystkim potwierdziła swoje obawy co do kobiety. Zresztą żadnej kobiecie, która krążyła obok mężczyzny nie ufała.
- Aby raz, później już dała sobie spokój. - Odpowiedział i uśmiechnął się do niej delikatnie. Resztę drogi szli w spokojnej ciszy, ciesząc się swoim towarzystwem i piękną, słoneczną pogodą i zielenią, która ich otaczała. Trzymali się pod ramię i szli przez ścieżkę, otoczoną slalomem drzew.
Kobieta co jakiś czas zerkała na mężczyznę i cicho wzdychała. Jakby ktoś szedł obok nich, z łatwością musiałby powiedzieć, że wyglądają jak zakochana para i kobieta bardzo chciałby żeby tak było, jednak Sinclair niedawno zerwał zaręczyny i nie miała zamiaru wywierać na nim jakiejkolwiek presji.
- Wiesz, miałem wiele myśli, gdy mi powiedziałaś o tym co widziałaś w moim domu. Z początku nie wierzyłem w to, wydawało mi się wręcz niemożliwe, żeby ona spała ze własnym bratem. Jednak później zaczęłam łączyć fakty i zrozumiałem, że byłem ślepy. Miałem taką cudowną osobę jak ty koło siebie, a nie umiałem tego zauważyć. - Kobieta szła koło niego i nie umiała nic z siebie wydusić. Była zszokowana jego otwartością, gdyż rzadko zdażało mu się aż tak otwarcie o sobie mówić.
Sinclair miał nadzieję, że doczeka się jakiejkolwiek reakcji z jej strony, jednak tak się nie stało. Zrobiła się między nimi nieco nieprzyjemna cisza, gdyż żaden z nich nie wiedział co ma odpowiedzieć. Kobieta starała się zrozumieć znaczenie tych słów. Nie wiedziała czy może liczyć na cokolwiek z jego strony, gdyż zerwanie zaręczyn z jego narzeczoną z pewnością nie było przyjemne i nie wiedziała, czy mężczyzna byłby na siłach aby stworzyć coś nowego.
A prawda była taka, że odkąd go poznała zauroczyła się w nim, jednak nigdy nie odważyła się powiedzieć mu tego. Gdy dowiedziała się, że ten zaręczył się, była załamana i zła na siebie, że stchórzyła. W momencie kiedy dowiedziała się o zerwaniu pary, zobaczyła znów dla siebie nadzieję, jednak nie chciała od niego oczekiwać nowego związku., skoro w poprzednim został strasznie skrzywdzony.
Mężczyzna zaś uwielbiał jej wieczny, naiwny uśmiech na ślicznej twarzy. Kochał jej chęć pomocy każdemu i pomimo posiadłości i pieniędzy jakie miała kompletnie nie wyglądała na osobę niezwykle bogatą. Nie wywyższała się i nigdy nie uważała drugiego człowieka za kogoś gorszego i dzięki temu Sinclair tak bardzo lubił spędzać czas przy niej.
Teraz zaczął trochę żałować swoich słów, gdyż nie wiedział jak kobieta je zrozumiała. Sam nie miał pojęcia co do niej czuł, a nie chciał rzucać słów na wiatr. Był jednego niemal pewny, kobieta, idąca obok niego była niesamowicie kochaną i troskliwą kobietą z nieziemską urodą, o której pomarzyć mogła nie jedna.
- Przepraszam. - szepnął, przerywając ciszę miedzy nimi. Usiadł na ławce w parku, kiedy kobieta patrzyła na niego z delikatnym uśmiechem. Nie chciała, żeby miał wyrzuty do siebie o co powiedział.
- Nie przepraszaj. - Ukucnęła przed nim i chwyciła jego dłonie w swoje, nie odrywając wzroku od jego oczu. - Nie masz za co, powiedziałeś co siedziało ci na sercu i po prostu ja musiałam to sobie poukładać w głowie. - Odparła i odsunęła się, widząc, że mężczyzna wstaje z siedzenia.
Wciąż trzymając ją za dłoń, stanął i posłał jej uśmiech, od którego kobiecie aż zrobiło się duszno. Sinclair tak śliczne uśmiechał się i dziewczyna była pewna, że nigdy nie widziała czegoś równie pięknego. Chwilę tak stali, jednak zaraz ruszyli przed siebie, nie puszczając swoich rąk. Na twarzach obydwóch błądził delikatny uśmiech i zgodnie musieli przyznać, że to co było między nimi było czymś wyjątkowym, jednak nie mieli zamiaru się nigdzie spieszyć. W końcu mieli przed sobą całe życie.