III

1.1K 38 39
                                    

Dziewczyna wyszła z rezydencji i skierowała się do swojego auta. Za bardzo nie wiedziała co się stało. Ledwo poznała rodziców swojego chłopaka, a tu nagle przyszły teść oferuje pomoc w naprawieniu związku. Zanim przekręciła klucze, zerknęła jeszcze raz w stronę dworku i zauważyła w oknie Lucjusza, który jej się przyglądał. Evelyn nie zastanawiając się, odjechała z terenu Malfoyów, słuchając swojej ulubionej, mugolskiej piosenki, pt. "Sweet Dreams". Przypominała o jej rodzicach, ponieważ oni uwielbiali muzykę, nie tylko magiczną. 

Podróż wieczorem, a wręcz nocą jest niebezpieczna, o czym się przekonała młoda Anderson. Przed jej maską pojawił się Voldemort. Tak, Lord Voldemort. Kobieta szybko wybiegła z auta i wyjęła różdżkę, ale sparaliżował ją strach. Z tyłu głowy wiedziała, że on nie żyje, jednak nic nie mogła zrobić. Czekała za autem, aż do niej podejdzie. W tym czasie przed jej oczami przeleciało całe życie. Szczęście w nieszczęściu jest takie, że przypomniało jej się jak podczas lekcji Obrony przed Czarną Magią, Bogin zamienił się w Voldemorta. Gdy to ogarnęła, szybko wstała i wypowiedziała magiczne słowo.

- Riddikulus! - krzyknęła wyraźnie Evelyn. Wcześniej skupiła się i wyobraziła Sami Wiecie Kogo w stroju klauna. Dziewczyna zaczęła się śmiać, dlatego Bogin zdezorientowany uciekł gdzieś w krzaki. Zaklęcie udało się. 

Po całej sytuacji wróciła do swojego pojazdu i cała oraz zdrowa wróciła do domu. Był on duży, dostała w spadku po rodzicach. Posiadał dwa pokoje, dwie łazienki, przestrzenną kuchnię z jadalnią oraz salon. Wszystko utrzymane w dość nowoczesnym stylu. Evelyn po śmierci rodzicieli postanowiła zmienić całe wnętrze, ponieważ za bardzo ich to przypominało. Po kilku latach wciąż nie weszła do sypialni państwa Andersonów. 

Kobieta wzięła szybki prysznic, zmyła makijaż i poszła spać do swojej sypialni. Przed nią czekał ciężki dzień, bo rano musiała stawić się do pracy.

                                                                           ***

Budzik zadzwonił, wskazywał godzinę 05:30. O tej porze Evelyn budzi się do pracy. Do pomieszczenia wpadały promienie słoneczne, które pieściły twarz dziewczyny. Szybko, bo po minucie wstała na nogi i skierowała się do kuchni. Na blacie zauważyła bukiet białych kwiatów, bez liściku. Uśmiechnęła się i bez zastanowienia się wysłała Sowę z liścikiem do swojego chłopaka.

"Dzięki Misiaczku za kwiatki, też Cię kocham... E.A".

Jej dzień stał się od razu lepszy, aż postanowiła zrobić ambitniejsze śniadanie - gofry z owocami. Standardowo wyszły przepyszne, dziewczynie ślinka ciekła podczas przygotowywania. Do szpitala musiała się odpowiednio ubrać, nie mogły być to obcisłe sukienki czy jakieś fikuśne bluzki. Miała swój kitel wpadający w kolor fiołkowy z jej imieniem i nazwiskiem. 

W szpitalu jak w szpitalu, pomaganie innym. Evelyn miała pod opieką pacjentkę, która była już skazana na śmierć. W placówce leżała od dobrych kilku miesięcy. Kobiety nawiązały pewny kontakt ze sobą. Liss, czyli ta pacjentka, była w wieku rodziców Evelyn, kiedy oni zginęli. Być może przez to ze sobą spędzały wiele czasu. Zresztą, Liss często ratowała dobrym słowem.

- Dzień dobry, jest już 9 rano, pora na kontrolę. Jak się Pani dziś czuje? Coś boli? - Powiedziała Uzdrowicielka w tym samym czasie mierząc kobiecie temperaturę ciała.

- Evelyn... Dobrze Cię dziś widzieć. Z dnia na dzień czuję się coraz gorzej. Zakażenie mnie powoli zabija... Nie da się tego przyspieszyć? - Odpowiedziała wycieńczona Liss dysząc.

- Daj spokój, wiesz, że nie możemy nic z tym zrobić. Przyniosłam Ci eliksir uśmierzający ból, pięć kropli na dzień wystarczy. Lepiej powiedz, czy znowu miałaś koszmary. Twoja koleżanka z sali mi opowiadała, że w nocy spać nie mogłaś. Dlaczego mi nic o tym nie powiedziałaś? Wiesz, że bym ci pomogła.

- Dziecino, nie wiem czy byś mi pomogła... Doskonale wiesz, że to wszystko od zakażenia, a nie chcę tłumić tego bólu. Walczę do ostatniej minuty, znasz mnie... 

- Posłuchaj mnie... - Evelyn chciała coś powiedzieć, ale starsza kobieta jej przerwała.

- To ty mnie posłuchaj. Miałam sen, chyba proroczy.... Śniłaś mi się ty i dwoje mężczyzn. Stałaś, nic nie robiłaś, a ta dwójka walczyła... Na koniec jeden z nich podszedł do ciebie i odeszliście, pozostawiając drugiego mężczyznę na pastwę losu... 

- I co ja mam z tym wspólnego? W snach pojawiają się różne sytuacje. - odparła nieco zdziwiona dziewczyna.

- Ja już troszkę pożyłam na tym świecie, dlatego mam radę. Obserwuj wszystko dookoła, a szczególnie dwóch mężczyzn. Masz kogoś ważnego w życiu? - zapytała Liss.

- Hm.. No mam chłopaka. Tylko jego. Nikt inny mnie nie obchodzi.

- Aby na pewno? - kobieta wciąż drążyła temat.

- Wiesz co, muszę iść dalej na obchód, wystarczająco długo tu posiedziałam. Pamiętaj o kroplach. - Evelyn szybko wstała i wręcz wybiegła z sali. Nieco zakłopotana wróciła do swojego gabinetu, a tam czekał na nią Draco. Po jego minie było widać, że nie najlepiej się czuje, ale od razu zaczął rozmawiać, kiedy dziewczyna przekroczyła próg gabinetu.

- Mamy parę spraw do wyjaśnienia. Po pierwsze, to nie ja wysłałem ten bukiet kwiatów. Czy ty masz kogoś na boku!? Wyjaśnij mi to, natychmiast! - wykrzyknął młody mężczyzna, aż się zrobił cały czerwony.

- C-co? O czym ty mówisz! Dostałam bukiet białych kwiatów, bez liściku, to w twoim stylu! Z nikim się innym nie spotykam, jak mogłeś tak pomyśleć? - odpowiedziała nieco zasmucona Evelyn, bo nie spodziewała się takiej reakcji swojego chłopaka.

Dracon nie odpowiedział na to pytanie, lecz płynnie przeszedł do drugiej sprawy.

- Dziś rano coś mnie ugryzło w nogę. - pokazuje kostkę. - Nie widziałem co to, dlatego się tu skierowałem. Jesteś najlepsza w swoim fachu, więc mogę ci zaufać. - odparł jakby nigdy nic chłopak.

- Halo! Przed chwilą naskoczyłeś na mnie, że cię zdradzam, a teraz prosisz mnie o pomoc? Ty... Jak ty tak możesz. Ja tobie na pewno nie pomogę, bo mnie uraziłeś i za chwilę idę na inny blok. Zawołam Prudence, ona też jest dobra. 

Kobieta wyszła z pomieszczenia i powiedziała koleżance, aby pomogła młodemu Malfoyowi. Evelyn w tym czasie poszła na drugi blok.

Po 15 Anderson wyszła z pracy i poszła do pobliskiego sklepu.

C.D.N


Lucjusz Malfoy // Zakazana MiłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz