XV Jedyne właściwe

871 81 26
                                    

POŁOWA! OFICJALNIE I NIEODWOŁALNIE. Mam nadzieję, że Wam się spodoba - odrobina Świąt w lutym nie zaszkodzi, prawda?



Zanim się obejrzeli, nadszedł dwudziesty czwarty grudnia. Większość uczniów wyjechała do domu na ferie zimowe a Hogwart zrobił się pusty, smętny ‒ jak jeszcze nigdy o tej porze. W poprzednich latach Hogwart był ostoją świątecznego ducha i ty nielicznym spośród uczniów, którzy zostawali w szkole na przerwę świąteczną oferował swego rodzaju namiastkę domu.

Nadchodząca wojna, szwendający się po korytarzach Śmierciożercy, tajemnicze morderstwo ukochanego dyrektora: czy to wszystko nie było dostatecznym powodem, by wszystkim ‒ dużym i małym ‒ zrzedły miny?

Hermiona starała się przynajmniej nie pogarszać sytuacji młodzieży, która znalazła się pod jej pieczą przez ostatnie tygodnie roku. Jednak nie śmiała też być dla nich miła, miękka i sympatyczna: to zwyczajnie nie współgrałoby z jej rolą. Z trudem przychodziły jej wymagany chłód i surowość, ale jeśli świat ‒ a przede wszystkim Lord Voldemort ‒ miał uwierzyć w jej przemianę, zobowiązana była do gry według z góry ustalonych reguł.

Wiedziała, że Severus Snape planuje taktyczny odwrót na okres świąt: Hermionie wydawało się czasem, że ten człowiek miał alergię na zapach choinek i puddingu.

‒ Zostaw to, Granger ‒ warczał, gdy próbowała go o to wypytać rok wstecz.

Zostawiła, a przynajmniej udawała, że tak się stało.

Ona nie wiedziała, co pocznie: nie miała teraz rodziny, przyjaciele zdawali się jej bardziej odlegli niż kiedykolwiek Kilka spotkań Zakonu Feniksa i rozmów z Harrym i Ronem uświadomiło jej dobitnie, jak bardzo się zmieniła i jak bardzo oni pozostali sobą.

To było smutne. Pośród wszystkich niewesołych rzeczy, które ją spotkały, naiwnie liczyła, że jej ponowne połączenie się z chłopcami będzie miało w sobie więcej radości, a mniej goryczy...

Ginny nie miała jeszcze okazji spotkać. Molly i Artur trzymali ją z daleka od spraw Zakonu i Hermiona wcale nie dziwiła się im w tej kwestii: większość ich synów (poza pracującym dla Ministerstwa Percym i przebywającym na stałe w Rumunii Charliem) aktywnie brała udział we wszystkich przedsięwzięciach konfliktu. Ginewra była ich jedyną córką, najmłodszym dzieckiem i automatycznie przypisywali jej cechy, których nie posiadała. Hermiona wiedziała, że Ginny potrafiła być twardsza i bardziej nieustępliwa niż niejeden chłopak, ale cóż... była jej przyjaciółką ze szkolnych lat, nie rodzicem...

Gdyby jej mama wiedziała, w co się wpakowała... Wolała nie myśleć, jak bardzo oboje z ojcem martwiliby się o nią teraz. Dlatego ona usunęła ich z drogi, zarówno Voldemortowi, jak i samej sobie...

W wigilijny wieczór, Hermiona patrzyła przez okno, jak Severus Snape idzie przez błonia; czarna, szczupła sylwetka na tle wszechobecnej śnieżycy. W oddali, gościnnie, błyszczały światłem okna domku Hagrida, gdzieś po prawej, blisko niewidocznej w mroku bramy, chybotała się jedna, licha latarnia Argusa Filcha, który wyszedł, by pożegnać swojego dyrektora.

Podłużne okna zamku kładły swój rozproszony blask daleko na łagodnie opadające, trawiaste zbocze więc Hermiona długo jeszcze widziała postać stopniowo wsiąkającą w mrok.

W tym momencie Severus Snape nie wyglądał jak nieugięty szpieg, zimny strateg, Mistrz Eliksirów, potężny mag, dyrektor największej szkoły magii w Zjednoczonym Królestwie w jednym.

Wyglądał po prostu jak samotny człowiek, słaby i porzucony.

I to wrażenie, czy raczej świadomość sprawiły, że poczuła mdlący ból w klatce piersiowej.

OBLIVIATE: Wojna - Sevmione ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz