Kolejny piękny dzień. Przynajmniej taki się zapowiada. Wstałam i ubrałam mundurek po czym skierowałam się do kuchni by coś zjeść. Jest koło 7:20 więc miałam dużo czasu ale znając mnie i tak się spóźnię, heh. Po zrobieniu sobie śniadania usiadłam wraz z nim przy stole i jedząc zaczęłam przeglądać media społecznościowe na telefonie.
Spóźnię się! Leciałam jak opętana aż zobaczyłam placówkę U.A. Na wyświetlaczu pokazywała się godzina 7:59. Mam przerąbane! Chyba że...? Darując sobie normalne wejście do szkoły wleciałam przez okno znajdujące się na korytarzu prowadzącym do mojej klasy. Ogarnęłam włosy i mundurek po czym wzięłam głęboki oddech i weszłam do pomieszczenia witając się że wszystkimi.
Zostało już niewiele lekcji bo w sumie tylko godzina wychowawcza i dwie godziny bohaterstwa. Czyli ładniej to ujmując godzinny odpoczynek przed dwu godzinnymi męczarniami. Usiadłam w ławce i spojrzałam na Aizawe. Był dzisiaj jakiś taki bardziej żywy? Chyba? Nie jestem pewna ale jeszcze nie leżał na podłodze więc coś było nie tak...
- A więc klaso - zaczął - każdy z was wylosuje numerek który będzie oznaczał osobę z którą będziecie robić prezentację na temat który podam później. - Aizawa ziewnął i wskazał na małe pudełko w którym najpewniej były numerki. - A więc do losowania podchodzicie zgodnie z listą i nie ma wymieniania się numerkami! - nauczyciel położył się na ziemi a kolejka do pudełka zaczęła powstawać.
Kilka osób już losowało a niedługo miałam być ja. Nie stresowałam się jakoś bardzo bo niemożliwe jest żebym tak o wylosowała Minete albo Bakugou... To jest niemożliwe! Życie jeszcze trochę mnie kocha! Wstałam i podeszłam do pudełka. Nie będzie tak źle, wystarczy tylko że wyciągnę jeden numerek. Sięgnęłam po małą karteczkę po czym wrzuciłam do ławki. Opanowując oddech i serce rozwinęłam karteczkę. No was chyba coś! Znaczy mogło być gorzej ale jednak! Czemu akurat on?! Mam robić prezentację z Kacchan'em. Przecież on mnie zabije...
Położyłam głowę na ławce i odliczałam sekundy do przerwy. A miało być tak pięknie. Dzwonek... Jej? Wstałam z ławki i zaczęłam się kierować do przebierali. Kiedy znalazłam się w pomieszczenia szybko się przebrałam i wyszłam na plac treningowy.
----
Boli mnie wszystko i nawet nie wiem dlaczego. Całe dwie godziny ćwiczyłam rzucanie kunaiami i posługiwanie się kataną. Pomijając że prawię sobie odcięłam palce i komuś głowę to trening był całkiem fajny. Podobno te dwa rodzaje broni mają mi pomóc w walce ponieważ skrzydła czy ogon za wielkich możliwości mi nie dają. No cóż, z bohaterami kłócić się nie będę.
Po ponownym przebraniu się w mundurek kierowałam się na dach szkoły. Nie chciałam jeszcze wracać. Chyba... Usiadłam na skraju dachu i patrzyłam na wychodzących uczniów a czasem nawet bohaterów.
- Tu się schowałaś... - znam ten głos - zapłacisz mi za wczoraj!
-Neito błagam cię, daj już spokój... - wstałam i obejrzałam się patrząc na blondwłosego.
- A co? Boisz się? - zaśmiał się psychicznie - Tak łatwo ci tego nie odpuszczę. - zaczął się do mnie zbliżać a palce jego prawej ręki zamieniły się w szpony.
Nie mam przy sobie niczego czym mogłabym się bronić. Dosłownie nic. Jeżeli teraz ucieknę przyjdzie jutro. Tą sprawę trzeba by załatwić raz a porządnie. Tylko że ja nie jestem w stanie nic zrobić... Przywołałam skrzydła i odleciałam kawałek dalej myśląc co mogę zrobić. Niespodziewanie chłopak skoczył w moją stronę. Idioto! Przecież on zaraz zgonie od wysokości.
Już miałam go łapać ale Neito ODBIŁ SIĘ OD POWIETRZA i poleciał prosto na mnie. Ratując się od jego pazurów zakryłam się jedną parą skrzydeł. Poczułam na nich ogromny bul. Momentalnie rozłożyłam skrzydła odpychając od siebie chłopaka z potężną siłą. Neito zgrabnie jak kot wylądował na dachu a ja starałam się utrzymać jeszcze w powietrzu niezgrabnie machając kiedyś białymi a teraz czerwonymi od krwi naroślami. Kolejny raz skoczył i odbił się od powietrza na co ja odleciałam jeszcze dalej. Ta indywidualność musi mieć jakiś limit. Prawda? Wylądowałam na dachu i schowałam skrzydła. Mimo że białe narośle były schowane nadal czułam przeszywający bul którego nie mogłam się w tym momencie pozbyć w żaden sposób.
- Oh jej! Czy wszystko dobrze aniołku? - Zmartwiony wyraz twarzy zmienił się momentalnie w przerażający uśmiech. - zemsta smakuję tak pięknie! - jestem w bardzo złej sytuacji...
Resztkami sił podniosłam się i uniknęłam jego ataku.
- Ktoś taki jak ty nie nadaję się na bohatera - powiedziałam cichutko czując bul narastający z każdym ruchem. - taki psychopata nie powinien zostać bohaterem... - samotna łza spłynęła po moim policzku. Nie chcę płakać, zwłaszcza nad kimś takim jak on...
Nie mam już siły na kolejne uniki. Upadłam. Min przeciwnik to wykorzystał i zaatakował na co ja tylko skuliłam się i próbowałam nie krzyczeć z bólu. Nie dam mu tej satysfakcji. Zadawał coraz głębsze rany a moja świadomość coraz bardziej mnie opuszczała. Przecież on sam wczoraj sprawił sobie taki bul więc czemu to je obrywam. Nawet jeśli byłam niemiła to nie jest powód żeby mnie teraz kroić żywcem. W pewnym momencie przestał...
- Cholerny limit... A miało być tak pięknie... - czyli jednak jest dla mnie jakaś nadzieja?
Uchyliłam lekko powieki ale z powrotem je zamknęłam czując kopnięcie w brzuch.
- Mówił ci ktoś kiedyś że leżącego się nie kopie?

CZYTASZ
I Love You Baby ||Katsuki Bakugou x Reader||
Fiksi PenggemarCo się stanie jeżeli przeciwieństwa naprawdę zaczną się przyciągać? Co się stanie z tą mieszanką? Doprowadzi do wybuchu czy jednak nie?