17. Old-time, good you

3.4K 313 6
                                    

Za pięć minut kończył się angielski, a ja przez całą lekcję gapiłam się na telefon i próbowałam odblokować Harry'ego. Ale nie potrafiłam. Bałam się zacząć to od nowa, bo będzie chciał się dowiedzieć, prędzej czy później, kim jestem. Co byłoby sprawiedliwe, skoro sama wiem, kim on jest. Ale osobiście do tego doszłam, dzięki mojej drugiej stronie, superbystrego Sherlocka.
Nagle poczułam, że coś ociera się o moje ramię, a chwilę później mój iPhone zniknął z ławki, zanim zdąrzyłam zareagować. Odwróciłam się do Meg, która trzymała w dłoni telefon i coś przy nim majstrowała.
- Co ty odwalasz? - syknęłam, żeby nikt nie usłyszał.
- Po raz kolejny udowadniam, że jestem najlepsiejszą z najlepsiejszych przyjaciółek w całym wszechświecie! Nie musisz oddawać mi pokłonów, wystarczy pudełko ciasteczkowych lodów i Ian Somerhalder przykuty do mojego łóżka. Lody to dodatek... - poruszyła sugestywnie brwiami, na co zachichotałam.
- Perwersyjna dominantka. - prychnęłam, kręcąc głową.
- Ej! To ty na szasnastkę kupiłaś mi kajdanki, pejcz i wibrator. Sama rozbudziłaś moje dzikie fantazje.
- Nie masz u mnie szans. Poza tym, to miało być zabawne. Nie perwersyjne. Nie przewidziałam, że jesteś taka niewyżyta.
- Jestem seksualną torpedą. A teraz chwytaj telefon i pisz do Romka, bo pewnie zaraz ci odpowie.
- Odpowie? Odpowie na co?! - zaczęłam panikować, porywając telefon i patrząc na ekran. Dobrze, że w tej chwili zabrzęczał dzwonek, bo z mojego gardła wydobył się pisk przerażenia. - Nie zrobiłaś tego! - wskazałam na nią palcem, dla podkreślenia dramaturgii.
- Dobrze wiesz, że tak.
Ze zgrozą potrzymał na ekran, modląc się, żeby padły wszystkie łącza internetowe, a Harry'emu telefon wpadł do toalety. I umarł. Nieodwołalnie.

Ja: Hej, przystojniaku. Dziś miałam ochotę zatargać cię do łazienki xx

Mr.Hyde: Jesteś! Co za ulga, kochanie.

Mr.Hyde: To naprawdę ty? Nie to, że narzekam, ale czuję się obserwowany, stalkerko.

Mr.Hyde: To kiedy mnie do niej zaciągniesz?

Przewróciłam oczami, dźgająca Meg w brzuch, kiedy starała się podejrzeć wiadomości.

- Ejże, to dzięki mi znów piszecie! - oburzyła się.
- Przez ciebie. Ale dziękuje. A teraz sio!
- Suka. - burknęła w żartach. Mam nadzieję.
- Najlepsza na świecie. - zaśmiałam się, idąc na salę gimnastyczną.

Ja: Mój telefon został uprowadzony. Wiadomość nie była ode mnie.

Mr.Hyde: Oh... okej

Ja: Nie! To nie tak. Uh. Nie miałam odwagi napisać. Choć chciałam. Dlatego zrobił to ktoś inny.

Mr.Hyde: Ah! Czego się bałaś? PS. I tak wiem, że miałaś ochotę zaciągnąć mnie do łazienki x

Ja: Pytań. PS. Chciałbyś.

Mr.Hyde: Jak będziesz chciała, to sama mi wszystko powiesz. Nie będę naciskał. Po prostu chcę dalej z tobą rozmawiać ;* PS. Baaardzo

Ja: Dzięki ;* Dupek.

Ja: Dla jasności, na początku też nie wiedziałam, kim jesteś.

Mr.Hyde: Dobrze, milady ❤️

Usłyszałam kroki niedaleko mnie i uniosłam spojrzenie. Koło szafek stał Harry i szczerzył się do telefonu, co całkowicie mnie rozczuliło. Chwilę później przypomniałam sobie, o czym rozmawiałam z Meg przed angielskim i wiedziałam, że muszę to zrobić. Może przy okazji zbliżymy się do siebie. O ile wpierw nie zabije mnie za uprzykrzanie mu życia moim nieogarem cyferek.

Ja: Muszę iść na lekcje. Napiszę do ciebie później ;* Pa

Mr.Hyde: Trzymam cię za słowo ❤️pa

Uśmiechnęłam się i zablokowałam telefon, chowając go do kieszonki dżinsów, po czym ruszyłam do Harry'ego.

- Hej, Harry. - rzuciłam, stojąc jakiś metr od niego.
- Kate. - podejrzliwe skinął głową, na co w myślach przewróciłam oczami.
- Mam do ciebie biznes. - jego podejrzliwość wzrosła, ale skinął, bym kontynuowała. - Wiesz, ja i matma jakby... nie mamy wspólnych współrzednych i nie wchodzimy ze sobą w, erm...
- Do rzeczy. - przewrócił oczami. - Za minutę zaczyna się lekcja. - wzięłam głęboki oddech i to, co miałam powiedzieć, wyrzuciłam z siebie na jednym wydechu.
- Pomóż mi, proszę, zaliczyć wszystko z matematyki, a będę cię wielbić i wychwalać po wsze czasy.
- Możesz powtórzyć? - zapytał, dusząc się ze śmiechu.
- Pomóż mi z matmą, a nie kopnę cię w krocze. - burknęłam.
- Ah, w końcu stara, dobra ty. - uśmiechnął się, mijając mnie, przy czym otarł się o moje ramię. - Jutro. U mnie. O 17. - mrugnął do mnie i odszedł.

Co miało znaczyć zdanie 'stara, dobra ty'? Lubił mnie taką jaką byłam? Lubił nasze kłótnie i docinki? Czy może był do takiej mnie przyzwyczajony?

Forsaken page ✉️ H.S. ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz