34. It was a mistake

2.9K 253 21
                                    

Zaraz po tym, jak Tina zniknęła z zasięgu mojego wzroku, chwyciłam torbę i rzuciłam biegiem w stronę domu. Teraz rozmowa z Harrym przestała mieć sens, przynajmniej do czasu, aż się uspokoję. Nie chciałam znów ryczeć, kiedy będziemy rozmawiać. Do pewnych rzeczy potrzebne jest zachowanie zimnej krwi.

Wbiegłam do swojego pokoju ciesząc się, że rodzice wciąż są w pracy i nie widzą mojego stanu, bo od razu zbombardowaliby mnie tysiącem pytań, a to nie było czymś przeze mnie pożądanym. Runęłam na łóżko głową w dół i zaczęłam zastanawiać, jak to będzie. Może i nie byłam długo z Harrym, ale moją przyszłość widziałam w nim. Niespodziewanie okazał się wszystkim tym, czego pragnęłam i potrzebowałam.

Sięgnęłam po telefon i zaczęłam wszystkie wiadomości, które wysłaliśmy do siebie z Harrym. Na przemian śmiałam się i beczałam. Finalnie, wspomnienia też będą cudowną częścią mojego życia.

Wolałabym mieć ich więcej, dużo więcej, ale te, które już nim posiadam, są bezcenne i niezapomniane, więc, cokolwiek się stanie, będę czerpała z nich radość.

Z tą myślą odpłynęłam w niespokojny sen.

***

Następnego dnia nie poszłam do szkoły, a rodzice nie mieli nic przeciwko temu. Wczoraj, kiedy wrócili do domu i zastali mnie w stanie, który określili mianem ‘do dupy’, za co, tak nawiasem, bardzo im dziękuję, kazali mi leżeć i odpoczywać. Mama przyniosła mi gorącą herbatę z miodem i jakieś ziołowe tabletki, a ja nie miałam sił, aby jej wytłumaczyć, że to nie przeziębienie, lecz zdeptane serce.

 ***

Od rana siedziałam sama w domu, nie licząc łzawych adaptacji filmowych Sparksa, począwszy od Listu w butelce, przez Szkołę uczuć, na samym Pamiętniku skończywszy. Nienawidziła gościa. Nie wiedziałam, jaki ma problem, że pisze takie smutne historie, kiedy sam jest w cholernie udanym małżeństwie, Tak wnioskuje, skoro spłodził piątkę dzieci. I się nie rozwiódł.

Harry przez cały czas przysyłam mi sms’y, z czego na żaden nie odpisałam. Przez cały dzień tylko dwa razy wysłałam wiadomość – jedną do mamy, że czuję się lepiej, a drugą do Meg z informacją, że źle się czuję i nie będzie mnie w szkole, ale jak chce, to może wpaść po lekcjach, żeby pogadać. Zgodziła się, o nic nie pytając, bo znała mnie na tyle, by wiedzieć, że kiedy będę chciała, to wszystko jej wyjaśnię.

Około 15, akurat, kiedy kończyłam oglądać ‘I wciąż ją kocham’ i rzucałam w ekran popcornem, wyklinając zakończenie, usłyszałam dzwonek do drzwi. Narzuciłam na wielki t-shirt z logiem LA Lakers czarną bluzę i zbiegłam na dół, aby otworzyć Meg. Przyjaciółka, widząc mnie w nie umytych włosach spiętych w niedbałego koka, bez makijażu i wielkich ciuchach skrzywiła się, oszczędzając jednak uwag, za co była jej wdzięczna. Wciągnęła mnie do mojego pokoju i posadziła na łóżku, czekając, aż coś powiem. I nim się obejrzałam wszystko jej streściłam, na koniec zanosząc się zduszonym szlochem i wtulając w jej brzuch.

- Zamierzasz z nim zerwać, nie podając mu powodu, prawda? – spytała smutno, znając mnie na tyle, by wiedzieć, co zamierzam. Skinęłam, zanosząc się jeszcze większych płaczem i walcząc z zaczerpnięciem tchu. Nie wiem, ile jeszcze tak leżałam, łkając, ale w końcu wszystkie mięśnie zaczęły mnie boleć i nie miałam sił, aby choćby podnieść się z przyjaciółki.

- Wiem, że mnie nie posłuchasz, ale popełnisz błąd, jeśli z nim o tym nie pogadasz. I może będziesz żałowała tego do końca życia. – jak zawsze, chciała dla mnie jak najlepiej, ale w tym wypadku nie mogłam egoistycznie patrzeć na siebie.

- Nie, Meg, nie mogę kazać mu wybrać między mną, a uczelnią marzeń. Ja wiem, że to jest to, czego pragnie, do czego dążył przez wiele lat. – wyszeptałam, staczając się na poduszkę i pustym wzrokiem patrząc w sufit.

- Każdy zasługuje, by samemu podejmować decyzje, jemu też powinnaś na to pozwolić. – westchnęłam, kładąc się koło mnie.

- Ja podjęłam swoją decyzję. I uważam, że jest właściwa. – Meg ponownie westchnęła, rezygnując z przekonywaniu mnie do swoich racji wiedząc, że jestem zbyt uparta i pewna swego, by zmienić zdanie.

***

Dochodziła dziewiętnasta. Meg wyszła ode mnie niecałe półgodziny temu, chwilę po powrocie rodziców. Siedziałam w swoim pokoju, kiedy ktoś zadzwonił do domu, a ja po chwili usłyszałam wołanie mamy. Byłam pewna, że to Meg czegoś zapomniała, jednak zamiast niej w progu stał Harry, który patrzył na mnie z troską. Co prawda po tym, jak Meg wymusiła na mnie prysznic i przebranie się, nie wyglądałam tragicznie, choć wciąż moja skóra miała szarawy odcień, a pod oczami widniały głębokie cienie.

- To ja was zostawię. – powiedziała cicho mama i wróciła do salonu.

Ja za to stałam jak słup soli i gapiłam się na Stylesa, który także nie spuszczał ze mnie wzroku.

- Jak się czujesz? – zapytał, podchodząc o krok. Wtedy wyrwałam się z transu i odskoczyłam od chłopaka. Spuściłam głowę i szczelniej opatuliłam bluzą, po czym ominęłam go, wychodząc na ganek. Harry poszedł za mną w milczeniu, sama odezwałam się dopiero, Kidy zamknęłam za nami drzwi.

- Już lepiej. – odpowiedziałam na jego wcześniejsze pytanie. – Ale nie powinieneś tutaj przychodzić. – dokończyłam i usłyszałam głośne prychnięcie. Poderwałam głowę, by spojrzeć na Stylesa.

- Kpisz sobie? Dowiaduję się od twojej przyjaciółki, bo sama nie odpisujesz i nie odbierasz moich telefonów, że źle się czujesz i mam to zignorować, nie martwić o ciebie? No kurwy, jesteś moją dziewczyną, kocham cię, a jeszcze po wczorajszej sprzeczce nie wiedziałem, c...

- Przestań. – przerywałam mu ostrym tonem, patrząc wprost w jego zielone oczy, by udowodnić mu, że każde moje słowo jest prawdą. – Nie powinniśmy się spotykać, to był błąd i żałuję tego. Nie pasujemy do siebie, a to, co do ciebie czułam, na pewno nie było miłością. Wątpię, byś ty sam to do mnie czuł. – potrząsnęłam głową, szukając słów, które sprawiłby, że dałby nam spokój. – Jestem na siebie zła, że pozwoliłam, żeby to wszystko zaszło tak daleko, ale teraz brzydzę się tym, co było między nami. – Harry zbladł i wyglądał, jakby właśnie został spoliczkowany. Odsunął się ode mnie o krok i pokręcił głową. Starałam się patrzyć na niego obojętnie, choć w środku cała wrzałam i każda część mnie chciała mu powiedzieć, że kłamię i że mówienie tego rani mnie tak samo, jak jego. Ból w jego oczach sprawiał, że chciałam wymierzyć sobie karę. Chciałam coś dodać, ale wtedy Harry uniósł dłoń, przerywając mi.

- Nic już nie mów, powiedziałaś wystarczająco. – jego głos był zduszony, kiedy mówił to, wycofując się na chodnik. – Zrozumiałem. Jedną rzecz mogłaś sobie darować. Nie mów mi, co sam czuję. – odwrócił się i pobiegł do auta. Patrzyłam, jak z piskiem opon odjeżdża, a potem, nie mogąc dłużej wytrzymać, osunęłam się pod ścianę domu, objęłam ramionami kolana i zaczęłam płakać.

Nie tyle nad sobą, co nad tym, że zniszczyłam coś w Harrym. Kiedy odchodził, w jego oczach nie było nic. Pustka. I to było najgorsze.

Forsaken page ✉️ H.S. ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz