Rozdział 7

3.6K 203 10
                                    

-Skylyn! Zejdź na chwile na dół!-Tym razem nie obudził mnie budzik tylko wrzaski Cameron'a. Czego on chce? Spojrzałam na godzinę- 5:25. Uhg. Warknęłam pod nosem otwierając drzwi od pokoju.

-Co ty chcesz? Wiesz która jest godzina?

-Nie marudź. I tak za godzine byś wstawała. Dobra, nie o to chodzi. Dlaczego Aaron jest u Matt'a?

-A dlaczego moim bratem jest taki idiota?-odpowiedziałam pytaniem na pytanie z nadzieją, że zgubie go w odpowiedzi. Nie oszukujmy sie. Mój brat MOŻE ma buźkę, ale intelektem nie grzeszy w ogóle! W tej głowie (czyt. Pustaku) nie ma nic!

-Chodzi ci o Michael'a? Nie jego wina, że brat mamy wyszedł za taką głu... Aaa, ej no wiesz?

-Też cię kocham! Nie zapomnij się wykąpać conajmniej 10 razy.

-Już to zrobiłem.

-To zrób jeszcze raz. Dalej od ciebie jedzie wódką.

Wróciłam do siebie. Zaczęłam się zastanawiać, jak porozmawiać z Aaronem i czy w ogóle będzie chciał to robić.

Darowałam sobie dzisiejsze pójście do szkoły.

Wróciłam do łóżka z pilotem od tv, który zgarnęłam z biurka. Oczywiście nic nie leciało w tym pudle z kablami więc zostawiłam na stacji muzycznej. Ułożyłam się wśród poduszek i na pół-siedząco w  skupieniu oglądałam każdy teledysk.

W ten oto sposób zleciała mi godzina, którą (gdyby nie mój brat) bym przespała.

Jak już wcześniej postanowiłam nie, nie mam ochoty pokazywać się innym na oczy.

Mimo to przydałoby się wyglądać jakoś przyzwoicie.

Poszłam do łazienki, żeby jako tako wyglądać. Wzięłam prysznic, umyłam zęby, lekko się pomalowałam. Zostałam w piżamie ze związanymi, ale kompletnie rozczochranymi włosami. No co? W końcu w domu każdy czuje się najswobodniej.

Jak okazało się dwie godziny później wcale nie tak swobodnie.

Nie licząc mojego nadmiar "kochającego" brata w domu było jeszcze trzech chłopaków, z czego znałam tylko Cam'a i.. Tak, Gilinsky'ego.

-Yy, Cam. Możesz na słówko?-zapytałam naciągając jak najniżej koszulkę.

-Jasne.

Przechodząc z Cameron'em do innego pokoju słyszłam, jak jego koledzy "obsmarowują mi tyłek".

-Czy ty mnie aż tak nienawidzisz? Widzisz jak ja wyglądam?!

-O co ci chodzi? Już nie mogę kolegów zaprosić?

-Chyba masz szkołę, nie?

-No po części tak, ale skoro ty sobie wzięłaś wolne, to dlaczego ja bym nie mógł?

-I może mi jeszcze powiesz, że oni tu zostają? Śmieszny jesteś.

-Ej mała, wyluzuj.-powiedział blondyn o niebieskich oczach.

-Mały to może być twój przyjaciel na dole, a nie siostra twojego kumpla. Spadaj blondasku i się nie wtrącaj.

-Ej, Sam! Ona jest niegrzeczna! Chyba takie lubisz?!-zaraz mu coś zrobię. PRZYSIĘGAM.

Po całym domu rozległ się śmiech czterech (nie powiem, że nieprzystojnych) chłopaków. Boże, niewyżyci zboczeni idioci. Bozia dała buźkę, ale rozumem pokarała. Bo w końcu uroda idzie w parze z głupotą, nie?

Warknęłam i zaczęłam klnąć pod nosem. Szybko poszłam do swojego pokoju. Dorwałam się do szafy i zaczęłam szukać czegoś, co w spokoju pozwoli mi wyjść choćby do kuchni. Znalazłam czarne leginsy i jakąś limonkową bluzkę za pupę i z minimalnym dekoldem. Stwierdziłam, że w tym nie będę zwracać na siebie uwagi. Czeka mnie długi dzień w "męskim gronie" (o ile mężczyznami można te bachory nazwać).

********************
HEJ HAJ HELOŁ! TOO JA! (raczej nikt inny) xD

Co tam?

Jak wam podoba sie rozdzial?

Btw pisany na tel i nie sprawdzany jakby co. Dziekuje tym, ktorzy sa z tym ff od poczatku. I dziekuje tez za ponad 1000 wyswietlen. Wkrecilam sam'a i johnson'a xD

Komentujcie i dawajcie votes!

Kochani papa do next'a xx

Our little world/Jack GilinskyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz