XI Niedopowiedzenia

864 84 47
                                    

Dementorka_77 to jeszcze nie ten prysznic. Ale jest za to scena ze spotkania Snape'a z Zakonem.

Czarny Pan wezwał ich oboje.

Z jednej strony cieszyła się, że nie będzie na niego czekać i to w swoich hogwarckich komnatach, bez żadnej kontroli, bez kontaktu i wiedzy o jego stanie, jeśli tylko Snape nie zechce przyjść i jej o wszystkim poinformować.

Z drugiej, była wystraszona nawet bardziej niż zwykle, bo teraz nastąpił moment przełomowy: wykonała swoje pierwsze zadania, a Snape bez wiedzy Voldemorta wprowadził ją do szkoły.

Czy ich ukaże?

Czy dojdzie do wniosku, że jest już niepotrzebna i każe Snape'owi zatłuc ja na śmierć? Może zlituje się chociaż na tyle, by zrobić to samemu?

Gdy udało jej się spotkać wzrok Snape'a, dostrzegła w jego oczach ten sam strach, to samo przerażenie. Ktoś z zewnątrz z pewnością by nie zauważył, bo jego twarz, postawa ‒ wszystko było chłodne i wyważone, ale gdy ich spojrzenia się krzyżowały, Snape ujawniał więcej niż chciał. Wiedziała to.

Wiedziała już teraz, co miał na myśli, gdy kazał jej „to" zakończyć.

Nie chodziło jedynie o szukanie połączenia myśli, ale o rodzącą się między nimi bliskość...

Rzeczywiście wybiegała ona znacznie poza przyzwyczajenie. Dwa lata życia pod jednym dachem, przymusowego poznawania się do samego gruntu wytworzyły między nimi nić porozumienia, siec zależności i przede wszystkim ‒ przywiązanie.

Przywykła do ich weekendowych posiłków. Lubiła słuchać szumu wody zza ściany, gdy brał prysznic ‒ wiedziała, że parska i prycha, że myje się zazwyczaj zimną wodą.

Pamiętała ‒ z jego rozmyślań oczywiście ‒ że miał spore znamię na lewym podudziu i starą bliznę na klatce piersiowej.

To wszystko sprawiało, że stali się dla siebie kimś więcej, niż współlokatorami i partnerami.

Szykując się do wyjścia, Hermiona zastanawiała się, kiedy zaczęła wyobrażać sobie go podczas mycia. Na Spinner's End nie zawsze miał na sobie te słynne, wielowarstwowe szaty, które i jej sprezentował: w pidżamie, czy w koszuli i spodniach mogła ocenić jego sylwetkę ‒ szczupłą, raczej niewysportowaną.

Czy to samotność tak działała na jej mózg?

‒ Przepraszam ‒ powiedziała, zanim się teleportowali.

Uniósł brwi w niemym zapytaniu.

‒ Za to, że ostatnio nadużyłam tej naszej zdolności. To było okropne, zrobiłam to wbrew tobie i... Ja...

‒ Czemu mówisz mi to akurat teraz, Granger? ‒ zapytał, wyraźnie zniecierpliwiony.

‒ Och... na wypadek, gdybym nie miała już okazji ‒ uśmiechnęła się nerwowo.

Na moment wyraz jego twarzy zmienił się, mięśnie wykrzywiły nieznacznie, nienaturalnie...

‒ Nie gadaj bzdur ‒ warknął tylko i zniknął. A ona zaraz za nim.

***

Weszli po schodach za Minerwą.

Odpowiadaj na nasze pytania ‒ echo głosu Kingsleya rozległo się w jej głowie. ‒ Oddaj różdżkę. Na czas przesłuchania i oddawania głosów, wolimy, żebyś pozostał nieuzbrojony.

Snape podał różdżkę, na jego usta wykwitł krzywy uśmiech. Milczał.

Jesteśmy wszyscy dorośli kontynuował auror, więc chyba nie muszę ci mówić, że wiele z nas najchętniej posłało by cię za kraty lub do piekła za to, co zrobiłeś... Ale panna Granger sądzi, że masz coś na swoje usprawiedliwienie... Nie znaleźliśmy na niej oznak Imperio, ani żadnego zaklęcia modyfikującego wole lub pamięć, jednakże musimy być pewni... na tyle na ile to możliwe.

OBLIVIATE: Wojna - Sevmione ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz