VIII

36 1 0
                                    

Z zewnątrz dobiegał hałas, który wyrwał mnie ze snu. Jeszcze nigdy żaden sen nie wydawał się być tak realny, a co najdziwniejsze widziałam w nim siebie za dziecka. Przynajmniej mogłam zobaczyć, jakbym wyglądała w tradycyjnych ubraniach z minionego wieku. Koszmarnie mi było w różu, przynajmniej teraz mam tego świadomość.
Przeciągnęłam się, po czym wstałam z kanapy i otworzyłam szeroko drzwi, widząc jak doberman leży na schodach. Był środek dnia, a wielka krata drewniana, okuta żelazem, zamykała wejście przez bramę w murze obronnym, który był tak ogromny, że z łatwością było go widać z mojego domu. Co do wszystkich świętych się wyprawia? Zamknęli bramę która było jedynym wyjście oraz wejściem z miasteczka, a przez wielkie mury otaczające miasteczko nie pozwalało na wydostanie. Pociągi zatrzymały się na torach, a ludzie zaczęli wychodzić z domów i spotykać się na ulicach patrząc niezrozumiale na zamkniętą brone, którą zdarzyła narobić hałasu. Aż dziwne, że Łańcuchy na których była zawieszona nie zardzewiała, ostatnim razem została zamknięta za czasów moich pradziadków.

- Co się dzieje? - spytałam kobietę znajdującą się najbliżej. - Dlaczego zamknęli bramy miasteczka?

- Ponoć nikt nie ma może wyjść ani wejść do odwołania.

- Co!

- Biskup ogłosił do dziś rano, ale nie powiedział nam dlaczego.

- Ale przecież tak się nie robi. Masę osób wyjechało na pewien czas i teraz nie mogą wrócić przez rozkazy Biskupa? To kpiny jakieś. - zmarszczyłam nos.

Jeśli porywacze wywieźli Sedriqa za mury, a na pewno to zrobili, znalezienie go będzie jeszcze trudniejsze. No ba strażnicy stoją przy zamkniętej bramie, przy której zbierała się coraz większa grupka mieszkańców oczekujących wyjaśnień. Wcale im się nie dziwnie, nawet sama bym tam stanęła, ale to byłoby próżne. Wykonywali tylko rozkazy, dlatego od razu powinno się iść do źródła całego zamieszania.

- W pełni się z panienką zgadzam. Ponoć siostrzeniec mojej sąsiadki jest aptekarzem i wyjechał złożyć zamówienie na leki z Indii. Naprawdę czarno widzę jego powrót.

- Współczuję Pani sąsiadce, ale nigdy nic nie wiadomo, może jego wpuszczą. Sprzedaje leki, które szczególnie starsze osoby potrzebują.

- Na szczęście jeszcze panienki brat może zacząć wydawać medykament i robić szczepienia.

Zabrakło mi słów, przecież potwierdzenie byłoby kłamstwem. Akurat w takiej chwili wszystko zaczęło się walić.

- Wszystko w porządku? -spytała. - Wygląda panienka blado.

- Słucham? - Odwróciłam w jej stronę głowę. - A nie, ze mną wszystko w porządku.

Machnęłam ręką i zaczęłam iść dalej, gdy zobaczyłam dwa gniade konie ciągnące powóz w oddali. Mężczyzna mający w dłoniach lejce wyszedł z pojazdu i podszedł do bramy, łapiąc za kratę, wrzeszcząc coś do żołnierzy z drugiej strony. Zapewne, żeby go wpuścili, ale nikt nawet ze strażników nie zareagował. Stali prosto i patrzyli przed siebie, jakby byli głusi, ślepi na otaczających ich mieszkańców, którzy zaczynali się awanturować. Jestem pewna, że cały chaos jest spowodowany zdarzeniami z wczorajszej nocy i jeszcze jak do tego dodać morderstwa sprzed kilku tygodni. Najwyraźniej Biskup zaczął się bać, ale żeby zamykać ludzi we własnym mieście i nie otwierać osobom wracającym? To już przesada.
Zachowuje się jakbyśmy byli w samym środku rozciągającej się pandemii, a przecież demony mogą opętywać w różnych zakątkach świata.
Nad bramami przeleciał wielki sterowiec zwracający moją uwagę, gdy na białej tablicy zaczął powstawać obraz. Początkowo był zamazany, ale później wyostrzył się, pokazując starszego mężczyznę w mitrze na znak godności chrześcijańskich dostojników kościelnych.

Wampirzy SzlachcicOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz