XI

29 2 0
                                    

Zapukałam kołatką do domu Bridget jeszcze kilka razy. Uchyliły się troszeczkę i widziałam kawałek ręki przyjaciółki.

- Część. - Powiedziałam delikatnie się uśmiechając na powitanie. - Pewnie nic nie jadłaś od... no wiesz. - zawahałam się. - Z resztą ja też. Mogę wejść?

Bridget zawahała się chwilę po czym odsunęłam się na bok i pozwoliła mi wejść do środka, patrząc na mój koszyk z produktami w rękach.
W milczeniu podeszłyśmy do kuchni i obydwie zaczęliśmy wyjmować warzywa, produkty pełnoziarniste oraz owoce.
Przyjaciółką była jakby nie obecna w zamyśleniu przekładała produkty, albo zapatrzyła się na winogrona, które włożyła do półmiska.

- Po co przyszłaś? - w jej oczach była pustka.

Założę się, że nawet nie zdrzemnęła się, po ostatnich wrażeniach jakie miały miejsce. Doskonale ją rozumiem, nawet za bardzo, ale mam nadzieję, że zaraz mi tu nie zemdleje. Wygląda jakby ostatkami sił trzymała się na nogach.

- Co powiesz na zupę?

Zignorowałam jej pytanie. Zabrałam kilka produktów na oddzielny blat i zaczęłam myśleć nad potrawą, jaką mogłabym przyrządzić. Gotowanie nie jest moją mocną stroną, dlatego zabieram się za proste rzeczy z książki kulinarnej mojej mamy. To był właśnie kolejny powód, żeby wyrwać się z domu do pracy i robić coś innego od sprzątania czy gotowania.

- Albo czekaj. - otworzyłam dolną szawkę i wyjęłam pomarańczowy fartuch w kwiatki. Zawiązałam go na szyi i w tali po czym zawinęłam rękawy. - Może coś bardziej na szybko. Obierz ziemniaki, dobrze?

Bridget wzruszyła ramionami i zaczęła powoli morzem obierać ziemniaki po czym wkładać je do garnka. Mam nadzieję, że się nie skaleczy, chociaż póki co idzie jej dobrze.
W tym czasie pokroiłam kabaczek na plasterki i dodałam sól z pieprzem.

- Daje sobie radę, mogłaś zostać w domu. - powiedziała.

- Wiem, ale chciałam sprawdzić, czy z tobą wszystko w porządku.

- Chciałaś powiedzieć, czy nie zrobiłam sobie krzywdy. Boli mnie utrata mamy, ale jeszcze jestem zdala od tak wielkiej skrajności żeby coś sobie zrobić. W dodatku ojciec został za granicą i nawet go nie będzie na pogrzebie bo zamknięto miasto.

- Tak mi przykro.

- Może powinnam iść do jakiejś pracy, póki ten cyrk się nie skończy. Na dom trzeba zarabiać, a ja jestem sama.

Miałaby pogodzić pracę z nauką? Ja sobie daję radę, ale wątpiłam czy Bridget, która zazwyczaj liczyła na pomoc, również podoła. Z drugiej strony chyba nie ma innego wyjścia.

- Ale myślałaś do jakiej? Przecież musisz chodzić do szkoły.

- Chciałam zgłosić się do twojej pracodawczyni, czy może potrzebuje kolejnych rąk do pracy.

Pracowanie z Bridget byłoby przyjemnością, ale wątpię czy by się tam odnalazła bo dotąd nie brudziła rąk rządną pracą fizyczną. Żyła w dostatkach, jako że jej ojciec wracał kilka razy w miesiącu za granicy i przywoził pieniądze.
Musiała by wtedy zaczynać od podstaw, a ostatnio w knajpie jest duży ruch i mało byłoby czasu na szybki kurs obeznania się w pracy. Na początku zaczęła by pewnie od stania na zmywaku, myciu naczyń, a ja wiem doskonale że talerze częściej są porozbijane na podłodze niż w jej rękach. Będzie szczęściarą w przyszłości jak trafi na mężczyznę takiego jak znalazła jej świętej pamięci matka, który nie wymaga od żony sprzątania ani gotowania i może pozwolić sobie na zatrudnienie służby.

- Na poczcie podobno potrzebują pracowników. - Odparłam bez namysłu.

Raczej by się tam odnalazła jeśli dali by jej coś prostego do robienia i wytłumaczyli dokładnie.

Wampirzy SzlachcicOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz