XXII

378 16 7
                                    

Lucjusz wziął mnie pod rękę i razem poszliśmy do bramy Hogwartu. Jeszcze raz na zewnątrz odwróciłam się i symbolicznie pomachałam do budynku, żegnając się z miejscem na jakiś czas. Po tym poprawiłam swoje włosy, sprawdziłam torebkę i kiwnęłam głową na znak gotowości. Malfoy złożył mi delikatny pocałunek na dłoni i aportowaliśmy się przed mój dom. Niestety źle się skupiłam i po teleportacji upadłam na asfalt i poczułam wielki ból w nodze. Gdy ją ujrzałam, to była cała zakrwawiona. Pod kolanem rozmieszczona była głęboka rana. Jeszcze wylądowałam dalej od domu i widziałam, jak Lucjusz mnie szuka.

- Hej! Tu jestem! Pomóż mi! - krzyknęłam, ile miałam sił w płucach.

Od razu zwrócił się w moją stronę i podbiegł do mnie. Widziałam jego obrzydzenie, gdy zauważył ranę na nodze.

- Wszystko będzie dobrze, przeżyjesz. Zaniosę cię do domu i tam ci dam lekarstwa. - powiedział cicho Lucjusz, delikatnie głaszcząc kciukiem mój policzek. Zauważyłam, że wstrzymywał łzy.

- W torebce... - złapałam słabo oddech. - Mam dyptam... Daj go na ranę.

Rzucił się do tej torebki jak wygłodniały wilk i zaczął wyrzucać z niej wszystkie rzeczy. W końcu, gdy znalazł esencję, zaczął powoli wylewać ją na moją ranę. Czułam i widziałam, jak zasklepiała się skórą. Po chwili już nic praktycznie nie było widać, jednakże jak próbowałam wstać to bardzo bolało. Złapałam się mocno za nogę i zaczęłam ją masować.

- Może przenieść cię do domu? Jeszcze nie jestem taki stary, żeby sobie z tym nie poradzić. - poklepał się po bicepsach i puścił oczko.

- Nie mamy innej opcji. - zaśmiałam się. - Tylko uważaj, bo inaczej zagryzę!

- Jesteś wilkołakiem?

- Tego nie wiesz. - wysłałam zadziorny uśmiech i dałam się podnieść.

Oplotłam ręce wokół jego szyi. Poczułam się jak taka panna młoda, wychodząca z kościoła. Zamknęłam oczy, wtuliłam się w jego ramię. Szedł bardzo delikatnie, żeby nic mnie nie zabolało. Podałam mu klucze i gdy weszliśmy do salonu, położył mnie na kanapie. Przykrył mnie kocem, torebkę położył na stoliku kawowym oraz nastawił wodę na herbatę. Wziął delikatnie krzesło i usiadł na nim, patrząc się na mnie czułym wzrokiem.

- Jak się czujesz? - spytał się i poprawił koc.

- Już dobrze, tylko jak próbuje ruszyć nogą to boli. Za kilka dni minie i będę śmigać jak nowo narodzona. - uśmiechnęłam się.

- No, dobrze. Opowiadaj, jak było w szkole? Jakieś nowości? - założył rękę na rękę i czekał na wyjaśnienia.

- Co ja mam tu opowiadać? Wszyscy są, tak jak byli wcześniej. Jedynie ja wchodzę i Ginny. Do końca sierpnia mam wysłać plan nauczania i przygotować się psychicznie. - westchnęłam. - A najgorsze jest to, że zostałam opiekunem Slytherinu.

Widziałam, jak na twarzy Malfoya kreował się uśmiech szczęścia. Nie bardzo wiedziałam, z czego tak się cieszył. Złożył mi pocałunek na czole i poszedł po herbatę dla mnie. Gdy wrócił, złapał mnie za dłoń.

- To jest świetna wiadomość! Tylko najlepsi zostają opiekunem domu. Jestem z ciebie dumny, Ev.

- Akurat nie było wyboru, bo jestem jedyną Ślizgonką w gronie nauczycielskim. Więc nawet jakbym była najgorsza, to i tak zostałabym opiekunem. - upiłam łyk herbaty i poprawiłam się.

- Kto ci tak powiedział? - wstał i wciąż z uśmiechem na twarzy zaczął kontynuować. - Zazwyczaj opiekunami domów zostają osoby, które same były w tym domu. Jeżeli jednak osoba nie jest na tyle kompetentna, to opiekunem zostaje inny nauczyciel. Zresztą, rzadko kiedy daje się pod opiekę dom nowym nauczycielom.

Lucjusz Malfoy // Zakazana MiłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz