-Nie powinienem tak reagować. Przyjaźnimy się. Przepraszam.
-Nie masz za co. Jest okej. Tylko.. Mogłeś dać jakiś znak życia. Szukałam cię. W nocy. Po ciemku. W środku miasta.-starałam się mówić poważnie, jednak w towarzystwie Aaron'a zdawało się to na marne.
-Haha, dlaczego robisz taką śmieszną minę?
-Ja? Wydaje ci się.
-No przecież widzę. Nie rób ze mnie ślepoty. Aż tak ze mną źle jeszcze nie jest.- chłopak zaśmiał się.
-Co będziemy robić?- zapytałam z akcentem małego dziecka.
-Hm, daj pomyśleć. Eem, wiem! Masz może pianki?
-Pff co to za pytanie?
-Krótka piłka. Tak czy nie?
-Tak, ale po co?- zapytałam nie do końca łapiąc koncepcję Aaron'a.- Nie! Nie nie nie. Nie zrobisz mi tego, prawda?
-Zależy czego się spodziewasz.
-Łał, no rzeczywiście bardzo trudno się domyślić.- odpowiedziałam z sarkazmem.- Serio? Nie masz innych pomysłów tylko Chappy Bunny challange?!- podniosłam głos, co zapewne usłyszały te jełopy.
-Chappy Bunny?- zza rogu wychylała się głowa Cameron'a.- Mogę z wami?
-Nie jesteś na to za stary? Nie zapominaj, że masz gości.
-A jaki problem, żebyśmy zagrali wszyscy?
-Czyś ty oszalał?
-W sumie, dlaczego nie? Niedługo twoje urodziny, i chyba nie ma co się kłócić i w ogole robić spin..
-Powiedział ten, co krzyczał na całą kawiarnię, że (i tu cytat) "Ta oto tu Skylyn nigdy nie umówiłaby się z kimś takim jak ty."
-Nie wypominaj.
-Ygh niech wam będzie.- właśnie zgodziłam się na katastrofę, z której zapewne nikt nie wyjdzie cało. Mam na myśli ból brzucha.
-Chłopaki, znalazłem nam zajęcie!
-Lepsze niż granie na konsoli?- Blondyn, którego imienia nie znam nadal zapytał mojego brata unosząc przy tym jedną brew. Aw jest taki słodki. Kude co ja plote..
-Idź pomóc im ogarnąć. Ja wezme pianki.- rzuciłam w stronę Aaron'a szukając po szafkach odpowiednio dużej miski. Potrzebowaliśmy sporo pianek, w końcu grało 6 osób. Oczywiście nie czułam się jakoś bardziej swobodnie, byłam jedyna na (zapewne) sześciu niewyżytych i powalonych chłopców.
-Jestem!- krzyknęłam, po czym na moment prztstanęłam.- Hola hola, nie było mowy o nagrywaniu..
-Daj spokój. Tak będzie zabawniej!
-Ciekawe dla kogo. Pff.
***
-Chappy Bunny!- wymamrotałam mając w ustach 6 piankę.
- To chyba jedna z tych niesamowitych chwili, kiedy Skylyn siedzi cicho i nic nie mówi. No prawie.- Cam zaśmiał się. Jedna z pianek najwidoczniej nie chciała być w jego gębie i ją opuściła zaraz po tym, jak chłopak dostał napadu śmiechu. Z racji tego, że wciąż graliśmy nie mogłam wydukać żadnego słowa. Cameronowi szło z tym łatwiej. Wcisnął między zęby zaledwie trzy.
Szybko złapałam za telefon i napisałam sms-a do brata.-Zamknij się, jeżeli nie chcesz widzieć zawartości moich ust na twojej mordzie.- przeczytał wiadomość na głos, po czym pokazał telefon w stronę kamery. Wszyscy się śmiali i bawili. Co dziwne, ja też.
-Idę do sklepu! Chcecie coś?- zapytałam ubierając buty.
-Nie!
-Zaczekaj, pójdę z tobą.
-Nie potrzebuję towarzystwa.
-A może nednak? No wiesz, o tej porze wszystko jest możliwe.
-Okej..
***
-Dlaczego to zrobiłeś?
-Ale co?
******
Dam dam daaam! Siemanko moi mili. Co tam? Jak podoba sie rozdzial?
BTW. CHCE WAM ZYCZYC WESOLYCH I POGODNYCH SIWAT! BEZ TEGO GLUPIEGO DOSZCZU SNIEGU I WIATRU I BÒG WIE CZEGO
Komentujcie. Proooosze. A i gwiazdki tez zostawiajcie.
CZYTASZ
Our little world/Jack Gilinsky
Fanfiction-Wrogowie odkąd tylko stanęli sobie na drodze. -Nic nie zapowiadało między nimi zgody. -Chwila bezsilności. -Miłość. -Tzw. "First Kiss". -Zdrada i żal. -"Czy kiedykolwiek sobie wybaczycie?".