XIX Pozbawione znaczenia banialuki

922 79 25
                                    

‒ Więc jak to dokładnie działa? ‒ zapytał Ron, drapiąc się po głowie.

Wzruszyła ramionami.

‒ Nie mam pojęcia, Ron. Nie wiemy nawet, czego efektem jest ta umiejętność, czy jest to działanie uboczne Zaklęcia Sprzymierzeńca, czy zupełnie osobna magia. Fakt jest taki, że ilekroć się dotkniemy...

‒ On cię dotyka? ‒ obaj z Ronem wykrzywili usta w grymasie obrzydzenia. Hermiona przewróciła oczami i kontynuowała uparcie wypowiedź:

‒ ... lub dotkniemy czegoś, co któreś z nas wystarczająco długo trzymało w dłoni lub na sobie, jak ubranie, różdżka, kubek, przez kilkanaście do kilkudziesięciu godzin słyszymy swoje myśli.

‒ Wszystkie myśli? ‒ zapytał ostrożnie Harry.

‒ Tak, Harry, wszystkie. Nie rozumiem, czego dotyczy to pytanie.

Harry milczał.

Hermiona westchnęła. Gdyby tylko wiedzieli, jak BARDZO ostatnio się dotykali, chyba wcale nie chcieliby z nią rozmawiać.

‒ Ron, nie da się nie dotykać kogoś, z kim mieszka się od dwóch lat pod jednym dachem...

Nie wiedziała, po co się tłumaczyła. Nie byli już razem, a ponadto nie robiła przecież niczego złego... Snape był po jej stronie. Po ich stronie. Czego by nie zrobił, do czego nie zmusiłyby go okoliczności, zawsze robił to dla niego ‒ Harry'ego.

Chłopcy patrzyli na nią z powątpiewaniem. Zaczynała mieć wątpliwości, czy powinna w ogóle im o tym mówić. Snape nie wyraził sprzeciwu, ale też nie okazał aprobaty. A ona tak bardzo chciała zbliżyć się jakoś do nich, powiedzieć im coś, co chociaż trochę załatałoby tę dziurę, która powstała przez czas jej nieobecności... Miała nadzieję, że może gdy zdradzi im jakiś sekret, coś, czego nikt o niej nie wie, to ma szansę ocieplić ich stosunki. Tęskniła za nimi. Ale czuła się obco w ich towarzystwie. Przez większość czasu. Istniały takie momenty ‒ piękne, krótkie momenty ‒ gdy zapalała się iskierka dawnej bliskości, jak wtedy gdy po raz pierwszy rozmawiała z Ronem. Ale zdarzały się na tyle rzadko, że nie zaspokajały jej potrzeby kontaktu i bliskości.

‒ Harry, Ron... słuchajcie... To były dwa lata. Na początku było ciężko, to prawda, ale teraz... teraz jesteśmy do siebie przyzwyczajeni, dbamy o siebie, opiekujemy się sobą nawzajem... wiem, jak to brzmi. To przecież Snape. Ale on też jest człowiekiem, jak zatnie się żyletką, to krwawi...

‒ Nie chcesz nam chyba powiedzieć, że biegnie wtedy do ciepie po plasterek i całusa ‒ przerwał jej Ron.

Zamrugała zaskoczona. Nie spodziewała się z ich strony drwiny.

‒ Ron, nie rozumiem. O co ci chodzi? Chciałam po prostu powiedzieć, że przeżyliśmy razem sporo... nie tyle, co my we troje, ale sporo. Ja widzę go inaczej, od zaplecza, że tak się wyrażę. Wiem o nim więcej, również dzięki temu zaklęciu. Nawet on nie potrafi cały czas kontrolować swoich myśli...

Milczeli, nie patrząc sobie w oczy.

‒ To musiało być trudne ‒ powiedział wreszcie Harry.

‒ Cholernie trudne ‒ dodał cicho Ron.

‒ Nadal jest ‒ wzruszyła ramionami. ‒ Czasem jest prawie nie do wytrzymania.

‒ Przepraszam, Hermiono ‒ wymamrotał Ron. ‒ To było...

‒ Głupie ‒ powiedział Harry.

Hermiona pokręciła głową.

‒ Nie, chłopcy. To było normalne. Nie gniewam się na was.

OBLIVIATE: Wojna - Sevmione ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz