Rozdział 5

4.1K 204 6
                                    

-Haloo, ziemia do Skylyn!-Po chwili zorientowałam się, że Aaron cały czas machał mi ręką przed nosem.

-Chodźmy do domu. Nie mam ochoty na ponowne spotkanie z tym idiotą.

-Jak sobie chcesz. To..  piechota?- czy jego do końca powaliło?

-O nie nie nie kochany. Jest zima. Zima. Nie mam zamiaru iść przez pół miasta w taką pogodę. Zamawiamy taksówkę.

Tak jak postanowiłam tak uczyniłam. Kiedy wyszliśmy z kawiarni pojazd już na nas czekał. Szybko wgramoliłam się do jego wnętrza podczas gdy mój przyjaciel i kierowca ładowali bagaż na tył samochodu.

Jechaliśmy dobre 15 minut bez słowa. Kierowca chyba zauważył, że panuje ta "niezręczna" cisza i włączył radio.

-Wiesz, widzę cię tylko kilka godzin, ale wiem, że się zmieniłaś.-powiedział Aaron z poważną miną zamykając drzwi nogą (miał torbę w ręckach).

-Co masz na myśli?

-Nie przypominasz tej samej Skylyn, z którą się przyjaźniłem.

-Ludzie się zmieniają. To ty zostawiłeś przyjaciółkę na drugim końcu kraju.-dlaczwgo ja to powiedziałam?! Co się ze mną dzieje? To nie jego wina. -Przepraszam. Pp prpstu mam już dosyć tego, że każdy mi mówi jak to się zmieniłam, dlaczego nie mogę być jak on czy ona.

-Okej, nie powinienem aż tak poruszać tego tematu. To, herbata?-szybko zmienił temat. Chyba uraziły go moje słowa.

-Jasne, pójdę włączyć jakiś film.-skierowałam się do salonu. Siadając na fotel z pilotem poczułam, że coś gniotło mnie w pupę. Kiedy zajrzałam do wnętrza fotelu byłam conajmniej zazskoczona i rozbawiona jednocześnie. Opakowanie ciastek. Cameron. Serio, mój brat zachowuje się jak jakiś niedźwiedź! Wszędzie coś upchnie. (To ja, autorka xD. Właśnie porównałam crush'a wielu dziewczyn do.. Niedźwiedzia! To zabawne i słodkie. [w pewnym znaczeniu na pewno. Np małe niedźwiedziątko] okej, a teraz rozdział)

Przeniosłam się na kanapę jak tylko mój "Dziubuś" przyszedł z dwoma kubkami gorączego napoju. Szybko zrobiło mi się zimno przez co ekspresowo znalazłam się pod kocem i przytulona do ramienia Aaron'a.

***

Ogladaliśmy film, który wybrałam. Nie mam pojęcia, dlaczego dokonałam takiego wyboru. Nie dość, że nudny to jeszcze z napisami. W końcu trochę mi się przysnęło.

-Skylyn, muszę ci coś powiedzieć.

-Co takiego?-zapytałam zaspanym głosem i zamkniętymi oczami odrywając głowę od ramienia chłopaka.

-Bo, yy, Skylyn zakochałem się.

-O matko! W kim? Znam ją? Jak ma na imię? Ile ma lat? Gdzie mieszka? Mogę ją poznać?

-Skylyn, ja zakochałem się w tobie.-że co?! Aaron kocha m-mnie?

-O mój Boże, Aaron słuchaj. Jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi. Znamy się od zawsze więc jest niemożliwe, że coś się zmieni. Kocham cię, ale jak brata czy przyjaciela. Nic więcej.

-Okej, rozumiem. Strasznie tu gorąco. Pójdę się przejść. -rzucił chłodno w moją stronę stojąc przy drzwiach i ubierając buty.

-Aaron zaczekaj, jest już późno.-Złapał w rękę kurtkę i wyszedł nie zwarzając na moje słowa.

Przez chwilę stałam jak słup soli. W głowie analizowałam to, co przed sekundą się stało. Pokiwałam głową na boki i ubrałam jakąś bluzę i bezrękawnik, a na nogi wsunęłam pierwsze lepsze botki stojące w przedpokoju.

Klucze zostawiłam pod wycieraczką. Zaczęłam się rozglącać, w którą stronę mógł pójść Aaron. Postanowiłam udać się do centrum. Kiedy tu mieszkał uwielbiał spędzać czas w samym sercu miasta.

Cały czas wysyłałam mu wiadomości i dzwoniłam. Odpowiadał mi głos sekretarki proszący o nagranie wiadomości. Niech sie wypcha. Chcę POROZMAWIAĆ, a nie nagrywać wiadomość. Mało tego. Zaczął padać śnieg. Świetnie. Założyłam kaptur i szłam dalej, jednak zobaczyłam coś, a raczej kogoś kto mi ns to nie pozwolił. Do u licha o tej godzinie Jack robił w centrum?! Sztanęłam za skrzynką na listy. Na moje szczęście obok mnie przechodziła jakaś starsza pani z parasolem.

-Przepraszam, mogę z panią przejść kawałek pod parasolem?

-Tak, ale nie za późno na takie spacery wnusiu?-Co kurwa?! Jaka wnusiu?

-O to samo mogę spytać panią.-nie odezwała się już słowem. Nawet wtedy, gdy jej podziękowałam. Czułam się bezpiecznie, bo schowałam się w uliczkę koło jakiegoś sklepu.

Jeszcze raz zadzwoniłam do Aarona.

-Nie za późno na takie wycieczki?-zesztywniałam. Nic nie mówiłam. Nie ruszałam się. Z jednej strony byłam wkurzona. Z drugiej-cieszyłam się?

Na mojej twarzy pojawił się uśmiech, ale sybko z niej zniknął.

Spoważniałam i odwróciłam się na pięcie. Spojrzałam mu w oczy podnosząc głowę (jak zawsze).

******************
Siemka. Co tam? :)
Aaron dostal kosza :(
Glina sledzi jak psychopata xD
Jak wam sie podoba rozdzial? :)
Komentujcie to meeega znaczy i motywuje «
Gwiazdki tez! «

Our little world/Jack GilinskyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz