24. Are you ready?

4.2K 296 5
                                    

Stałam przed lustrem, wypindrzona jak Madonna do teledysku, i wgapiałam się w swoje odbicie. Nie powiem, wyglądałam przyzwoicie, co było miłą odmianą.
Meg wcisnęła mnie w kieckę, w którą nie powinnam się zmieścić, ale fizyka pozostawała dla mnie niewiadomą, więc zwyczajnie zaakceptowałam ten fakt. Bo w sumie sukienka nie była obcisła. Chciałam podramatyzować. Tak naprawdę jedyne, co mi nie pasuje, to długość. Czarna sukienka z dekoltem w łódeczkę i pięknym, koronkowym wierzchem kończyła się przed połową ud, a że była dość luźna, bałam się poruszyć, o nachylaniu nie wspomnę. To, że miała długie rękawy także jakoś specjalnie nie pomagało, szczególnie, że też były z przazroczystej tkaniny z koronkowymi wykończeniami.

- Wyglądasz jak milion dolarów. - pisnęła Meg.
- Wolałabym funty. W przeliczeniu są bardziej wartościowe. - mruknęłam, strzepując nieistniejący pyłek.
- Czepiasz się. - żachnęła się, wkładając mi przez głowę wisiorki, uważając, żeby nie zniszczyć misternie ułożonych fal.
- A jeżeli się rozmyśli? - zaczęłam panikować, zarabiając od Meg kuksańca w bok i wzniesienie oczu ku górze.
- Przerabiałyśmy to. Z tryliard razy. Plus kolejny dupyliard.
- Jesteś wulgarna.
- Nie. Bezpośrednia.
- Ale Meg...
- Sha! Randka będzie cudowna, później będziecie się pieprzyć, zrobicie sobie dziecko, no i ślub. Może w innej kolejności. Ale mogę już zostać ciocią. Jestem gotowa. - uniosłam brew.
- Ty jesteś gotowa?
- No.
- A co ze mną?
- Ty masz rodzić, a nie gadać.
- Sama sobie rodź, jak masz takie dzikie marzenia. Ja z dzikich rzeczy pozostanę przy seksie. - Meg nagle pisnęła i pobiegła do swojej torebki, którą zaczęła wywracać do góry nogami. Nagle wyciągnęła rękę w triumfalnym geście z, cóż, stertą prezerwatyw.
- Meg...
- Zaczekaj, zanim się zezłościsz, mam wyjaśnienie. Facet może chcieć być taktowny...
- To Styles...
- Cicho, więc może nie wziąć gumek. A tu mam nawet smakowe! Różne rozmiary, bo niby mówią, że ma dużego, ale z tym trzeba ostrożnie. W końcu od tego zależy twoje jajeczko.
- Meg!
- No co?
- Kocham cię, ale przymknij się.

********

Siedziałam przy kuchennym blacie z mamą i Meg, gadając o jakiś bzdurach, kiedy zadzwonił dzwonek do drzwi. Podskoczyłam na krześle na ten dźwięk. Wzięłam głęboki oddech i, chwytając z blatu torebkę, ruszyłam do drzwi. Zanim jednak wyszłam w kuchni, poczułam ostry ból na pośladku.

- Za co? - warknęłam do Meg, która wzruszyła ramionami.
- Na szczęście. - wysawiła mi język i popchnęła do przedpokoju. Ale trzeba było tak mocno?

Kręcąc głową, nacisnęłam klamkę i stanęłam oko w oko z Harrym. O ja cię. Ale się postarał. To ja wlazłam w SUKIENKĘ i SZPILKI, a on ubrał zwykłe rurki, biały t-shirt i koszulę w kratę z podwiniętymi krótkimi rękawami?!

- Cze...
- Wyglądasz jak cwel. - weszłam mu w słowo, ignorując powitanie.
- Wow, dzięki. Cóż za przyjemne powitanie. Ty za to wyglądasz zachwycająco za nas dwoje. - spłonęłam rumieńcem na jego słowa.
- Ta, no wiesz, wiedziałam, że muszę się postarać za nas oboje. - Pft, jaaasne. On wyglądał perfekcyjnie nawet się nie starając, a ja wyglądam dobrze po prawie dwóch godzinach przygotowań. Jakie to niesprawiedliwe.
Harry się zaśmiał i wyciągnął do mnie dłoń.

- Idziemy, ślicznotko?
- Uh, nie nazywaj mnie tak. Brzmi, jakbym była tania. - Skrzywiłam się, jednak ujęłam jego dłoń.
- Czyli jesteś ekskluzywna? - parsknął.
- Czyli chcesz stracić to, co, według plotek, jest bardzo małe?
- Według plotek to jest bardziej, niż zadowalające. - poruszył brwiami z sugestywnym spojrzeniem.
- Choć już, bo zaraz się rozmyślę. - przewróciłam oczami.

Harry zamilkł, tak samo jak ja, i całą drogę do tajemniczego miejsca, którego położenia nie chciał mi zdradzić, jechaliśmy w ciszy. Oprócz muzyki z radia, ale to się nie liczy.

Zatrzymaliśmy się po jakiś dwudziestu minutach spokojnej jazdy. Auto zaparkowało na niewielkim parkingu przy małej restauracji. Jednak nie to sprawiło, że patrzyłam przez szybę wozu jak urzeczona. Knajpkę otaczał duży, drewniany taras z mnóstwem lampionów i małych, ciepłych światełek podwieszonych pod zadaszeniem. Kilka białych stolików znajdowało się w komfortowej odległości od siebie i oddzielały je ażurowe parawany. Ale najlepszy był widok. Widok na cudowną zatokę, która odbijała granat nieba. A za niedługo oświetlą ją gwiazdy.
W końcu oderwałam wzrok od tego widoku i spojrzałam na Harry'ego, który spoglądał na mnie z niepewnością.

- Nie przesadziłem? Zbyt... tandetnie? - spytał, zagryzając wargę. Gwałtownie pokręciłam i pod wpływem impulsu pocałowałem go w policzek.
- Jest idealnie. - szepnęłam zachwycona.

Forsaken page ✉️ H.S. ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz