Rozdział 2

5.4K 265 21
                                    

Nie ma to jak zwalić sobie pierwszy dzień szkoły.

Zbliżając się do budynku spotkałam moją przyjaciółkę, Camilę.

-Hej, stęskniłam się za tobą!

-Ja za tobą też..

-Ej, wiesz, że dzisiaj piszemy próbny egzamin?-wtedy miałam ochotę wydrapać komuś oczy. Nie dość, że Gilinsky zaszczycił mnie swoją osobą, to jeszcze ten egzamin. Ugh tylko nie to.

-Nie denerwuj mnie, proszę.

Bez żadnego słowa więcej weszłyszyśmy do szkoły. Pierwszą lekcją była matematyka. Nienawidzę. Nie cierpię tak samo jak śniegu i Gilinsky'ego. Często o nim wspominam, prawda? Kwestia przyzwyczajenia.

8:00. Zadzwonił dzwonek. Koszmar czas zacząć!

Do sali weszła nauczycielka, pani North. Dla kogoś tak nieśmiałego jak ja matematyka do samobójstwo. Nauczycielka zaczęła sprawdzać listę obecności. O dziwo byli wszyscy.

-Witam was po feriach. Mam nadzieję, że chociaż trochę wzieliście moje słowa do serca i przypomnieliście sobie wiadomości. Za moment to sprawdzimy.

#O nie. O nie. O nie!#

Cały czas myślałam tylko o tym, żeby mnie nie wzięła do tablicy.

-Hm.. Ktoś chętny?

Nikt nie podniósł ręki. Standard.

-No to może..hm.. Skylyn, zapraszam.

Świetnie. Nienawidzę chodzić do tablicy. Ręce mi się wtedy trzęsą, a twarz mam jak burak czerwoną. Głupia nieśmiałość.

Jakimś cudem przeżyłam pierwszą lekcję. Równo z dzwonkiem opuściłam salę z Camilą u boku. Niestety wychodząc wpadłam (znowu) na Gilinsky'ego.

-Kurwa mać-mruknęłam pod nosem, ale i tak usłyszał.

-No wiesz? Ja bym na twoim miejscu się cieszył z takiej okazji. Drugi raz już na mnie wpadasz.-po wypowiedzeniu tych słów zagotowało się we mnie.

-No proszę. Tysiące plemników i taki idiota się trafił.

Camila wybuchnęła śmiechem, Jack nie wiedział co powiedzieć. Owszem, jestem nieśmiała, ale kiedy trzeba komuś dogadać..

Powoli zbliżałam się do dwóch ostatnich lekcji-egzaminu. Poprzednie półrocze nie szło mi najlepiej, więc jeśli nie napiszę tego durnego testu minimum na 3 to już po mnie.

****

Wróciłam do domu, oczywiście nie było w nim nikogo. Rozebrałam się i poszłam do kuchni. Zrobiłam sobie herbatę i poszłam z torbą do siebie. Włączyłam telewizor wiszący na ścianie naprzeciwko łóżka. Podeszłam do biurka zostawiając na nim kubek z gorącym napojem i torbę. Każda godzina przy książkach dłużyła się niemiłosiernie. Zeszłam do kuchni odnieść kubek. Zauważyłam Cameron'a siedzącego na kanapie.

-Szybko dzisiaj wróciłeś.

-Zwolniłem się z ostatniej lekcji. Muszę zrobić projekt.

-Sam?

-Nie, później lrzychodzi znajomy.

-Eh, okej, ale nie będę robiła ci za niańkę i gosposię.

Minęło jakieś pół godziny, które przesiedziałam w kuchni czytając jakieś czasopismo. Nagle ktoś zadzwonił do drzwi. Nie wiedziałam, czy to jakiś żart z ukrytą kamerą, czy po prostu rzeczywistość.

***********

Siemka. Dzisiaj troche krotki rozdzial ale mysle ze sie spodoba :)

Kto stoi w drzwiach? XD

Do next kochani. :)

Komentujcie misie

Our little world/Jack GilinskyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz