Rozdział 13

3.2K 179 17
                                    

(Troszeczkę pokrzyżowałam im drogi ^^ nie miejcie tego za złe. To zamierzony cel. Ale nie martwcie sę, będzie gorąco! :))

Zdążyłam ledwo zdjąć buty, a zostałam obrzucona głupimi żartami Cameron'a i oczywiście niezbędnymi docinkami Gilinky'ego.

-Ej, chłopaki nie wien jak wy, ale ja strasznie zgłodniałem- zagaił blondasek ciężko przy tym wzdychając. Wszyscy spojrzeli się w moją stronę.

-Taaak, ja też..

-Cały dzień nic nie jadłem.

-Cameron, nasz dom to miejsce spotkań towarzyskich?- zapytałam rzucając się na miejsce obok brata.

-Chyba nie..

-Chyba? Powoli zaczyna wiesz?

-Wiem Sky, ale jestem tak głodny, że za chwilę zejdę z tego świata.

-Gdyby tylko ktoś zrobił coś do jedzenia.. Skylyn! Jesteś dobra w te klocki. Prooooszę.

-No, bratu chyba nie odmówisz- wyszczerzył się Jack.

-Znajcie moją dobroć. Ale nie myślcie sobie, że wam odpuszczę. Potrzebuję jednego w kuchni. Reszta porozkłada naczynia.

-Jak chcesz to ci pomogę, ich na twoim miejscu bym nie wpuszczał do kuchni. Ostatnio próbowali zrobić naleśniki. Skończyło się wizytą straży pożarnej.- Sam podszedł do mnie i złapał za rękę. Hola bracie, nie tak szybko!

-Okej, ale i tak jestem na ciebie zła. Zraniłeś Camilę.- powiedziałam. -Makaron czy coś innego?

-Może być makaron. W sumie wszystko jedno. Padam z głodu.

Zaczęłam wyciągać potrzebne mi naczynia. Sam wyciągał produkty.

W mojej dłoni pojawił się nóż.

-Pamiętaj Sam. Zrobisz chociaż jedną rzecz nie tak, albo cokolwiek co jest nie na miejscu, jestem zdolna do wszystkiego.- zaczęłam machać ostrzem centralnie przed twarzą chłopaka o mało nie pozbywając się własnej ręki.

-Spokojnie mała. Bo mi jeszcze nos utniesz.- chłopak zaśmiał się ukazując dołeczki.

-Czy wy każdą dziewczynę nazywacie "mała"?!- zapytałam z lekką irytacją, na co chłopak wybuchnął śmiechem.

Po chwili oboje złapaliśmy tą dobrą atmosferę.

***

Właśnie nakładałam nasz obiad, kolację (jak kto woli) na wielki talerz, kiedy ktoś złapał mnie od tyłu w talii.

-Gilinsky, daruj sobie te durne gierki. Nie ze mną takie żarty.

-To nie on.

Odwróciłam się, a moim oczom ukazał się Sam.

-Ej mówiłam ci chyba. Nie posuwaj się tak daleko. Dopiero co byłeś z Cam.

-Właśnie, byłem.

-No I.. Widać, że nie jesteś dobrym materiałem na chłopaka, skoro ją zdradziłeś. A tak w ogóle z byłymi koleżanek się nie umawiam.- wydukałam na jednym wdechu.

Mimo mojego gadania nie dawał za wygraną. Ta sama sytuacja. W tym samym miejscu, jednak nie z tą samą osobą.

Sam zbliżał się do mnie coraz bardziej. Dzieliło nas zaledwie kilka milimetrów, kiedy spojrzałam przez jego ramię, a mój wzrok napotkał Jack'a.

Jego wyraz twarzy nie pozostał obojętny. Widziałam, że jest wkurzony.

-Jack!- krzyknęłam, ale mimo to on mnie zignorował, a Sam złączył nasze usta w pocałunku.

-Co ty robisz?!- wydarłam się na cały głos odpychając od siebie chłopaka.

-Wyluzuj mała..

-Idiota.

Opuściłam kuchnię zostawiając go tam samego. Szybko wbiegłam do salonu w poszukiwaniu Jack'a.

-Gdzie on jest?- zapytałam, ale jak widać bardziej byli zajęci dźwiękami wydobywającymi się z ich brzuchów.-Gdzie on jest?! Grzecznie się pytam, więc oczekuję choć odrobiny szacunku do cholery!

-Wyszedł.- Cam tylko machnął na mnie ręką.

Owinęłam się szalikiem i założyłam vansy. Chciałam wiedzieć, co go tak zdenerwowało.

-Możesz mi powiedzieć o co ci chodzi?- zapytałam z wyrzutem podbiegając do chłopaka.

-A niby o co ma mi chodzić?

-Nie rób z siebie większego idioty niż jesteś.

-Zachowujesz się jak.. Jak.. Jak puszczalska szmata! Ciekawy jestem, czy Camili spodoba się fakt, że całowałaś się z jej byłym.

-Coś ty powiedział?!
Po pierwsze jestem singielką i nic ci do tego, co i z kim robię. Po drugie po co miałbyś jej to mówić, co?!

-No to najwyższy czas się ustatkować.

-Mi to mówisz?! Człowieku to ty masz dziewczynę, a całowałeś się ze mną, po czym stwierdziłeś, że nie.musi o niczym wiedzieć!

-Skylyn! Oszalałaś?! Chcesz być chora?

-Aaron nie teraz.

-Nie dyskutuj. Nie mam zamiaru później latać koło ciebie i spełniać zachcianek.

-Ugh.

-Jack!- po drugiej stronie ulicy zoległ się piskliwy głos, taki jak u pingwina,czy rodzącej świni. Błagam dziewczyno, bo ogłuchnę.

-Aaron, dlaczego nie przyniosłeś zatyczek do uszu?- powiedziałam na stronie do przyjaciela, który zaśmiał się na moje słowa.

Dziewczyna o ciemnych włosach podbiegła do Gilinsky'ego.

-Ej nie mówiłeś, że dorabiasz jako opiekunka..- z całych sił starałam się nie wybuchnąć śmiechem. Ta dziewczyna, a raczej dziecko wyglądała na 15, góra 16 lat.

-To moja dziewczyna.- chłopak skarcił mnie wzrokiem.

-Jestem Milly- powiedziała "małolata" wyciągając rękę w moją stronę.

-A ja jestem pełnolet.. To znaczy y, Skylyn.

******
Hejka :)
Dzisiaj troche dluzszy hehehehe
Ta dziewczyna gliny.. XD bez komentarza. Jesli niektorych to zrazilo.. Wybaczcie, ale mialam w planach tu ja podrzucic.
Kolejna Spina!! XD przepraszam nie wiem co mi jest huh :)
Mam juz plany co do tego fanfika na dalsze rozdzialy i byc moze.. 2 cz (to zalezy od was, czy chcecie ;D)

Do n misie

Our little world/Jack GilinskyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz