Minęły dwa dni. Victoria nadal leżała w szpitalu. Profesor Slugorn zaczął warzyć eliksir na WOM. Nic nowego przez ten czas się nie działo. Lekcje jak lekcje, nic specjalnego.
Sofia, na prośbę opiekuna swojego domu, miała pójść do nauczyciela zielarstwa po jakieś dziwne ziółka, które były jednym z kilku ważniejszych składników lekarstwa. Na pewno tylko składniki lekarstwa?
Gdy weszła do cieplarni, nikogo nie było. Zaczęła się rozglądać i zobaczyła, że na stole, przy którym uczniowie zwykle pracowali, leżała miska z kilkoma niebieskimi liśćmi, a obok niej kartka o tym, że to właśnie po to przyszła dziewczyna.
Riddle zabrała naczynie wraz z zawartością i udała się do lochów. Gdy tylko zapukała, drzwi otworzył profesor Slughorn. Wpuścił ją do środka i powiedział, że ta roślina, którą mu przyniosła jest jednym z ostatnich potrzebnych składników.
Na tą wiadomość się bardzo ucieszyła. Chociaż z Victorią były przyjaciółkami, to i tak, gdy zaczynała mówić coś w stylu „Patrz jak ładnie jest na dworze. Chodźmy się wykąpać w kwiatach", to nawet Sofia miała jej dosyć. Kilka dni później, Krukonka miała już być zdrowa, co było dobrą wiadomością.
Z sali wyszła po kilku minutach rozmowy. Od razu poszła do dormitorium, żeby nakarmić Elitmetus. Ostatnio słabiej było z myszami, bo zaczęła się wiosna i wszystkie powychodziły na dwór.
Gdy dziewczyna dotarła do pokoju, nigdzie nie zauważyła swojej kotki. Zaczęła jej szukać. Pomyślała, że może była na siódmym piętrze, bo zwykle lubiła przesiadywać w Pokoju Wspólnym Gryffindoru. Miała nadzieję, że tam ją znajdzie, bo nie chciała chodzić po ogromnym zamku w poszukiwaniu sierściucha. Jakbyś miała jedzenie przy sobie, to kicia by do ciebie przyszła.
Wspięła się po schodach i miała dość wielkie szczęście, że Hogwart nie zrobił jej psikusa i nie schody przeniosły jej na złe piętro. Spojrzała na pusty korytarz i zobaczyła swoją zgubę. Czarno-ruda kotka wpatrywała się w nią swoimi bursztynowymi oczami. Riddle zawołała ją, a ona tylko się odwróciła i pobiegła zapewne do Slytherinu.
- Jak możesz?! - usłyszała za sobą, a gdy się odwróciła ujrzałam nieźle wkurzoną Mayę.
Skąd wiedziała, że była zdenerwowana? Już mówię. Maya była metamordomagiem.
Było to po niej widać, że jest zdenerwowana, bo pod wpływem emocji zmieniał jej się kolor włosów i oczu. Wtedy akurat i jedno i drugie miała czerwone.
Sofia spojrzała na nią pytająco. Nic jej przecież nie zrobiłam.
- Jak możesz być dziewczyną Abraxasa?! - starsza zaczęła krzyczeć – od zawsze to ja byłam w nim zakochana, a tobie nic do tego!
- Serio? Nie. Jesteś w błędzie. Nie jestem jego dziewczyną. A z resztą, jeśli by cię kochał, to byłby z tobą w związku – Ślizgonka odpowiedziała jej dość spokojnie – a co, jesteś zazdrosna?
- Ja? Nigdy. Jesteś głupia jeśli myślisz, że po tym nasza przyjaźń będzie istnieć. Myślę, że dziewczyny podzielają moje zdanie, więc zostałaś sama – ostatnie słowo Maya wypowiedziała szeptem i się odwróciła. Zaczęła iść, ale po chwili się zatrzymała i dodała: - a Abraxas i tak będzie mój.
Zostawiła Sofię samą na korytarzu. Nie wiedziała, co o tym myśleć. Musiała się kogoś spytać. Poprosić o radę, zdanie na ten temat. Prawie od razu pomyślała o Victorii. I tak miała ją odwiedzić. Prawie od razu...? Bo najpierw pomyślałaś o mnie, Sofio, czyż nie?
Poszła więc do Skrzydła Szpitalnego. Pielęgniarka ją wpuściła i weszła. Logiczne, nie?
Zaczęła rozmowę i opowiedziała jej o wszystkim. Victoria, chociaż chora, umiała normalnie myśleć i poradziła Sofii, żeby się tym nie przejmowała. Gdy brunetka miała zapytać o coś jeszcze, przez uchylone okno wleciał orzeł. Rzucił na jej kolana list i opuścił pomieszczenie.
Zaniepokoiło ją to. Zwykle Roxanne pisała do niej oficjalne listy, bo były jakieś tam zasady rodów czystej krwi, czy czegoś tam i nie mogła pisać nieoficjalnych listów. Tym razem jednak koperta nie była zapieczętowana woskiem. Była zabezpieczona zwykłym mugolskim klejem.
Niepewnie wyjęła pergamin i przeczytałam:
„Cześć Sofia,
Mam dla Ciebie złą wiadomość... Mój tata się wyprowadza.
Chce zamieszkać w swoim starym domu.
Gdy skończysz czytać ten list, będziesz miała dokładnie dwadzieścia minut na decyzję, u kogo chcesz zostać. Ja szczerze proponuję Ci mieszkanie dalej u nas, ale to Twoja decyzja.
W każdym razie decyduj szybko i przekaż mojej mamie, gdzie chcesz mieszkać.
Pośpiesz się
Roxanne"
Szybko wybiegła z sali. Popędziła do gabinetu cioci. Wiedziała, że chce u niej zostać. Gdy dotarła, weszła bez pukania.
- Zostaję u ciebie ciociu – powiedziała.
- Dobrze. Wiesz, że Roxanne jest niepełnoletnia, więc będzie musiała do końca roku szkolnego mieszkać tutaj? Mam już wszystko załatwione, a twoja kuzynka powinna się zjawić za pięć minut – odpowiedziała jej nauczycielka.
Po tych kilku minutach do pokoju zajrzała niebieskowłosa dziewczyna o fioletowych oczach. Jej kuzynka, Metamorfomag.
Roxanne od razu rzuciła jej się na szyję. Przywitały się i Sofia odsunęła ją od siebie.
- Pokażesz mi Pokój Wspólny Slytherinu? - poprosiła, a Riddle się zgodziła.
Zeszły do lochów. Sofia wypowiedziała hasło i przejście do Slytherinu się otworzyło. Gdy tylko dziewcsyny weszły, wszyscy zaczęli na nie patrzeć.
- Riddle, przyprowadziłaś kolejną szlamę? - spytał ktoś.
- Nazywam się Roxanne Gaunt. Jestem czystej krwi – przedstawiła się towarzyszka Sofii.
Zapadła cisza. Jedyne co było słychać, to śmiech dziewczyny. Z czego się śmiała? Oświecę Was. Osoba, która myślała, że Sofia przyprowadziła "szlamę", to Walburga Black. Szarowłosa miała wtedy bezcenną minę. Chciała coś jeszcze powiedzieć, ale po chwili rezygnowała, więc ciągle tylko otwierała i zamykała usta. Wyglądała jak ryba. Taka z jeziora albo morza, a nie Suzanne!
Podszedł do nich Tom. Zaczął rozmawiać z wtedy już białowłosą dziewczyną o różowych oczach. Nawet dobrze się dogadywali mimo różnicy wieku. Bo Roxanne miała 14 lat, a Tom 12. Ta pierwsza po prostu uczyła się w domu.
CZYTASZ
Zupełnie inna Riddle
Fiksi PenggemarSofia jest nastoletnią uczennicą Hogwartu. Jest przeciwieństwem starszego brata, ale jednak prawie niczym się od niego nie różni.. . Książkę pisałam ponad rok temu i dużo się zmieniło w moim stylu pisania. Książka jest w trakcie korekty, a zostawiam...