11. Umiesz pływać?

1.4K 101 109
                                    

Wróciliśmy z imprezy o drugiej w nocy. Nie pamiętam kto nas odwiózł, bo spałam w trakcie. Dziś ma być jakieś pilne spotkanie, więc trzeba było zacząć się szykować.

-Wstajemy!-krzyknęłam radośnie ściągając kołdrę z każdej z dziewczyn. Wszystkie spały, a było już po jedenastej.  Te niechętnie jednak wstały z łóżek po tym, jak je obudziłam.

Poszłam do łazienki się umyć. Postanowiłam nie myć włosów, jedynie wziąć szybki prysznic. Ubrałam czarne szorty i fioletową, krótką koszulkę. Podeszłam do lustra i sprawnie włożyłam soczewki do oczu.

Felicia i Amy wczoraj wypiły dość dużo. Świadczyły o tym między innymi odgłosy wypróżniania pokarmu z buzi. Tak, wymiotowały dokładnie całą noc. Może i spałam dobrze, ale kilka razy jednak słyszałam.

Podziwiałam je za to, że teraz się ogarnęły i wyglądają jakby wczoraj cały dzień przesiedziały w domku.

-Musimy iść? Isa, idź sama, potem nam przekażesz o czym było to „ważne" spotkanie-przewróciła oczami rudowłosa, która zakładała na siebie ciemnozieloną koszulkę.

-Nie, idziecie ze mną. Czuję, że to coś naprawdę ważnego, skoro musimy pilnie iść do wychowawcy i jeszcze w dodatku „każdy bez wyjątku"-zacytowałam słowa Pani Kollison.-musi przyjść.

Niechętnie udałyśmy się do budynku w którym odbyły się wcześniejsze spotkania. Wszyscy już stali w sali, a my po zobaczeniu Luisa, Nicka i Victora od razu do nich podeszłyśmy. Pani Kollison weszła do naszego pomieszczenia, a rozmowy nagle ucichły.

-Witam was, czyżbym was obudziła?-zaśmiała się. Włosy miała splecione w warkocz, a jej nogi przyozdabiały szare jeansy. Kilka osób parsknęło śmiechem, kilka innych zrobiło obrażoną minę, a jeszcze inni stali niewzruszeni.

Oparłam się plecami o zimny parapet. Obok mnie stał Victor, z którym miałam jedną rzecz do wyjaśnienia. Wczorajszą rozmowę.

-Pssst-szturchnęłam ramię bruneta, na co ten odwrócił się do mnie z wypisanym zmęczeniem na twarzy-Ktoś tu nieźle wczoraj zabalował.

-Nie wspominaj mi nic. Wiesz co jest w moim przypadku najgorsze w imprezach?-Wychowawczyni przeglądała jakieś kartki, dlatego na spokojnie mogliśmy rozmawiać- To, że nigdy nie wiesz, na jaką trafisz. Ja mam po pięćdziesiąt procent, bo mam dwie opcje. Pierwsza to taka, że pamiętam wszystko co do minuty, a druga to taka, w której nie pamiętam jak się nazywam.

-Wczoraj była opcja numer...?-przeciągnęłam, bo nie znałam odpowiedzi.

-Jeden. Opcja numer jeden. - Wstrzymany przeze mnie oddech łagodnie wypłynął. Czułam ulgę, że pamięta wczorajszą rozmowę, i nie będę musiała mu tłumaczyć wszystkiego od początku.

-Musimy potem porozmawiać.-odparłam stanowczo, a Pani Kollison w tym momencie zaczęła swoją przemowę.

-Kochani moi, lubicie tańczyć?-kilka osób pokiwało głowami na „tak", a reszta wskazała przeciwną odpowiedź.-W takim razie, jeśli nie lubicie, to polubicie, bo szykuje nam się bal!-podniosła uradowana ręce w górę.

Jak to bal? Gdzie, jak, co, kiedy?!

-Może pani bardziej szczegółowo?-odezwała się jakaś szatynka stojąca obok wychowawczyni.

-Jasne, Amber.-Czyli szatynka to Amber.-Więc tak: Bal jest za trzy dni. Każdy ma przyjść, bo od tego zależny jest los obozu. W piątek przyjedzie tu głowa tego o to miejsca, oraz wszelakiego rodzaju dużych inwestycji. Nazywa się Peter Hostex.

-No dobrze, ale co ma z tym wspólnego bal?-spytał znudzony Jerry.

-To, że musimy pokazać, że tu przebywają nie tylko ćpuny i alkoholicy. -przerwała na chwilę.-a ja wiem, że większość z was właśnie do takich się zalicza.

maerdOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz