Rozdział 10

3.6K 176 4
                                    

-Nie powinienem tak reagować. Przyjaźnimy się. Przepraszam.

-Nie masz za co. Jest okej. Tylko.. Mogłeś dać jakiś znak życia. Szukałam cię. W nocy. Po ciemku. W środku miasta.-starałam się mówić poważnie, jednak w towarzystwie Aaron'a zdawało się to na marne.

-Haha, dlaczego robisz taką śmieszną minę?

-Ja? Wydaje ci się.

-No przecież widzę. Nie rób ze mnie ślepoty. Aż tak ze mną źle jeszcze nie jest.- chłopak zaśmiał się.

-Co będziemy robić?- zapytałam z akcentem małego dziecka.

-Hm, daj pomyśleć. Eem, wiem! Masz może pianki?

-Pff co to za pytanie?

-Krótka piłka. Tak czy nie?

-Tak, ale po co?- zapytałam nie do końca łapiąc koncepcję Aaron'a.- Nie! Nie nie nie. Nie zrobisz mi tego, prawda?

-Zależy czego się spodziewasz.

-Łał, no rzeczywiście bardzo trudno się domyślić.- odpowiedziałam z sarkazmem.- Serio? Nie masz innych pomysłów tylko Chappy Bunny challange?!- podniosłam głos, co zapewne usłyszały te jełopy.

-Chappy Bunny?- zza rogu wychylała się głowa Cameron'a.- Mogę z wami?

-Nie jesteś na to za stary? Nie zapominaj, że masz gości.

-A jaki problem, żebyśmy zagrali wszyscy?

-Czyś ty oszalał?

-W sumie, dlaczego nie? Niedługo twoje urodziny, i chyba nie ma co się kłócić i w ogole robić spin..

-Powiedział ten, co krzyczał na całą kawiarnię, że (i tu cytat) "Ta oto tu Skylyn nigdy nie umówiłaby się z kimś takim jak ty."

-Nie wypominaj.

-Ygh niech wam będzie.- właśnie zgodziłam się na katastrofę, z której zapewne nikt nie wyjdzie cało. Mam na myśli ból brzucha.

-Chłopaki, znalazłem nam zajęcie!

-Lepsze niż granie na konsoli?- Blondyn, którego imienia nie znam nadal zapytał mojego brata unosząc przy tym jedną brew. Aw jest taki słodki. Kude co ja plote..

-Idź pomóc im ogarnąć. Ja wezme pianki.- rzuciłam w stronę Aaron'a szukając po szafkach odpowiednio dużej miski. Potrzebowaliśmy sporo pianek, w końcu grało 6 osób. Oczywiście nie czułam się jakoś bardziej swobodnie, byłam jedyna na (zapewne) sześciu niewyżytych i powalonych chłopców.

-Jestem!- krzyknęłam, po czym na moment prztstanęłam.- Hola hola, nie było mowy o nagrywaniu..

-Daj spokój. Tak będzie zabawniej!

-Ciekawe dla kogo. Pff.

***

-Chappy Bunny!- wymamrotałam mając w ustach 6 piankę.

- To chyba jedna z tych niesamowitych chwili, kiedy Skylyn siedzi cicho i nic nie mówi. No prawie.- Cam zaśmiał się. Jedna z pianek najwidoczniej nie chciała być w jego gębie i ją opuściła zaraz po tym, jak chłopak dostał napadu śmiechu. Z racji tego, że wciąż graliśmy nie mogłam wydukać żadnego słowa. Cameronowi szło z tym łatwiej. Wcisnął między zęby zaledwie trzy.
Szybko złapałam za telefon i napisałam sms-a do brata.

-Zamknij się, jeżeli nie chcesz widzieć zawartości moich ust na twojej mordzie.- przeczytał wiadomość na głos, po czym pokazał telefon w stronę kamery. Wszyscy się śmiali i bawili. Co dziwne, ja też.

-Idę do sklepu! Chcecie coś?- zapytałam ubierając buty.

-Nie!

-Zaczekaj, pójdę z tobą.

-Nie potrzebuję towarzystwa.

-A może nednak? No wiesz, o tej porze wszystko jest możliwe.

-Okej..

***

-Dlaczego to zrobiłeś?

-Ale co?

******
Dam dam daaam! Siemanko moi mili. Co tam? Jak podoba sie rozdzial?
BTW. CHCE WAM ZYCZYC WESOLYCH I POGODNYCH SIWAT! BEZ TEGO GLUPIEGO DOSZCZU SNIEGU I WIATRU I BÒG WIE CZEGO
Komentujcie. Proooosze. A i gwiazdki tez zostawiajcie.

Our little world/Jack GilinskyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz