5 lat później.
Tłum wiwatował i podrzucił w górę birety, a chwilę później fala osób ubranych w czarne togi, zaczęła skakać. Biłam głośno brawo, patrząc z dumą na Harry’ego, który schodził właśnie ze sceny, po swoim przemówieniu. Uśmiech samozadowolenia rozświetlał jego twarz, na której dostrzegłam te jego urocze dołeczki. Zaśmiałam się, kiedy wyskoczył wysoko, unosząc pięść w geście zwycięstwa. Zaczął przedzierać się przez tłum, przez co często traciłam go z oczu, a kiedy udawało mi się go dostrzec, zazwyczaj się z kimś witał i wymieniał gratulacjami.
Widząc go kilka metrów ode mnie, rzuciłam się w jego ramiona, mocno przytulając i całując w jego rozciągnięte w uśmieszku usta.
- Gratulacje, panie inżynierze. – zachichotałam, pocierając nosem jego nos.
- Ek- hem, inżynierze biomedyczny. I masz mnie tak codziennie tytułować, pani dziennikarko. – przewróciłam oczami, trzepiąc go w tył głowy.
- Zapomnij, Styles. Na twoim grobie też tego nie wygraweruję, jeśli byś pytał. I nie jestem dziennikarką.
- Ale będziesz. – puścił mi oczko. – A gdyby to była moja ostatnia wola?
- Twoją ostatnią wolą byłoby wygrawerowanie tytułu inżyniera biomedycyny? – prychnęłam z kpiną. – Oj, Styles, jesteś aż tak niedowartościowany?
- Jestem bardzo dowartościowany. Szczególnie z tobą. A gdzie Tili? – zapytał, rozglądając się dookoła.
- Poszła gdzieś z moimi rodzicami. Twoi za to czekają o tam. – wskazałam mu odpowiednie miejsce. – Idź do nich, a ja zadzwonię do mamy i poproszę, żeby już wrócili. – Harry skinął, jeszcze raz mocno wpijając się mi w usta, po czym poszedł do rodziców, rzucając jeszcze przez ramię:
- Do zobaczenia, pani Styles. – wzniosłam oczy, posyłając mu całusa.
Czekając, aż mama odbierze telefon, przypomniałam sobie nasze zaręczyny i ślub.
4 lata wcześniej
Kołysaliśmy się w rytm jednej z piosenek Sheerana na środku salony w naszym domku. Tak, jak obiecał na tamtym balu, często to robiliśmy, ciesząc chwilą nieskrępowanej bliskości. W pewnej chwili Harry, zaskakują mnie, zakręcił mną, samemu powoli opadając na jedno kolano. Pisnęłam zduszonym głosem, widząc, jak sięga do kiszeni, z której wyjął granatowe pudełeczko. Patrzyłam na niego szklistym wzrokiem, gdy podniósł głowę, uchylając wieczko, które odkryło mały, piękny skarb w środku. Odchrząknął, wziął głęboki wdech, łapiąc moją dłoń, na której delikatnie położył. Dopiero wtedy zauważyłam, jak drżę na całym ciele.
Ponownie spojrzałam na Harry’ego, który teraz trzymał telefon w dłoni i coś w nim pisał. Zmarszczyłam brwi i zastanawiałam, czy coś mnie ominęło, bo, halo, on chyba planował mi się oświadczyć. Już miałam zamiar się odezwać, kiedy moja komórka zawibrowała w kieszeni dżinsów. Zignorowałam to, ale chłopak patrzył na mnie z wyczekiwaniem i kiwałam głową w stronę aparatu. Wciąż nie wiedząc, co się dzieje, sięgnęłam to telefon i odczytałam wiadomość.
Mr.Styles: Skoro tak to się zaczęło... panno (jeszcze) Levine, czy zostanie pani moją żoną?
Zachichotałam przez łzy i zakryłam usta, kiedy śmiech wymieszał się z cichym, krótkim szlochem.
CZYTASZ
Forsaken page ✉️ H.S. ✔️
Fanfiction"Zgub tę stronę. (Wyrzuć ją.) Pogódź się ze stratą." Kate, siedząc w kawiarni, właśnie to robi. Jednak zanim opuszcza przytulną kawiarenkę, pod wpływem impulsu z tyłu kartki zapisuje swój numer telefonu. Kiedy parę dni później siedzi na lekcji, j...