IV

566 36 7
                                    

(Tak, pamiętam że na terenie U.A uczniowie mieli te budynki i swoje pokoje... cokolwiek... Tak, pamiętam ale nie pasuje mi to do fabuły.)

-----

Zapłaciłam za dwie porcje kurczaka i mocno je trzymając wzbiłam się w powietrze. Lecąc pod chmurami szukałam gdzieś Hawks'a. Kiedy tak latałam poczułam że coś mi zabiera mojego kurczaka a kiedy spojrzałam w tamtym kierunku zobaczyłam czerwone pióra. Zabierając z powrotem od nich posiłek zaczęłam za nimi podążać po chwili lądując na dachu wieżowca. Kiedy położyłam jedzenie na dachu Hawks od razu na mnie skoczył i zaczął dziękować za to błogosławieństwo.

- Kocham cię najbardziej na świecie! Jesteś moim bogiem! - powstrzymując się od śmiechu zrzuciłam mężczyznę z siebie i wstałam na równe nogi.

- Mówisz tak bo dałam ci jedzenie. - schyliłam się i wzięłam swoją porcje kurczaka.

Usiadłam na skraju dachu i zaczęłam delektować się smakiem jedzenia. Po chwili dołączył do mnie Hawks i objął mnie skrzydłem przez co prawie spadłam ale chyba nie zwrócił na to większej uwagi.

- Moja mała siostrzyczka - spojrzałam na niego z niezrozumieniem po czym lekko się od niego odsunęłam.

- Nie jesteśmy spokrewnieni - uśmiechnęłam się i skończyłam ostatni kawałek kurczaka.

Kiedy już miałam się zwijać i lecieć do domu ale skrzydlaty bohater poinformował mnie o indywidualnym treningu na który niespecjalnie chciało mi się iść ale nie miałam wyboru.

---

Byłam już w domciu i zastanawiałam się co ze sobą zrobić. Krokiem pierwszym było na pewno zdjęcie tego mundurka bo czułam się jakbym zaraz zwariuję. Kiedy się już przebrałam wpadłam na pomysł spaceru więc biorąc najpotrzebniejsze rzeczy wyskoczyłam przez okno i próbując tym razem się nie zabić o cokolwiek wylądowałam na ziemi.

Po chwili spaceru kiedy akurat przechodziłam obok sklepu zauważyłam jakąś kobietę całą opakowaną w torby. Wyjęłam słuchawki z uszu i podeszłam do kobiety podnosząc butelkę z napojem która akurat wypadła.

- Mogłabym może jakoś Pani pomóc? - kobieta miała blond włosy i czerwone oczy. Trochę mi kogo przypominała ale nie zwracałam na to większej uwagi.

- Byłabym ci wdzięczna aniołku. - odpowiedziała z uśmiechem najprawdopodobniej patrząc na moją aureolę.

Zanim wzięłam od kobiety torby przyzwałam ogon i owinęłam nim butelkę z napojem by zwolnić ręce. Następnie wzięłam od kobiety dwie torby i zaczęłam za nią podążać do jej domu. Po drodze rozmawiałyśmy i śmiałyśmy się. W końcu dotarłyśmy do mieszkania Pani Mitsuki więc zgodnie z tym co mi powiedziała położyłam torby na blacie a następnie jeszcze butelkę. Kiedy miałam już się żegnać i wychodzić zatrzymała mnie Mitsuki.

- Czy mogłabyś jeszcze zanieść ten napój do pokoju mojego syna? Na górze pierwsze drzwi po lewej. - podeszłam z powrotem do blatu i wzięłam z niej butelkę następnie idąc do wskazanego pokoju.

Pierwsze drzwi po lewej... spojrzałam na drzwi i niepewnie je otworzyłam zaglądając do środka. Odetchnęłam z ulgą kiedy nikogo w nim nie było. Cichutko weszłam do środka i postawiłam napój na biurku. Rozejrzałam się po pokoju stwierdzając że był bardzo ładny i czysty. Nawet bardzo czysty... Kiedy już miałam wychodzić zauważyłam stojącego w drzwiach blondyna o czerwonych tęczówkach. Tak się przestraszyłam że odskakując do tyłu straciłam równowagę i się wywróciłam. Czemu musiałam trafić akurat do tego domu? Czemu ta miła Pani nie mogła być matką kogoś innego?

- Co ty do cholery robisz w moim pokoju?! - wydarł się chłopak a ja zaczęłam się cofać do tyłu ale moją drogę ucieczki zagrodziła ściana. - Co ty w ogóle robisz w moim domu mała szmato?! - Skuliłam się a z oczu zaczęły lecieć mi łzy. Boję się. Tak bardzo się boję.

- Katsuki czemu na nią krzyczysz?! - tym razem był to wzburzony krzyk Pani Mitsuki. Bakugo będzie miał przeze mnie problemy.

Szybko otarłam łzy i wstałam na równe nogi. Wysiliłam się nawet na lekki uśmiech.

- Nic się nie stało proszę Pani. To ja weszłam tutaj bez pukania. Niech Pani na niego nie krzyczy. - zaśmiałam się lekko starając nie wypuścić żadnej łzy.

- Ależ kochanie nie musisz go bronić. To w zupełności nie była twoja wina - momentalnie jej wyraz twarzy się zmienił.

Kiedy już miałam odpowiedzieć wokół mnie zaczęło wirować kilka czerwonych piórek. Ignorując zdziwione spojrzenia czerwonych tęczówek zaczęłam śledzić wzrokiem każde z piórek. W pewnym momencie wszystkie oprócz jednego wyleciały przez uchylone okno. Chwyciłam w ręce małe piórko i przeczytałam napis na małej karteczce która była do niego przyczepiona.

"Czy doczekam się chociaż jednego dnia w którym po pierwsze nie wpadniesz w żadne kłopoty i po drugie będziesz na czas i się nie spóźnisz?"

Puściłam piórko i spojrzałam na wyświetlacz telefonu. 16:28... Trening z Hawks'em miał być o 15:30. Następnym co zauważyłam było 17 nieodebranych połączeń od Kurczaka i 99+ nieodczytanych wiadomości... Schowałam telefon wiedząc że będę mieć kazanie jak wyjdę z tego domu. Spojrzałam za okno na siedzącego na słupie energetycznym bohatera a po chwili poczułam jak coś dźga mnie w plecy. Naprawdę?

- Przepraszam ale ja już chyba muszę iść. - poinformowałam Panią Mitsuki po czym zaczęłam się kierować do drzwi.

- Czyli nie zostaniesz na obiad kochanie? - jaki obiad?

- Przepraszam ale nie mogę. Spieszy mi się. - kolejne czerwone pióro zaczęło mnie dźgać w plecy.

- Czyli nawet nie zdążysz zjeść? - kolejne pióro...

- Naprawdę przepraszam - jeszcze jedno pióro...

- Dobrze więc dziękuje za pomoc i miłego dnia aniołku. - westchnęła kobieta z uśmiechem i wypuściła mnie ze swojego domu.

- Nie musi Pani dziękować za pomoc. Pomogłam Pani z przyjemnością. Również życzę miłego dnia. Do widzenia i pa Kacchan.

I Love You Baby ||Katsuki Bakugou x Reader||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz