18. Promise ring.

947 78 397
                                    

Dwudziesty piąty lipiec. To właśnie dzisiaj moja przyjaciółka obchodziła swoje siedemnaste urodziny. Ostatni rok zabawy i swobody. To dzisiaj już prawie wkraczała w świat dorosłości.

Moje relacje z Victorem były w porządku, ostatnio się kłóciliśmy kilka razy o różne błahostki, ale przymknęłam na to oko. Nickolas wciąż się do mnie nie odzywał, ja naprawdę nie wiem o co mu chodzi.

-Isa, żyjesz? Mamy jeszcze z trzydzieści balonów do powieszenia.-powiedziała Eva wyrywając mnie z zamyśleń.

-Tak, tak. Już wieszam.-odpowiedziałam przywieszając różowego balona do ściany. W klubie wszystkie dekoracje były różowo-białe. Amy wiedziała, że jej tutaj coś przygotowujemy, ale nie miała tutaj wstępu. To miała być „niespodzianka".Właśnie teraz razem z Luisem wylegiwali się na plaży.

-Zaraz przyjedzie po mnie Jerry i jadę z nim po ciastka, bo są już do odbioru. Za jakąś godzinę ty i Nick musicie pojechać po tort.

-Słucham?-zwróciłam się do rudowłosej.-Dlaczego mam z nim jechać? Przecież wiesz, że jest na mnie obrażony.

-No właśnie wiem i dlatego pojedziecie razem. Dzisiaj jest impreza i macie się pogodzić.-wymamrotała-o co tak właściwie się pokłóciliście?

-A myślisz, że wiem?-spytałam lekko poddenerwowana-Było dobrze, a potem nagle zaczął mnie obrażać. -przewróciłam oczami.

-On jest dość impulsywny i najpierw mówi, potem myśli. Napewno wszystko co powiedział było w żartach.

Jak ty w ogóle wyglądasz

Wyglądem nadganiasz może jedynie świnię

Odstraszasz inne dziewczyny

Te myśli krążyły nieustannie w mojej głowie. Może to było nic, ale zabolało. Cholernie zabolało. A gorsze było to, że nie wiedziałam dlaczego.

-Jerry już jest, idę.-poinformowała mnie dziewczyna biorąc w rękę torebkę. Wyjrzała przez jedno z okien i radośnie krzyknęła-Nick też już przyjechał!

-Miał być za godzinę-pomyślałam.

Rudowłosa wybiegła z budynku a ja udając, że jestem zajęta zaczęłam pompować balony. Stresowałam się tym, że chłopak zaraz tu przyjdzie i przez to nie mogłam nadmuchać żadnego balona. Siedziałam wprost patrząc na drzwi przygotowana na zderzenie wzrokowe z Nickiem. Jego jednak nie było.

-Daj, nadmucham ci to.

Nagle odwróciłam się a przede mną stanął chłopak. Nie wiedziałam o co chodzi i jak tutaj wszedł, a potem dostrzegłam drugie drzwi w kącie sali.

Idiotka ze mnie.

-Dam radę.-Byłam uparta i wciąż próbowałam wykonać czynność. Po pewnym czasie czarnowłosy wziął z mojej ręki balona i go bez problemu nadmuchał.

-Eva napisała, że już możemy jechać po ten tort. Chodź.-powiedział stojąc w drzwiach.

Ja jednak nie zamierzałam się ruszać z miejsca.

-Jedź sam, trafisz.-odpowiedziałam poważnie.

-Miałaś jechać ze mną.

-Weź ze sobą jakieś ładnie ubrane dziewczyny. Ja przecież jestem w dresach i topie. Ubrudzonym topie.-popatrzyłam na swój ubiór. Siedziałam w klubie od ósmej rano a była już dwunasta. Było tu duże zamieszanie i dużo osób pomagających więc nie ubierałam się jakoś wykwintnie.

-Naprawdę się o to kurwa obrażasz?-spytał podnosząc głos.

-Nie obrażam. Po prostu te wszystkie dziewczyny nie będą cię chciały, gdy będę z tobą. Ja chcę twojego szczęścia.-wzruszyłam teatralnie ramionami.

maerdOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz