Rozdział 6

3.6K 211 13
                                    

Na mojej twarzy pojawił się uśmiech, ale sybko z niej zniknął.

Spoważniałam i odwróciłam się na pięcie. Spojrzałam mu w oczy podnosząc głowę (jak zawsze).

Dlaczego mam wrażenie, że tonę w jego oczach? Są takie ciemne i głębokie. Przeszywają na wylot.

-Ej, zadałem ci pytanie.

-Huh, co?

-Pytałem, czy nie za późno na takie wycieczki. Jest po północy.-powiedział blokując mój telefon. BTW kiedy mi go odebrał?

Hola hola! Przecież nie powiem mu, że szukam Aarona. Co mu powiedzieć? Co mu powiedzieć?

-Lubię spacerować, jak pada śnieg. Poza tym, co ci do tego?

-Łał, dwa kłamstwa w jednym. Chcesz za to medal?

-Co? O co ci chodzi?

-1) Nie lubisz śniegu. Wręcz nienawidzisz.

2) jesteś leniem

3) Szukasz Aarona.

O mój Boże. On sobie ze mnie jaja robi czy bawi w psychopate?

-Wracaj do domu. Na pewno znalazł sobie nocleg u jakiegoś kumpla.

-Inaczej to sobie wyobrażałam. Myślałam, że z nim wrócę do domu. Ale to nic, zadzwonię do Cameron'a. Może po mnie przyjedzie.

-Teraz nie liczyłbym na jego pomoc. Jest na imprezie i już nawet sporo wypił.

-A ty? Dlaczego tam nie zostałeś?

-Nie było tam nic ciekawego.- nie wierzę. Jack Gilisnky odpuścił sobie imprezę. Co mu się stało?!

-Mhm, dobra idę do domu bo mnie jeszcze to bałe gówno zasypie.- zabrałam swoją własność z jego rąk i zaczęłam zmierzać w kierunku domu.

-Zaczekaj, skoro tu jestem ro już cię odprowadzę.

-Znam drogę, nie jestem jakąś pustą blondynką czekającą tylko na to, żebyś odprowadził ją do domu.

-Czekaj, co mówisz?- zapytał obejmując mnie ramieniem.- Jasne, Sky. Pewnie, że odprowadzę cię do domu.

-Mówię po chińsku, czy ty jesteś takie tępy, że nie rozumiesz prostego komunikatu?

-Hm, trudno powiedzieć. Wiem tylko tyle, że wyglądasz jak chiuaua bo trzęsiesz się z zimna.

-Sam nie jesteś lepszy! Uciekłeś Mikołajowi? Bo nos ci się świeci jak czerwone na skrzyżowaniu!

A tą ręką sobie macaj kota, a nie moje plecy.

-Ej, wyluzuj. Okres masz?-w ułamku sekundy moim oczom ukazał się szereg białych zębów chłopaka.

-Gilinsky odpuść sobie!- krzyknęłam przechodząc przez pasy.

Dlaczego on nie daje za wygraną? Jest jak rzep na psim ogonie.

-Nie marudź, odprowadzę cię i tyle. Co ci szkodzi?- on serio pyta? Nic, a nic nie czuje się zagrożony? Nienawidzę tego gówniarza. Idąc dość żwawo nie zauważyłam lodu na chodniku i prawie wylądowałam tyłkiem za ziemi. Właśnie, prawie. Mój towarzysz mnie złapał. Przyfajtłapiłam, mam to po Cameronie.

-Możesz mnie puścić?

-Jesteś pewna?

-Jeszcze nigdy nie byłam niczego tak pewna jak tego, żebyś mnie puścił. Weź te ręce!

-Okej, okej. Jak sobie mała królewna życzy.

-Wcale nie mała. To raz, a dwa dla ciebie królewną nie będę nigdy.

-Spadaj, Jack. Idź gdzieś, byle najdalej ode mnie.

-Spoko. Do zobaczenia. Królewno.

Ugh. W końcu się go pozbyłam. Przez tego idiotę dłużej wracałam do domu niż zajęła mi droga do centrum.

Nie mogłam zasnąć, więc zeszłam na dół pooglądać telewizję. Ledwo położyłam się na kanapie i usłyszałam jak ktoś wchodzi do domu.

-Gdzie się szlajałeś? Nie obraź się, ale nieźle od ciebie capi.

-Czemu nie śpisz?- Cameron starał się udawać trzeźwego i zaczął grzebać po kieszeniach w celu wyciągnięcia kluczyków od samochodu.

-Nie mogłam zasnąć. Prowadziłeś?

-Tak, a co?

-Czy ciebie powaliło do końca?! Po pijaku?! Chcesz mieć problemy?

-Nie przypominam sobie, żebym mieszkał na komisariacie. Daj spokój młoda. Idę do siebie. Pa.

-Spierdalaj-mruknęłam pod nosem i poszłam do swojego pokoju.

*********
Eloszka. Co tam?
I jest kolejny (6) rozdzial :)
Jak wam sie podoba? (ktos wglczyta notki pod rozdzialami?)
Od razu mowie-rozdzial pisany na telefonie! Nie byl sprawdzany! (lol. Pierwsza w nozy a mnie na pisanie wzielo) no nic. Komentujcie-dobranoc miski ;*

Our little world/Jack GilinskyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz