Czułam, jakbym zaraz moje nogi miały się ugiąć, kolanami uderzając o asfalt. Biegłam, ile tylko mogłam, ale już ledwo dawałam rady, strach, adrenalina i chęć jak najszybszego dostania się do domu sprawiły, że biegłam niczym pocisk. Co więcej, byłam sama w ciemnych ulicach miasteczka i zastanawiałam się, z jakiego zaułku może nadejść zagrożenie. Serce waliło tak mocno, jakby zaraz miało wyrwać się z klatki piersiowej. Alycent jest wampirem. Cholernym krwiopijcą z bajek, a raczej z początku tak myślałam. Nic nie miało dla mnie sensu. Jakim cudem przez dziewiętnaście lat, żyłam w przeświadczeniu, że człowiek jest na szczycie łańcucha pokarmowego. Jednak teraz wiem, że są istoty bardziej, potworne z mrocznymi mocami. Potknęłam się, ale udało mi się utrzymać równowagę. Usłyszałam jakiś hałas za sobą, pod wpływem impulsu rzuciłam się w stronę karego rumaka. Odwiązałam uwiąz od belki i odciągnęłam go od wodopoju. Moje ręce się trzęsły, gdy odpięłam uwiąz od kantara i założyłam mu na szyję. Szybciej, szybciej- ponaglała się w myślach. Wzięłam dwa głębokie wdechy, szybko rozejrzałam się po otoczeniu, po czym jednym ruchem wskoczyłam na grzbiet konia. Skulił uszy do tyłu, zaczął się cofać i próbował stanąć na tylnych kopytach, w celu zwalnia mnie, ale nie dałam mu tej szansy.
Kopnęłam go dwa razy z pięt po obu stronach, aż zrobiło mi się żal konia, który spiął swoje ciało i popędził do przodu galopem. Co więcej, nie wiem, kto jest jego właścicielem, ale to jest teraz najmniej ważne. Zacisnęłam palce na grubym sznurze, pochyliłam się do przodu oraz mocno trzymałam nogami jego brzuch, żeby tylko się utrzymać. Moje włosy zostawały targane przez przeszywający, zimny wiatr. Bałam się. Koszmarnie się bałam. Cały czas utrzymując szybki galop, skręciłam za róg budynku i przejechałam przez czyiś ogródek, zostawiając połamane po sobie kwiaty. Spięłam swojej mięśnie. Byłam dobrym jeźdźcem, ale ciężko mi było utrzymać się na grzbiecie pędzącego rumaka bez siadła. W pewnym momencie, widziałam jak coś przeskoczyło pomiędzy latarniami i wskoczyło na mur - demon, wampir czy inny potwór? Z całych sił zatrzymałam konia, ciągnąć mocno za sznur na jego szyi. Zarżał głośno z bólu. Wybacz koniku, naprawdę mi strasznie przykro, ale musimy stąd jak najszybciej uciekać.
Mlasnęłam językiem, nie spuszczając wzroku z miejsca, w którym coś dziwnego przeskoczyło. Nie widziałam czy nadal tam, jest ale gdyby biegł w moją stronę, na pewno zostałoby oświetlone przez żółte światło latarni. Przełknęłam nerwowo ślinę. Skronie zaczęły mnie pobolewać, a koń kulił uszy do tyłu, będąc niespokojnym. Odczuwałam wrażenie że Istota przede mną na mnie czekała. Nie mogłam się przełamać, żeby ruszyć przed siebie, coś wewnątrz mnie odradzało mi. Zawróciłam i zarówno nogami, jak i rękami poganiałam pięknego konia. On również czuł strach, dlatego wiedziałam, że biegnie tak szybko, jak tylko mógł. Skręciłam na prawą stronę ulicy i już mknęłam prosto przed siebie. Obejrzałam się na chwilkę do tyłu, po czym znowu wróciłam wzrokiem przed siebie. Wiedziałam, że już zaraz będę na miejscu, ale nie wiedziałam co o wszystkim myśleć. Co jest prawdą, a kłamstwem? Legenda, a mitem? Jakie jeszcze tajemnice skrywa ten świat? Zeskoczyłam na ziemię, wpuszczając konia przez bramę na swój teren przy domu.Ręce mi się trzęsły. Z trudem włożyłam klucz do otworu i przekręciłam go dwa razy, po czym pchnęłam drzwi. Wpadłam do domu od razu, zamykając za sobą drzwi i wbiegając do swojego pokoju. Przez to że wywaliło korki, a do piwnicy nie miałam zamiaru schodzić, potarłam zapałkę o pudełeczko i zapaliłam świeczkę. Złapałam ją w lewą rękę, podeszłam do szuflady oraz zapaliłam jeszcze kilka świeczek, które porozstawiałam po pomieszczeniu. Krążyłam myśląc nad tym, co właśnie widziałam, ale nie mogłam zebrać myśli. Objęłam się ramionami, nie mogąc zapanować nad nerwami. Cholera, co mam teraz zrobić? Przeczesałam palcami włosy od czubka głowy, nie wiedząc co ze sobą zrobić. Czułam, że jakbym się zatrzymała, to miałabym wybuchnąć. Stanęłam w toalecie przed lustrem, głośno dysząc i zerkając na swoje odbicie. Czerwona twarz, po której spływał pot. Przebyłam buzię zimną wodą, wytarłam ręce w ręcznik z powrotem, wracając do pokoju. Rozsunęłam żaluzje, żeby niebieskie światło z podwórka wpadło do mojego pokoju, po czym szybko zdjęłam buty siadając na łóżku. Miękki materac ugiął się pod moim ciężarem. Położyłam głowę na białej pościeli i przez chwilę gapiłam się w sufit.
CZYTASZ
Wampirzy Szlachcic
Novela JuvenilOdrodziła się ponownie, żeby historia z poprzedniego życia miała się powtórzyć i ponownie spotkać swojego ukochanego, zakochać się i umrzeć, jednak czy na pewno będzie to ten sam wampir?