Po lekkim ochłonięciu zeszłam na dół zrobić sobie śniadanie. Już miałam przekroczyć próg kuchni, kiedy usłyszałam głos Cameron'a.
-Ej, Skylyn! Daj coś do picia!
-Wyglądam ci na kelnerkę?-zapytałam kierując się w stronę, z której dobiegały wrzaski mojego brata.
-Nie, ale nieźle byś wyglądała w takiej mini co noszą.
-Gilinsky zamknij się, albo sama to w końcu zrobię!- nagle rechot tych pajaców ucichł. Zastąpiło go buczenie.
Wróciłam do kuchni i nasypałam do miski moje ulubione płatki. Zaczęłam odkręcać butelkę z mlekiem. Nie było mi dane dokończyć czynności. Ktoś zapukał do drzwi. Raz. Drugi. Piąty.
-Nie wydaje mi się, żebym tylko ja miała w tym domu nogi i uszy! Ugh nadęte pacany.
Podeszłam do drzwi.
-Camila? Nie powinnaś być w szkole?
-To ja miałam zapytać ciebie. Cameron też jest w domu? Kim oni są?- dziewczyna wychyliła głowę za moje ramię.
-Nie wiem. Spytaj Cameron'a. Zaprosił, a raczej zciągnął tych idiotów. Właź do środka. Dzięki Bogu, że przyszłaś. Inaczej sama musiałabym się z nimi urzerać. Chcesz herbatę?
-Tak, tak.- dziewczyna chyba nawet mnie nie słuchała. Odkąd przekroczyła próg domu spoglądała w stronę salonu.
-Hej Cam- Dziwnym trafem mój brat jako tako dogaduje się z Camilą. To.. Dziwne. Ona i ja to praktycznie jak kropla w kroplę.
-Sam?!
-Camila, ej co ty tu robisz?
Nikt nie wiedział, o co konkretnie chodzi.
-Sky, chodź do kuchni-powiedziała, a raczej rozkazała mierząc chłodne spojrzenie w niejakiego Sam'a.
-Skąd go znasz?-zapytałam się zalewając wrządkiem torebki herbaty.
-Kogo?
-Nie udawaj głupiej. Okej?
-Ugh.-mruknęła coś pod nosem zabierając kubek i kierując w stronę schodów.
Gilisnky wysłał mi pytające spojrzenie, na co ja odpowiedziałam środkowym palcem. Co go to interesuje? Niech zapyta swojego kumpla.
***
-Więc, Sam to twój.. Chłopak?
-Nie. Znaczy tak. Ugh już sama nie wiem.- Camila sama zgubiła się w tym, co mi tłumaczyła od godziny, a bynajmniej się starała.
-Chwila, od początku. Ty z nim byłaś. Pół roku. I oznajmił ci, że musicie się rozstać, bo wyjeżdża, tak? I nagle widzisz go tutaj.
-Brawo, nareszcie załapałaś!
-Okej, daj kubek. Nie ma sensu trzymać pustych. Zejdę na dół i skombinuje coś do jedzenia.
-Mhm
-Ej, o co chodzi?- ten głos mogę rozpoznać wszędzie.
-Nie interesuj się. Poza tym jak chcesz wiedzieć, to w salonie siedzi twój kolega.
-Okej, przepraszam, królewno!
-Nie drzyj tej papy..
-Zabronisz mi?- ee dlaczego on się do mnie przybliża?
-Może- zachowałam zimną krew i nie wiem dlaczego, ale pozwalałam chłopakowi zmniejszać dystans między nami.
-Jesteś pewna? Odważysz się?
-Ja..- nie pozwolił mi dokończyć. Trwałam w chwili, której nie rozumiałam. Jack Gilinsky, mój wróg nr. 1 od ZAWSZE stał z zamkniętymi oczami przywarty do mnie. Jedyne, czego w tej chwili byłam pewna, to to, że mnie pocałował, a ja stałam jak kołek.
-Woah, woah, woah!
***************
Jeeeej mamy 8! :D
I mamy first kiss misie! <3 uhuhuhuh jak sie ciesze. Jak myslicie jak potocza sie teraz ic losy. I kto im przeszkodzil? Omomomomomomom. Sama nie wiem xD
Zostawcie kom, jesli nie to chociaz gwiazdeczke «« dozobo baj baj xD
CZYTASZ
Our little world/Jack Gilinsky
Fanfiction-Wrogowie odkąd tylko stanęli sobie na drodze. -Nic nie zapowiadało między nimi zgody. -Chwila bezsilności. -Miłość. -Tzw. "First Kiss". -Zdrada i żal. -"Czy kiedykolwiek sobie wybaczycie?".