Dziś w szkole Harry wydawał się być taki, jakim był zwykle, przed zerwaniem naszej smsowej znajomości. Żartował, brał udział w rozmowach i puszczał oczka do dziewczyn. To ostatnie niekoniecznie mi się podobało, ale nie miałam jeszcze okazji kopnąć go za to w czoło. Nie było to też chyba bardzo porządane, skoro byliśmy tylko... errrm, znajomymi? Duh, to było dziwne. Ale chciałam, aby nasza relacja ewoluowała. Nawet ta twarzą w twarz, kiedy każdy wie, z kim ma do czynienia. To głównie z tego powodu jeszcze nie oberwał za flirtowanie z innymi.
- Hej, Harry. - rzuciłam z lekkim uśmiechem, wchodząc do sali od matematyki.
Stylesa tak zamurowało, że wpadł na framugę drzwi, kiedy z szokiem wymalowanym na twarzy, spojrzał na mnie. Nie wiem, co go bardziej zaskoczyło. Mój miły ton, samo przywotanie, czy to, że zwróciłam się do niego po imieniu.
- Czego ode mnie chcesz? - powiedział w końcu, spoglądając w moją stronę i marszcząc podejrzliwie brwi, masując ramię.
- Wyluzuj, Styles. - przewróciłam oczami - To nasz ostatni wspólny rok! Wohooo. Po co tracić go na kłótnie? - tym razem to ja puściłam mu oczko, kierując się na swoje miejsce. Będąc w połowie drogi usłyszałam, jak mamrocze pod nosem.
- Weź tu zrozum kobiety. Pewnie planuje moje morderstwo.Zachichotałam, siadając w ławce i wyciągając potrzebne materiały. Reszta lekcji minęła w tradycyjnym upokorzeniu moją niewiedzą na temat algebry.
********
Stałam przy swojej szafce, waląc w nią głową i żaląc przyjaciółce, jakie to niesprawiedliwe, że zawalam matmę.- Boże, czymże zasłużyłam? Dlaczego muszę być taką kretynką? No dlaczeeego?! - spojrzałam na Meg i łapiąc za ramiona, potrzasnęłam jej drobnym ciałem.
- W końcu to sobie uświadomiłaś? - zamiast głosu Meggi, odezwał się męski, lekko zachrypnięty, tuż za moim uchem.
Podskoczyłam, odwracając się do Harry'ego, który stał kilkanaście centymetrów ode mnie. Jego szmaragdowe tęczówki wpatrywałam się mnie ze z kpiną. Trudni jest wytrwać w postanowieniu bycia dla niego miłą. Ugh, i był za blisko. A miałam ochotę jeszcze zmniejszyć tą przestrzeń.Dlatego odsunęłam się o krok.
- Nie jesteś zabawny, Styles. - mruknęłam, celując w niego palcem.
- Jestem. Moje żarty są wystrzelone w przestrzeń. - przypominając sobie suchary, które mi wysyłał, chciałabym je tam wystrzelić. Jak najdalej ode mnie. Poleciałby razem z Harrym.
- No raczej nie. A teraz odejdź, bo naprawdę chcę być miła. Względnie. Czasami. W granicach rozsądku. I żeby mnie nie mdliło. - uniósł brew, ale odszedł, posyłając nam wcześniej oczko. Ugh, co go dziś z tym opętało?
- Katie... - jeknęłam, słysząc ten ton głosu Meg.
- Meggi...
- Wiesz, że w pierwszej klasie Hazza wygrał konkurs matematyczny?
- Tak. - skinęłam, nie bardzo wiedząc, o co jej chodzi. - Jest dupkiem kpiącym sobie z matmy, nie wiem jakie to ma zna... NIE! Zapomnij, nawet o tym nie myśl. To zły pomysł. I baaaardzo ryzykowny. Nie! No fucking way. Miałabym dodatkową gosInę kpin z mojego intelektu. Póki co, muszę przełamać się i odblokować go na WhatsAppie. A to i tak za dużo.
- Kaaate. - jęknęła. - Odblokuj go, miej jaja. Po szkole zapytasz go o pomoc, bo, debilu mój, jest najlepszy. A ty jesteś tak zdesperowana, że musimy wyciągnąć najcięższą artylerię. Jaką jest Styles. A teraz idziemy na lekcje, jesteśmy spóźnione.Meg pociągnęła mnie za rękę, a ja pobiegłam za nią na angielski. Z chaosem w głowie i niewiedzą, czy to dobry pomysł.
Tak bardzo, jak tego nienawidziłam, tak bardzo Meg miała rację. W sprawie matmy byłam desperatką.Matematyka jest winna wszystkiemu.
••••••••••••••••
Eh, nie lubię tego, co napisałam. ;c ale nie chciałam od razu zaczynać ich rozmów, bo za szybko. Następny part będzie lepszy. Obiecuję. I będzie jeszcze dziś, bo straciłam głos i siedzę w domu ;-;Xoxo
CZYTASZ
Forsaken page ✉️ H.S. ✔️
Fanfiction"Zgub tę stronę. (Wyrzuć ją.) Pogódź się ze stratą." Kate, siedząc w kawiarni, właśnie to robi. Jednak zanim opuszcza przytulną kawiarenkę, pod wpływem impulsu z tyłu kartki zapisuje swój numer telefonu. Kiedy parę dni później siedzi na lekcji, j...