Leżałam na czymś miękkim. Otworzyłam oczy i zobaczyłam piękne, bezchmurne niebo. Wstałam i rozejrzałam się. Jestem na polanie ale co tutaj robię? Próbowałam przywołać swoją indywidualność ale nie mogłam.
- Co tu się dzieję? - nagle wszystko się zawaliło a ja znalazłam się w szpitalu...
- Doktorze, pacjentka się obudziła. - usłyszałam kobiecy głos a chwile później staną obok mnie mężczyzna w białym kitlu.
On nie wygląda jak lekarz. Próbowałam się ruszyć ale nie mogłam. Moje ręce i nogi były przyczepione do łóżka. Mężczyzna się zaśmiał i wziął do ręki strzykawkę z jakąś czarną mazią. Kiedy już miał wbijać ją w moją skórę znowu wszystko zniknęło.
Tym razem jestem na... cmentarzu? W oddali zobaczyłam kilka ludzkich sylwetek. Na moich plecach pojawiły się najzwyczajniejsze białe skrzydła. Spojrzałam za siebie i nie zauważyłam ogona. Sięgnęłam ręką do aureoli, nie miała swojej stopionej tekstury, była zwyczajna tak samo jak uszy.
Podleciałam do grupki osób. Teraz dopiero zauważyłam że są to osoby z mojej klasy. Stali przy jakimś grobie. To nie jest możliwe... Podleciałam i przeczytałam napis na grobie.
- T.I T.N... - czemu tu jest mój grób. Przecież ja żyje.
Podleciałam do Miny z zamiarem dotknięcia jej ramienia ale moje ręka przez nie przeleciała. Pisnęłam przerażona i zamknęłam oczy. Kiedy znów je otworzyłam nic się nie zmieniło.
- To nie może być prawda... - stanęłam na ziemi...
- To nie może być rzeczywistość... - upadłam...
- Ale jak to...? - z moich oczu poleciały pierwsze łzy...
"Czemu płaczesz?"
Zaczęłam się rozglądać szukając osoby która to powiedziała... A może to było tylko w mojej głowie?
"Mnie nie zobaczysz"
- Kim jesteś? - spytałam cicho.
"Mam wiele imion ale one nie są teraz istotne"
- Gdzie ja jestem? - nie wiem co mam o tym wszystkim myśleć.
"Ten świat nie jest prawdziwy nie musisz się tego obawiać, jesteś w zaburzonej części przestrzeni. Czas tutaj płynie szybciej niż na Ziemi"
- Co ja tu robię? - podeszłam do zapłakanej Ochako.
"Równowaga twojego organizmu została zachwiana. Ten świat jest tym co zostało wytworzone by utrzymać twoją świadomość. W tym momencie lekarze walczą o twoje życie. Twój organizm nie był gotowy by zacząć korzystać z ognia na tak zaawansowanym jak na twoje obecne możliwości poziomie"
- Jak długo tu jeszcze będę? - wyszeptałam czując jak ta mroczna atmosfera udziela się i mi...
"Na to pytanie nie potrafię ci odpowiedzieć. To zależy od tego co dzieje się na Ziemi"
Po raz kolejny wszystko zniknęło. Znajdowałam się w labiryncie. Po raz kolejny nie miałam skrzydeł ani ogona. Czyli muszę go przejść uczciwie.
"Niecny ten labirynt... Jedyną opcją wyjścia z tej pułapki jest znalezienie wyjścia. Mam nadzieję że spotkamy się na ziemi"
Głos ucichł a ja byłam strasznie zmieszana. Mam wyjść? Mam znaleźć wyjście...
Zaczęłam iść korytarzem co chwile skręcając w jakiś inny. Czy ja nie kręcę się w kółko? Lewo, prawo, prawo, lewo... Coś jest! Na końcu korytarza było coś na wzór lustra. Podeszłam do niego i przyjrzałam się temu co w nim widziałam. Świat w którym żyje szczęśliwie z rodzicami... ale po stronie złoczyńców. Żyjąc z rodzicami nigdy nie poznałabym osób które znam teraz... Pewnie odwróciłam się a lustro za mną pękło.
Już rozumiem o co tu chodzi. Labirynt ma wiele wyjść ale tylko jedno prowadzi do mojej rzeczywistości. Tylko że jak dużo muszę przejść by dostać się do mojego kochanego świata? Idąc dalej korytarzami znalazłam lustro ale jego rzeczywistość opierała się na samotny życiu w czterech ścianach i walkach z koszmarami. W tym świecie nie odkryłam swojego blasku...
Widziałam już dużo scenariuszy ale żaden nie był tym którego tak zaciekle poszukuję... Usiadłam na ziemi i zastanowiłam się. Ten labirynt musi mieć jakiś rozkład albo przynajmniej jakieś punkty orientacyjne. Jeżeli by przyjąć że pojawiłam się na skraju labiryntu to główne wyjście powinno się znajdować w samym środku. Obecnie jestem w długim korytarzu który mam odnogi tylko po jednej stronie. To by oznaczało że jestem na innym skraju niż ten na którym zaczynałam albo wróciłam do punktu wyjścia.
Wstałam i weszłam w kolejny korytarz. Ten labirynt jest prosty ale na początku tego nie zauważyłam. Musze kierować się w jednym kierunku. Tak dam rade dojść na sam środek... Oczywiście tylko wtedy kiedy moja teoria jest prawdziwa.
---
Od dobrych kilku godzin chodzę korytarzami ale w głębi serca czuje że zmierzam w dobrą stronę. Kolejna odnoga i jeszcze jedna. Po drodze spotkałam kilka scenariuszy które wyglądały niezwykle kuszącą. Labirynt nie chciał żebym doszła do środka.
Znalazłam się w pustym pomieszczeniu na środku którego była wielka kolumna świecąca jasnym blaskiem.
- Moje wyjście... - wyszeptałam po czym spojrzałam na drogę która prowadzi do kolumny.
Kilka platform które były pooddzielane przepaścią. Czyli mam skakać? Obleciał mnie strach. Platformy nie były jakieś ogromne a przepaście i odległości które musiałam przeskoczyć nie wyglądały zachęcająco. Biorąc głęboki wdech rozpędziłam się i skoczyłam na najbliższą z nich. Kiedy się na nich stoi wydają się jeszcze mniejsze. Z trudem przeskoczyłam na kolejną platformę. Lokalizując wzrokiem kolejne platformy zauważyłam że zaczynają się one poruszać. No to jest chyba jakiś nieśmieszny żart...

CZYTASZ
I Love You Baby ||Katsuki Bakugou x Reader||
FanfictionCo się stanie jeżeli przeciwieństwa naprawdę zaczną się przyciągać? Co się stanie z tą mieszanką? Doprowadzi do wybuchu czy jednak nie?